Archive

listopad 2015

Browsing

To i owo o poezji życia…

Ileż to razy życie nazywamy poezją. My, zwykli śmiertelnicy, chętnie uciekający w świat iluzji i wewnętrznego piękna. Głodni estetycznych wrażeń, wystających poza normy szarej codzienności – pozornie brzydkiej i banalnej. A przecież świat jest piękny, nawet przez to że jest monotematyczny… Dzisiaj napisałam dla Państwa wiersz o wątpliwie ułudnej tematyce: jakości i poezji życia.

“Z innej beczki…”

Poezja życia
nie może być:
w żadnym względzie monotematycza,
nawet niearchaiczna –
z posmakiem dziegciu czy piołunu.

W jej trzewiach słowa i czyny powinny fermentować,
przeobrażać się w poetyckie – finalne sensy.
Wyważone konteksty i delikatne metafory.
Sprzężone zeugmy duszy i ciała.

Człowiek – poeta wie, co to znaczy,
chyba że poddając się woli życia,
wszystko bezmyślnie spartaczy.
Pozbawi wewnętrznej głębi –
iluzorycznej oprawy.
Prawdziwego sensu.

27 listopada 2015 r.

Wspomnienie wieszcza – Adama Mickiewicza.

Dzisiaj mija 160. rocznica śmierci Adama Mickiewicza. [26 listopada 1855 r.] Adam Mickiewicz, któż nie zna Jego poezji, apostrofy z Inwokacji “Pana Tadeusza”: Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie. Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,. Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie. Widzę i opisuję, bo tęsknię …” ?
Jemu poświęcam tych parę wersów, jako dowód mojej pamięci:

***
Poeto epok! –
zapisany na wieki w kontekście kultury i literatury.
Żegnany łzami w oczach przez paryski lud
oraz żałobne dzwony.
Jesteś słowem wielki,
pięknem poetyki niezwyciężony!
Z krwi i kości światowy…

26 listopada 2015 r.

Turpistyczna rozwiązłość…

Sztuka – pojęcie dla mnie nazbyt pojemne i spowszedniałe – igrające z estetyką, banałem i prowokacją. Według mnie jej kondycja jest dobra, ale niewiele ma wspólnego z pojęciem ekskluzywności, chyba że się srodze mylę, bo przecież jestem tylko człowiekiem – obserwatorką świata i rzeczywistości, w której żyję…

“(…) nie wszystek teatr upadł…”

Piękno wyszło poza sztukę.
Wyszło i już!

Miarą estetyki stała się brzydota,
wyzwolona z więzów kanonu:
– pospolita,
– wulgarna,
– brukowa –
małej wagi.
Turpistycznie rozwiązła.
Klasyczne zero!
Na szczęście nie wszystek teatr upadł
i sztuka – jako taka – nie umarła.

22 listopada 2015 r.

Po prostu spowiedź…

Jakie to szczęście, że jako “homo sapiens” mamy sumienie. Miernik poziomu naszego człowieczeństwa i moralności. Grzeszności niwelowanej cichym wyznaniem. Stąd zrodził się pomysł na napisanie wiersza pt. “Spowiedź:

Ojcze, przyznaję!
Nie byłem S – Y – N – E- M
wytrwałym w wierze,
uczciwym i mądrym.

Często od Ciebie świadomie odchodziłem,
czyniąc ze swego życia grzechów matrycę,
której się dzisiaj wypieram i wstydzę,
bo wreszcie z głębokiego snu się przebudziłem.

Zrozumiałem,
że naiwnym lekkoduchem byłem.
Człowiekiem małej wiary,
myśląc,
że bez Ciebie sobie w życiu poradzę,
bo mam:
– kochającą żonę,
– dobrą pracę,
– pieniądze
i władzę..
Życie na Ziemi szczęśliwe.

Jakże się pomyliłem.

Dzisiaj wiem,
że tak naprawdę –
Panie – bez Ciebie nic nie znaczę,
dlatego do drzwi Twego serca kołaczę,
byś mi miłosiernie wybaczył
i przywrócił
siłę i mądrość,
którą przed laty w sobie beztrosko zatraciłem,
bo wyzutym z sumienia byłem –
ignorantem żyjącym bez celu.
Facetem bez charakteru.

