Archive

sierpień 2014

Browsing

Tęsknota

 

                        Nic tak mocno nie rani duszy, jak wieczna tęsknota…

***
Odleciały ode mnie żale i smutki
w nieznanym kierunku,
nawet gorycz nie była w stanie ich zatrzymać.
Tylko lekki powiew wiatru
oznaczył granice mojej tęsknoty za życiem,
które dla świata już przeminęło.

***
Moja rozpacz weszła w kolejny etap żałoby – pokonana,
godzi się powoli z utratą mamy!

Erotyk

Miłość, któż jej nie pragnie – i poeta, i malarz, i zwykły – zahukany pracą człowiek…

„(…) w dwunastu godzinach dnia i nocy…”
Kocham twoje zielone oczy,
twój ciepły oddech i naszą niedawną przeszłość!
Tak mało o tobie wiem,
o sobie też niewiele,
ale jednego jestem pewna,
pragnę cię w strugach deszczu podniecenia
i kiedy modlę się, i zasypiam.
A gdy słońce wtula się w pościel i w moje ciało,
marzę, by objąć cię na powitanie
i cichym szeptem powiedzieć ci najpiękniej,
jak potrafię: Jak dobrze, że jesteś!
Od kilku chwil wiem,
że tylko ty mógłbyś pokazać mi świat,
którego wcześniej nie znałam.
Ufam też,
że nikt tak pięknie jak ty,
nie potrafi wschodem                                                                                                                                                                                                          i zachodem słońca nazywać miłość – miłością,
więc przytul mnie mocno do siebie
i pokaż jak piękna jest namiętność.
Uczyń z mojej i swojej niewinności nasz wspólny grzech.
Chcę czuć zapach twoich włosów i ciała,
i obejmować twoją nagość.
Kochaj mnie
i mów mi po stokroć: Kocham.
Dobrze wiesz,
że pragnę zasypiać w twoich ramionach
i w twoich ramionach witać dzień!
Naucz mnie, proszę, w śpiewie ptaków
usłyszeć melodię twojego imienia.
Stwórz z naszego życia sensowne razem,
a ja ci – przed Bogiem i ludźmi – obiecuję,
że w dwunastu godzinach dnia i nocy będę cię kochać!
Danuta Schmeling

Wyzwolenie ducha

***
Ktoś po raz ostatni zatrzasnął drzwi.
Nie oglądając się za siebie,
po prostu odszedł.
Tylko na skrawku czyjegoś życia
pozostało wspomnienie tamtego dnia,
które miało być dla obu
skonfliktowanych stron – wyzwoleniem!

***
W liturgii życia najważniejsza jest miłość,
bo z miłości będzie nas rozliczał
Syn Boga Żywego!
Czy ogarnie nas wtedy trwoga,
gdy Bóg zapyta,
czy kochanie było szczere – z serca płynące?
Odpowiedz bracie:
Kim jest dla ciebie Pan,
bliźni, wzgardzani ludzie żyjący w nędzy?
Czym jest dla ciebie chleb zdobywany w trudzie
i życie bez pieniędzy?

***
W Szetejniach stał się cud!
Przyszło na świat życie, które nie wiedzieć czemu emigrowało.
W „międzyczasie” – rzekomo istniejącym nie tylko w sporcie (?)
– rozkwitło pisanie nagrodzone Noblem,
a potem w kraju poety nastał czas podziałów:
nienawiści władzy i umiłowania przywróconego do łask człowieka,
który od zniewolenia uciekał i pragnął żyć zwyczajnie, po ludzku.
Po latach, u schyłku dnia, życie barda – poety z Doliny Issy
zastygło w bezruchu i stało się tylko wspomnieniem.

***
Śmierć próbowała zabić w nim oddech,
zabrać duszę, unicestwić ciało…
Na szczęście Bóg jeszcze raz darował mu zachwiane w posadach życie!

Ojciec – dar nieba

Mój ojciec jest jedynym mężczyzną, przed którym nie muszę udawać, że jestem bardzo silna…

***
W Jego życiu kuranty czasu są zaklęte,
chociaż nie powstrzymują starego ciała
od kurczenia się i przemijania…
Z dnia na dzień,
mądrzejszy o kilka uświadomionych win
i nienagrodzonych przez fortunę drobnych zasług,
On cieszy się,
że ciągle żyje!

