Czym jestem starsza, tym trudniej mi pogodzić się z myślą, że wszytko – całe to egzystencjalne piękno! – jest tylko ulotną chwilą. Podobnie jak ja, moje pisanie, miłość… Reszty nie skomentuję, bo szkoda słów na zaklinanie i odczarowywanie ludzkiego przeznaczenia… Życzę Państwu, udanego weekendu.
Liryka bez podwójnego dna
Obudziłam swoje marzenia i znów jak dawniej jesteś blisko mnie, kochana.
Beztroska, szczęśliwa,
zjednoczona z moim sercem
i z błogimi myślami…
Widzisz! Obojętny świat i bezwzględny czas nie złamał mnie ani rozpaczą, smutkiem, ani słonymi jak sól łzami.
Możesz być ze mnie dumna. Już nie płaczę. Kocham Cię tęsknotą, wiatrem, stokrotkami i polnymi makami, i chabrami. Jestem silną kobietą, jak chciałaś.
Czasem mi tylko żal, że wszystko nagle – matko – szarugą jesienną się skończyło. Odeszło chwilą, jakby nigdy na ziemi miłością ani przyjaźnią nie było.