14 września 2015 r.

Marymocnki sokolnik…

Marek Hłasko – polski James Dean, prozaik i buntownik z wyboru. Dla mnie – facet z pazurem. Niepoprawny skandalista i mag, twórca (swojej) niebanalnej historii. Był czas, że zaczytywałam się jego opowiadaniami, które
nobilitowały bunt przeciwko PRL-owskiej rzeczywistości, w której wzrastałam. Jemu poświęcam tych parę wersów, by uczcić Jego pamięć.

1.

“(…) zmieniając bieg….”

Wiem, żyłem w wilczym pędzie.
Bylem tu i tam:
pomiędzy Francją, Włochami,
Niemcami a Izraelem.

Kochałem,
ale nie za wszelką cenę.

Często cofałem się,
zmieniając bieg marymonckiej historii.
Legendy powstałej z banału życia,
myśli biografów
i zbuntowanych jak ja aniołów.

2. ” (…) Czekam…”

To już koniec
Kropka.
Wokół mnie cisza.

Cisza:
bezbrzeżna,
bezskrzydła.
Nijaka.

Nicość.

Oderwany od swojego ciała
dryfuję po nieba przestworzach,
odległych gwiazd konstelacjach.

Czekam.
Na co czekam?
Rzekomo na początek końca…

24 listopada 2015 r.

Panie, zstąp z nieba…

Po wydarzeniach we Francji czuję w sobie wściekłość i niepokój, że polityka i ideologie prowadzą niewinnych ludzi na kres ich własnego życia…Czy musiało do tego dojść? Kto jest za ten bałagan w świecie odpowiedzialny? Nie wiem, wiem jedynie, że zmierzamy ku końcowi bezpiecznych czasów…Stąd ta niebanalna prośba do Boga, mojego Pana, by pomógł ludzkości – tej wierzącej i niewierzącej – wyjść na prostą, choć brzmi to pewnie naiwnie lub dziwacznie. Moja troska, wrażliwość i lęk zmaterializowały się w niniejszym wierszu.

***

“Panie, zstąp z nieba…”

Panie, zstąp z nieba,
świat ratować trzeba!

Panie,
nie widzisz,
że człowiek się pogubił,
moralność i prawdę w sobie zgubił.
Stał się naiwnie liberalny,
przesadnie nowoczesny!
Zlaicyzowany.
Oślepiony i zmanipulowany
przez fałszywych proroków?

Bez Ciebie,
świat nie udźwignie swego krzyża,
dlatego pomóż Panie!

15 listopada 2015 r.

Realistycznie, choć po babsku…

Czym jest terror! Dla mnie irracjonalnym działaniem bezczeszczącym wolność osobistą i życie każdego człowieka. Do tych myśli skłoniły mnie tragiczne wydarzenia z Paryża. Miasta, który fascynuje mnie swoimi zabytkami, historią i kulturą, a nade wszystko ludźmi… To dlatego pisząc wiersz pt. “Parisienne”, próbowałam podmiot liryczny utożsamić z losem nieznanej, francuskiej kobiety, będącej świadkiem tragicznych wydarzeń z dnia 13 listopada 2015 roku. Jej wewnętrznymi przemyśleniami i uczuciami…

“Parisienne…”

O wiele prościej byłoby kochać,
zamiast zabijać.

O wiele prościej byłoby budować,
zamiast rujnować.

Uszczęśliwiać,
zamiast unieszczęśliwiać.

Zbyt wiele krwi,
wszędzie krew!

Gniew, ból i smutek
pomieszany z rozczarowaniem
wydał jęk.

Dotarło do mnie,
że człowiek znów zawiódł
i wiara w braterstwo narodów zawiodła.
Dlatego od jutra nie dowierzam nikomu,
będę ostrożna!

Nie chcę umrzeć planowo
i być tym wydarzeniem zaskoczona,
porażona absurdem śmierci…

14 listopada 2015 r.