***
Jej ojciec urodził się w bieszczadzkiej krainie,
która z dzikości natury słynie.
Pośród lasów i łąk ukwieconych kwieciem
w biednej izbie znalazł swoje miejsce
pokrzepione miłością swoich rodziców: Poli i Aleksandra.
W beztrosce dzieciństwa i trudnego życia uczył się Boga i siebie!

***
Tobie jest łatwiej patrzeć w lustro,
bo starzejesz się piękniej
po męsku
i chociaż nie boisz się szpetoty swojego ciała,
niedołęstwa – nieprzydatności,
to i tak w strachu
i samotności przyjdzie Ci, kiedyś Ojcze, przeżyć własną śmierć…

Autor: Danuta Schmeling

 

Nicość

***
Gdy moje kości rozsypią się w proch,
a wiersze pożółkną ze starości,
niech nad mym grobem zbierze się tłum
wyczekiwanych długo gości.

Moich bliskich,
co mi lampkę pamięci zaświecą
i oświetlą mogiłę gwiazdami,
którzy wspomną nasze wspólne życie,
gorzkimi łzami,
a potem schowają mnie przed obcym człowiekiem
wieczności wiekiem!

***
Oni pozbawieni ciała i woli,
przemykając się w czasoprzestrzeni innego świata,
szukają dla siebie wiecznego – szczęśliwego – miejsca.

Jaka jestem?

    Zastanawiam się często, jaką jestem i czym jest dla mnie miłość do świata i ludzi. Oto efekt tych przemyśleń.

***
Tej nocy zrozumiałam,
kim jestem i czym jest moje niezwyczajne życie.
Jak nigdy – udało mi się zrozumieć siebie
i kim dla mnie są Oni – rodzinne persony,
absolutnie nie „non grata”!
To niewiarygodne, jak wiele prawd w tę noc w mig pojęłam
i mimo bezsennej nocy czuję się rześka i wypoczęta,
mądrzejsza – po prostu dla siebie szlachetniejsza…

***
Czymkolwiek jest miłość,
naraża człowieka na nieuniknione wzloty i bolesne upadki.

 

Nocne czuwanie

    Nic tak nie poprawia krążenia, niż nocne czuwanie i pisanie wierszy…

Najpiękniejsze wiersze powstają nocą lub szarym,
bezwonnym porankiem!
Dlatego dzisiejszej nocy piszę,
ciągle piszę,
bo czuję w sobie potrzebną do pisania melancholię
i słyszę wszędobylską ciszę,
którą uwielbiam!
Tak jak kocham tykanie starego zegara,
który jak nocna mara
pozbawia mnie spokojnego snu
i rytmicznego oddechu…

Mój dobry Boże!
Ileż takich nocy w mym życiu bywało – naprawdę nie pomnę ?
Jedynie wspomnę,
że zawsze kochałam te wyjątkowo
nadęte myślami i wzruszeniem chwile,
nawet uciekanie od rymów,
które rzekomo nie są dzisiaj takie modne…
Chociaż uważam,
że szlachetny rym jest niczym prawdziwek
w garnku z bigosem,
wymieszany z ludzkim losem!
Zapity czerwonym,
pół słodkim winem dla wzmocnienia siły,
żeby móc, gdy nadarzy się okazja, uciekać od marazmu
i bezsilności trwania – ludzkiego przemijania…

 

Wernisaż

                        Sztuka – umiejętność pisania, malowania, fotografowania i …

“Do Julka”
Jednym pociągnięciem pędzla
malujesz życie.
Pomiędzy paletę barw
codziennie wciskasz świadomość,
skłaniającą cię do cyklicznego utrwalania chwili.
Cokolwiek to dla świata znaczy,
jednego jestem pewna,
jesteś niezwyczajny,
zupełnie inny, niż biedaczyna poeta,
który na swoje pięć minut czeka,
by zrymować słowo lub powiedzieć to i owo…

***
Poeta to człowiek,
który transponuje słowa ułudy na słowa prawdy.
Dla którego wartość życia odbija się o krawędź trwania.
Jest kimś, kto uczy miłości i sztuki jej przeżywania…

Ogród wspomnień

“W ogrodzie”

Jesteś w ogrodzie pełnym kwiatów
i miłością, jak dawnej, zakwitasz.
Wołam Cię,
ale Ty mnie nie słyszysz.
Otoczona światłem,
do którego nie mam jeszcze dostępu,
modlisz się za moje szczęśliwe życie!

