Poetycki souvenir
Dzisiaj Czytelnikom mojego bloga poddaję pod rozwagę wiersz o poetach… Jak się Państwu wydaje, jest w nim odrobina prawdy?
My poeci,
żyjemy pozornie dla siebie.
Mimo upływu lat ciągle Ci sami.
Z naszych dziejów utkany stan
rozumnego trwania:
początek i niedoczekanie.
Czy na tym polega życie?
Czy to tylko poezji słowa?
Żyjemy dla innych.
Dajemy (z siebie) emocje,
bliskość, ale kochamy za mało.
Ciągle myślimy: ja!
A co z drugim człowiekiem?
Szukamy (za)szczytów
pnąc się po stromych zboczach
elokwentnej próżności,
zahartowani w Abrahamowym
bałwochwalstwie –
kulcie obrazu i słowa…
Społecznościowej abstrakcji.
Vide: fot. priv.
Lipcowe rozstanie
Moje życie jest w nieustannym potrzasku śmierci, wczoraj pożegnałam mojego ukochanego wujka Herberta Jana, szwagra mojego śp. Taty… A jeszcze niedawno, wspominałam wraz Nim i moimi krewnymi, mojego zmarłego Ojca. Czy to fatum? Ależ skąd! To tylko fortuna zatacza krąg i bezlitośnie zabiera tych, którym sądzone było odejść.
Oczywiście była to dla mnie kolejna lekcja pokory i potwierdzania faktu, że rodzina to świętość, a pokrewieństwo i więzy krwi stanowią podstawę mojego i krewnych bytu. Mam wspaniałe kuzynki ze strony rodziny Taty (jego zmarłych sióstr
i braci), które bardzo szanuję i kocham, i z duma mogę powiedzieć, że mimo tragicznych okoliczności, miło mi było się z nimi spotkać na ceremonii pogrzebu Wujka i na stypie, na które wraz z małżonkiem zostałam zaproszona.Jestem dumna, że tworzymy druga generację naszego rodzinnego klanu, a i trzecia dorasta, by w przyszłości po nas przejąć obowiązek scalania rodziny i podtrzymywania kontaktów i więzi…. Im dedykuję ten skromny wiersz i Wszystkim tym Państwu, których los zmusił do pożegnania na zawsze kogoś ukochanego – bliskiego.
L i r y k a ( żałobna )
“Ostatnie wyznanie”
Poniósł mnie przed północą wiatr w kierunku nieba,
chociaż odchodzić wcale nie zamierzałem.
Ostatkiem tchu trzymałem się ziemi,
Bo zostać z Wami
– dzieci, wnuczęta –
jak najdłużej chciałem.
Z pokorą jednak przyjąłem Boże wezwanie.
Spojrzawszy ostatni raz na Córki mojej załzawione lico.
Wsparłszy się na ramieniu Anioła Stróża
odpowiedziałem Bogu:
– Jestem na rozkazy, Panie!
Idę w stronę Światła niebieską alejką – dębową ulicą.
I z góry spojrzałem raz jeszcze na mój ziemski dom w Białej,
i pokoik na piętrze,
by wchłonąć wspomnienia przeżytej z Wami miłości,
śpiew ptasząt,
budzących mnie za życia na świecie
oraz zapach kwitnących, polnych kwiatów…
Wszystko to zabrałem z sobą,
lecz… łzę jedną skryłem pod prawą powieką,
na czas naszego ostatniego pożegnania.
Gdziekolwiek będę,
bo przecież będę żył dla nieba.
Obiecuję wyjednywać Wam łaski
u Miłosiernego Pana!
Wasz Tato – Herbert!
Vide: fot.priv.
W “Domu Pod Sówkami”
To już miesiąc jak mieszkam w domu, w którym się wychowałam i nabrałam szlifów jako człowiek…Oczywiście bywam spokojna, choć czasem przytłaczają mnie wspomnienia… i wtedy uronię łzę, bo za rodzicami i dobrym życiem (za ich sprawą) trudno nie zapłakać… Ale to nie jest czarna rozpacz, jaka dopadła mnie po śmierci Mamy… Śmierć Taty przeżywam inaczej, jakby mądrzej i dojrzalej… bez oskarżania Boga ( i złego losu), że oddzielił mnie od ukochanej osoby. Ale przyznaję się bez bicia, że przy grobie Taty – wymiękam, jak mawia moja wnuczka Maja, i popłakuję w rękaw, by zrzucić z siebie ciężar pustki i tęsknoty za człowiekiem, który był mi bardzo, bardzo bliski, podobnie jak nieodżałowana Mama…
Na szczęście mam wokół ludzi, których znam od zawsze, moich sąsiadów i ich dzieci oraz wnuki, których obecność podnosi mnie na duchu … Jestem tu swoja… – żadna tam, “madame” – poetka, pisarka… z czego się cieszę. Wynoszenie się samej na wyżyny Parnasu mnie onieśmiela i bardzo śmieszy, bowiem jestem skromną – zwyczajną kobietą, z dystansem do siebie i tego co robię, nie muszę pozować na wyjątkową osobę, bo jest mi to do szczęścia mało potrzebne… Nie znoszę próżniaczych – egoistycznych gierek. Witam nowych subskrybentów i dziękuję, że są Państwo ze mną na dobre i złe! Zapraszam do czytania. Dzisiaj będzie i poezja, i proza… – wiersz i kolejny epizod z miniatury epickiej PARYSKI KOCHANEK…