Archive

6 stycznia, 2015

Browsing

Cud z Guadalupe…

    Historia Juana Diego z Meksyku zauroczyła mnie tak bardzo, że postanowiłam utrwalić jego osobę w wierszu pt.: “Tepeyac”…

***

Na wzgórzu Tepeyac w Guadalupe
bosą stopą stanęła Maryja.
Spostrzegłszy człowieka po chwili rzekła:
Juanie Diego powiedz ludziom,
że Bóg istnieje,
a miłość w Nim pokładana jest głębokim, jedynym sensem.
Precedensem, o którym świat nigdy nie zapomni,
bo w sercach tych co w Niego uwierzyli,
na zawsze pozostanie,
dobry – czcigodny Juanie…
A potem niepostrzeżenie zniknęła
i znów przyszła,
by z delikatnych płatków róż utkać (po wieki) na tilmie Juana
obraz swego nieskalanego oblicza otoczonego aureolą
promieni chyżego Słońca,
Matka Jezusa – prawda, prawd nieprzemijająca.

 

 

 

Nie umiem się nie modlić

    Kolejne święto – Trzech króli –  zmusza mnie do refleksji nad sobą,  stąd ten wiersz i odrobina chrześcijańskiej filozofii…

***

Panie mój,
zawsze szukałam w Twojej boskiej istocie zacienienia.
Wartko płynącym z Twoich ust słowom: Kocham Cię –
ufnie wierzyłam.
Ty Wiesz,
że nie umiem się nie modlić,
zawsze taką (od dziecka) byłam…
Często grzeszę,
ale szybko – na kolanach – wracam.
Twoją mądrością i siłą słów się ubogacam.
Potem znów upadam,
niewybrednie zrzędzę,
obijając się o bezsens życia i swej duszy nędzę.
Na szczęście są to tylko krótkie epizody,
mające coś z barokowej przygody
spisanej na wzór rękopisu znalezionego w Saragossie…
O rety! Ja naprawdę nie mam swego życia w nosie.