IMG_0068

Pacyfizm kontrolowany…

Wzniosłe hasło: “Bóg – Honor – Ojczyzna”… Czym dla nas jest? Czy w ogóle ma dla Polaków jakieś znaczenie? Dla mnie ma. Jest formą obywatelskiej aktywności i przywiązania do kraju, w którym żyję…Lojalności wobec Boga i narodu, z którymi się w pełni utożsamiam. To także ukłon w stronę historii mojego kraju, Europy i świata, i ich wspólnego losu…

“Bóg – Honor – Ojczyzna”

Tam, gdzie nie ma Boga,
nawet Honor stracił na wartości,
a słowo Ojczyzna kruszeje pod naporem
liberalnej histerii…

Tam, gdzie nie ma Boga,
brak miłości wśród pospólstwa dominuje,
dlatego z jej braku (w sobie)
homo sapiens dostaje dwóję –
w oczach historii naturalnej blednie!

Tam, gdzie nie ma Boga,
w ludzkich umysłach panuje rozgardiasz,
a światem rządzi pycha i nienawiść…
Bezbrzeżna – duchowa pustka.
Globalne nieporozumienia!

13 listopada 2015 r.

***

“Honor i nienawiść: 1914-1918”

Nikt tej wojny nie chciał.
Z chaosu polityki powstała.

Nienawiść stała się modna,
jak patriotyzm brzmiała.

Druty w okopach
raniły palce i dusze żołnierzy.
Ciała obumierały…

Fortów strzegła śmierć,
zadowolona z pokłosia wojny,
imperialnej apokalipsy!

17 lutego 1998 r.

“Terror w Paryżu”

Do niedawna wierzyłam w ludzi!
Dzisiaj jednak nabrałam przekonania,
że człowieczeństwo w ludziach powoli zamiera,
przybierając (od czasu do czasu) pozę śmierci i terroru.

13-14 listopada 2015 r.

Radość i zgryzoty ubrane w składniowo-poetyckie zapisy…

Pisząc wiersze, zawsze intensywnie zastanawiam się nad ich treścią. Co chcę w nich “zakamuflować” i co nimi wyrazić?
Do kogo kieruję swoje uczucia, pełne wątpliwości i obaw…Radości i zgryzoty ubrane w składniowo-poetyckie zapisy – ciągi wydarzeń składających się na strukturalno-wewnętrzny – wierszowy – świat liryczny… Wtedy myślę o Czytelnikach. Ich przywiązaniu do słowa, wrażliwości duszy i wewnętrznym pięknie. Szanowni Czytelnicy, wiem, że dla Was piszę…
Pozdrawiam świątecznie!

(***)

Patriotyzm mój ma kolor biało-czerwony,
jest niezmiennie lojalny wobec ojczyzny,
domu, rodaków,
polskich krajobrazów, bocianich gniazd,
wierzb rozsochatych,
orła białego szlaków – języka i kultury…

11 listopada 2015 r.

DSCN6695

Urodzinowe co nieco…

Kim jestem, by osądzać miłość i człowieka? Zwykłą “zjadaczką” chleba, dociekliwą, ciekawą siebie, ludzi i świata, krytyczną, choć zniewoloną przez własne słabości – grzeszną… Kochającą życie – zrównaną z losem mężczyzny, którego jestestwo stanowi sedno początku wszelakiej miłości…Tej niewysłowionej, ziemskiej… na dobre i złe chwile.

“Dla mojego męża w Dniu Urodzin…”

Zrównana z losem mężczyzny
czekam na miłość.
Tę niezwykłą,
uwolnioną z umysłu samego Boga,
wieki temu w rajskim Edenie.

Rytmicznie pulsującą w krwiobiegu
i sercu ludzkiego –
ponętnego,
aczkolwiek grzesznego ciała.

Od pierwszego wdechu
do ostatniego wydechu.
Początku
i kresu niełatwego życia,
tryumfującego wolnością ducha.

Na miłość wyzwoloną z ucisku niesławy,
prawą i szlachetną.
Oswojoną!

07 listopada 2015 r.