Archive

10 stycznia, 2016

Browsing

W świecie baśni – Samuel

Poczęstuję dziś Państwa, niebywałą historią, której bohaterką jestem ja i tajemniczy anioł mieszkający w “Domu Pod Wędrownym Aniołem” w Szklarskiej Porębie. Miłego wieczoru i przyjemnego czytania.

???????????????????????????????

Samuel – epizod II [ Książka pt. Krotki traktat o aniołach, mojego autorstwa]

W pokoju Danki czekała na nią jeszcze kolejna przesympatyczna niespodzianka. Otóż przyszło jej dzielić pokój z niewiarygodnie urodziwym aniołem. To dlatego, gdy tylko go dostrzegła, rzuciła szybko na powitanie:
– Witaj aniołku! Anioł uśmiechnął się do niej beztrosko i zalotnie, jakby chciał podkreślić wyjątkowość tej chwili, bo chwila w rzeczy samej była wyjątkową.
– Aaa, to ty jesteś tą nową lokatorką, z którą będę od dzisiaj dzielić ten pokój?
– Tak, to ja! – Czyżbyś był moją osobą rozczarowany? – nieśmiało, aczkolwiek grzecznie Danka odpowiedziała.
– Mam nadzieję, że będziesz mnie wspierał w mojej samotności i pozwolisz na serio uwierzyć w obcowanie ludzi z przemądrzałymi aniołami.
– Oczywiście, że będę nad tobą sprawował opiekę, w końcu od tego są anioły, po czym wtrącił:
– Powinnaś wiedzieć, że nie jesteśmy przemądrzali! – przyznał uczciwie, a potem dodał: – Jest nas tutaj niezła gromadka: Boreasz, Zachariasz, Mateusz, Ramona, Jakub, Florian i najmłodszy z nas wszystkich Beniamin. Może chciałabyś ich teraz poznać? – dopytywał nieco podekscytowany.
– To nie będzie długo trwało – śmiało wyrzekł, ale poznana dziesięć minut temu kobieta na propozycję anioła w ogóle nie zareagowała…
– Jak masz na imię? – uparcie kontynuował zainicjowaną przez siebie rozmowę anioł.
– Mój drogi – mam na imię Danuta, ale przyjaciele i znajomi mówią do mnie Danka. Przyjechałam z Legnicy, miasta nazywanego do niedawna przez legniczan małą Moskwą…
– A ty masz w mój chłopcze jakieś imię? – przekornie zapytała.
– Ja mam na imię Samuel. Prawda, że moje biblijne imię robi na śmiertelnikach piorunujące wrażenie?
– To prawda, imię masz oryginalne, chyba starotestamentowe… – odpowiedziała Danka. Ale Samuel zignorował jej odpowiedź i po prostu na moment zamilkł… Pomiędzy nimi zapanowała cisza, świat umilkł, tylko duże perliste krople deszczu płynące wzdłuż okna mieniły się blaskiem dżdżystego poranka. Nim Danka rozpakowała wszystkie swoje rzeczy i starannie poukładała je na półkach w szafie, anioł po raz kolejny uśmiechnął się do niej uwodzicielsko i zalotnie. Zachęcając poznaną przed chwilą kobietę do dalszej rozmowy, po dłuższej chwili milczenia znowuż powiedział: – Danko, czy będzie mi wolno od czasu do czasu o tym i owym z tobą pogadać? Tak długo mieszkałem tu sam… Wiesz, wyglądasz na równą babkę.
– Ależ oczywiście, że możemy pogadać – odpowiedziała, zaskoczona pytaniem anioła, kobieta.
– Jeśli chcesz, możemy zostać od razu przyjaciółmi. A czy potrafisz się kumplować z kimś tak dorosłym i dojrzałym jak ja? – zapytała Danka.
– Ależ Danuto, naprawdę mocno przesadziłaś. Przecież doskonale wiesz, że przyjaźń to relacja społeczna, którą nie ogranicza ani wiek, ani status społeczny… Jeśli już zaistnieje pomiędzy ludźmi, to może być jedynie nieustannym źródłem bezinteresownej dobroci, a nawet fascynacji i życiowej mądrości – powiedział Samuel, leniwie wstając z łóżka.
– To cudownie, że jesteś do mnie tak pozytywnie nastawiony. W takim razie, skoro jesteśmy na siebie aż na około trzy tygodnie skazani, stwórzmy razem skrawek wspólnego nieba.
Nim kobieta wypowiedziała ostanie zdanie, Samuel zamyślił się, wsparł głowę na ręce podtrzymywanej przez obie nogi i zamarł w kamiennej pozie, jakby tu i teraz nie miało już dla niego żadnego znaczenia.
– Też mi kompan! – pomyślała Danka i wyszła z pokoju, udając się do szkoły,
w której miała o godzinie dziesiątej pięćdziesiąt pięć rozpocząć – z klasą pierwszą „a” – swoją pierwszą lekcję.
A w szkole jak to w szkole: dzieciaki zniecierpliwione wyczekiwaniem na upragnione wakacje, próbowały zbojkotować zajęcia, by nadać im za wszelką cenę rozrywkowego charakteru. Niestety musiały o tym zapomnieć, bo obowiązek to rzecz święta, tak jak święci są aniołowie. Dlatego Danka wypełniała – jak zawsze! – swoje nauczycielskie obowiązki najlepiej, jak umiała, by nie mieć wyrzutów sumienia ani moralnego kaca.
Mimo wielkiego zapału do aktywności intelektualnej i fizycznej, około godziny piętnastej dwadzieścia pięć czy sześć kobieta była już totalnie wykończona. Dopiero gdy powróciła po pracy do „Domu Pod Wędrownym Aniołem”, poczuła się szczęśliwą, tym bardziej, że Samuel od razu dał jej o sobie znać, nucąc pod nosem refren nieznanej, bardzo melodyjnej piosenki:

Niebo upstrzone aniołami
płacze od rana rzewnymi łzami,
bo zło nad światem panuje,
ludziom życie rujnuje…
La,la, la, la, la, la…
La, la, la, la, la, la!
A wiatr aniołom wtóruje, we wszystkim im kibicuje…

– Ooo, proszę… mój mały aniołek śpiewa piosenkę! Czyżbyś chciał wziąć udział w programie „Mam talent”?
– Cześć Danko! – zwrócił się do przyjaciółki.
– Daj spokój z tymi insynuacjami. Tu nie o żadną karierę i sławę chodzi, ale o biedną ludzkość, która zagrożona jest przez piekielne czarty, które od ponad dwóch tysięcy lat jak nie więcej manipulują myślami i czynami człowieka, zmuszając go do niepopularnych decyzji i bardzo często tragicznych w skutkach występków. Rozejrzyj się wokół.. Dzisiaj na świecie jest tyle smutnych kobiet i mężczyzn, a jeszcze więcej opuszczonych na ulicach dzieci, że serce mi się kraje na ten bezbożny, polski widok.
Zresztą powinnaś o tym doskonale wiedzieć! – z przekonaniem i dumą wykrzyczał. Uczysz przecież młodzież, której światem potrząsają złe, czarcie moce, niszcząc ich poczucie bezpieczeństwa i beztroskie, radosne dzieciństwo.
– To fakt, moi uczniowie miewają pod górkę, ale bywa, że niekiedy wyłącznie na własne życzenie… Na szczęście na świecie istnieją ludzie dobrej woli, którzy niosą im pomoc, okazując należne zainteresowanie i szacunek – odpowiedziała z entuzjazmem, a jej oczy zaokrągliły się od wzruszenia…
– Sama widzisz, jakie to ważne! – spuentował wypowiedź Danki dobroduszny Samuel. Mamy ze sobą naprawdę wiele wspólnego, dlatego powinniśmy się od dzisiaj trzymać razem…
– Oczywiście, pod warunkiem, że nie będziemy wchodzić sobie w paradę – wyznała, licząc na anielskie zrozumienie…
– Ty robisz swoje, ja swoje – poinformowała Samuela, Danuta.
– Doskonale! – Niech każde z nas robi swoje – przytaknął Danucie anioł, jakby właśnie tylko na takie zapewnienie z jej strony czekał. Bał się, że Danka wycofa się z deklaracji i po babsku będzie wtrącać się w anielskie sprawy jego niebieskich kompanów. Na wszelki wypadek zmierzył ją badawczym spojrzeniem, westchnął ciężko i zawiesił się pomiędzy ziemią a niebem. W końcu po pięciu minutach medytacji i wpatrywania się w zachmurzone niebo przez otwarte na oścież okno, wyszedł z pokoju, by mimo niepogody zaczerpnąć górskiego powietrza. Sądzę jednak, że poszedł do Boreasza, Zachariasza, Mateusza, Ramony, Jakuba, Floriana oraz Beniamina, rezydujących na parterze obszernego korytarza i w kilku pokojach na pierwszym piętrze, by zupełnie na neutralnym gruncie poplotkować o nowej rezydentce „Domu Pod Wędrownym Aniołem”, która przypadła mu tego dnia po anielsku do gustu.
Na wszelki wypadek zmierzył ją po raz kolejny przenikliwym spojrzeniem, ciężko przy tym westchnąwszy, a potem niespodziewanie zawiesił się pomiędzy ziemią a niebem. Po dwóch może trzech minutach samotnej medytacji wszedł z powrotem do budynku.

Autor: Danuta Schmeling