Archive

8 listopada, 2016

Browsing

Muszyna, miasto biskupów…

>zdjecie

Dzień dobry! Dzisiaj będzie bez długiego wstępu, bo nie chcę Państwa zanudzać swoimi uwagami. Dla polepszenia smaku tego wpisu, proponuję Państwu wiersz napisany pod wpływem emocji, które uświadomiły mi, że jako kobieta przez ponad trzy dekady swojego życia uczyłam się – jak inni ludzie – tracić… oraz krótkie wspomnienie z pobytu w Muszynie… Dobrego dnia, Państwu życzę!

P O E Z J A:

Aby być szczęśliwą,
musisz nauczyć się tracić:
młodość, miłość, przyjaźń, wspomnienia.
Żyć na granicy czasu
i sensu.

Iść przez życie tak,
by nie osiąść jak kamień w głębinach oceanu.
Stagnacji!

08 listopada 2016 r.

P R O Z A

Nie znam w Polsce żadnego innego ogrodu biblijnego, niż ten w Muszynie, choć pewnie znalazłoby się w moim pięknym kraju takie drugie miejsce… To ewenement na skalę małopolskiego regionu. Prawdziwy rarytas dla ludzi, których poczucie tożsamości jest głęboko osadzone w kulturze chrześcijańskiej.
O jego istnieniu dowiedziałam się od mojej przyjaciółki Marii, która zachęciła mnie do jego zwiedzania. Oczywiście, że będąc w Muszynie, nie omieszkałam wraz z mężem odwiedzić to cudowne miejsce. Zobaczyć na własne oczy, jak jego pomysłodawcy i artyści zrealizowali historię świata i człowieka, łącząc ze sobą w jedno artystyczne przedsięwzięcie Stary i Nowy Testament.
Po obfitym śniadaniu, które przeciągało się w nieskończoność, w końcu wyszliśmy z pensjonatu „Urocze” i udaliśmy się w stronę Rynku i ulicy Kościelnej. Dzień wydawał się być ciepły, sprzyjający poniedziałkowym planom.
-Tylko proszę, żebyś pamiętała, że do „Szarotki” wpadamy tylko na chwilę – niezbyt głośno, choć dosadnie i stanowczo powtarzał, jak mantrę, Darek. – Przypominam ci o tym – snuł swą monotematyczną wypowiedź, jakbym miała zbyt krótką pamięć… – Trzymamy się swoich niedzielnych ustaleń, kontynuował, choć mnie kurczowe trzymanie się planów denerwowało. Uwielbiam w życiu dziką spontaniczność. Gdy wyrzekł ostatnie słowo, okazało się, że jesteśmy w centralnej części rozkopanego przez grupę archeologów Rynku.
Ooo, wykopaliska! – przechodząc na druga stronę ulicy, głośno wykrzyknęłam. – Witaj, historio!
Moją ciekawość, rozmiłowana w przeszłości, szybko zaspokoiłam, wchodząc na teren wykopalisk, czemu młody mężczyzna w ogóle nie zaoponował, jakby wiedział, że nie należy się mojej historycznej pasji sprzeciwiać… Po kurtuazyjnym powitaniu zadałam nieznajomemu pytania, na które on, spojrzawszy na mnie uważnie i grzecznie z uśmiechem na twarzy odpowiedział. Po zaspokojeniu ciekawości udałam się jednak w kierunku “Szarotki” i ulicy Kościelnej, by stanąć twarzą w twarz z moją przyjaciółką oraz historią magicznego ogrodu.

Autor: Danuta Schmeling