W sidłach boskiej logiki i filozofii 

    Meandry duszy Leny zawsze były przepełnione dobrocią, zawierającą się pomiędzy nią a bliźnimi. Przez całe swoje dotychczasowe życie starała się w ludziach postrzegać człowieka stworzonego na podobieństwo Boga, w którego wierzyła. Chwile zwątpienia w siebie samą, zachowania, z których nie zawsze była dumna – powodowały w niej napięcia i stresy, skłaniające ją do rozmyślania o tym, jaką naprawdę jest i kim jest? Czy Bóg mający duże znaczenie w jej życiu, byłby z niej dumny?

Te pytania stawiane sobie w intymnej chwili bycia sam na sam ze sobą, często skłaniały Lenę do autoanalizy swoich osiągnięć i porażek: przychodów i rozchodów życia, jak je trywialnie – dla bagatelizowania swojej osobistej sytuacji – nazywała. Bała się tych bilansów dobra i zła w swoim życiu, wiedząc, ile musi w sobie jeszcze udoskonalić oraz poprawić. Może dlatego w takim pośpiechu i z taką gorliwością zachłystywała się czytaniem Tischnerowskiej filozofii wiary, by pojąć mechanizmy myślenia człowieka w perspektywie Boga, świata i ludzi. Oczywiście w żadnym wypadku nie czuła się lepszą ani gorszą od innych. Nie była przecież przeklętą.

To poszukiwanie siebie i znaków czynionych przez przeznaczenie nadawało i wciąż nadaje sens jej zwyczajnemu życiu. Chciała być lepszą, mądrzejszą, szlachetniejszą. Można by się naturalnie spierać, ile w tym postępowaniu rozsądku i pokory wobec Boga, ale tę tajemnicę Lena zabierze pewnie wraz z sobą do grobu. Nie można jednak wykluczyć, że na dnie jej serca ciągle jawi się tęsknota za czymś nieodgadnionym. Być może za poznaniem sedna bytu, przyczyny powołania jej do życia oraz rozsupłania tajemnicy ludzkiego końca, wielu codziennych, powszednich końców, cokolwiek to w wielkim, pełnym tajemnic świecie znaczy, bo przecież coś w końcu znaczy.(?)

” (…) bo życie, to nie są żarty! “

Moja ukochana Mama często mawiała: ” Żyjcie tak, byście mogli potem spokojnie – bez lęku – odejść…”

***
Z fragmentów czyjegoś życia poetka stworzyła myśli ubrane w
kobiecą filozofię,
myśli, które rzekomo nigdy się nie zestarzeją.
Ponoć we, że nawet jeśli świat zrównoważy zło z dobrem,
ona – Pani Mądrości – stojąc na gzymsie czasu,
nie nada życiu człowieka – bez udziału Boga – prawdziwego sensu!
„Gildia”                                                                                                                                                                                                                Ona – wielka dama
przyciąga artystów otwartością swych ramion
budząc w nich poczucie schronienia
chojnowska Gildia czerpiąca z serc ludzkich
siłę tworzenia
pewnie niejeden chojnowianin chciałby wiedzieć
co gildianie w niej widzą
czym się zajmują i właściwie po co?
laik odpowie:
dla miasta Chojnowa to czynią
jego dobre imię swym jestestwem złocąc
to dlatego w scenerii własnych domów
położonych za i przed rzeką o imieniu Skora
cierpliwie wykuwają swoją twórczość
a potem w zaczarowanej kuźni
podkową szczęścia klamrują wszystkie swoje dzieła
tak na wszelki wypadek
by się im darzyło
by braku pomysłów w nich samych nie było
i rezygnacji z imaginacji…
kim są?
architektami dusz – kreatorami sztuki
czym się posługują?
wszystkim:
zadumanym rysunkiem
piskliwym dźwiękiem
koronkowym – anielskim haftem
powabną fotografią
zabawną karykaturą
i przedwiecznym słowem
jacy są?
zwyczajni – po ludzku „fajni”
oznaczeni cezurą imienia i nazwiska.
***
Mam takie miejsce w sercu,
w którym wiele się ostatnio dzieje:
radość i smutek odgrzebują w nim wspomnienia
dla ocalenia życia Adeli i Jej miłości. Czy mnie to złości?
Czy jestem tym wspominaniem i żałobą zmęczona?
Odpowiem krótko, jestem zaszczycona,
że mogę tak wiernie kochać i modlić się za Jej skromną duszę…
Przecież muszę!
Tak jak powinnam kochać Pana Boga,
niekoniecznie wtedy, jak ogarnie trwoga!

Autor: Danuta Schmeling