PROZA DZIECIĘCA 

Albert & Christopher 

     Na łące pełnej maków i bławatków, w maleńkiej norce, półtora metra pod ziemią, mieszkał czarny, zwinny jak jaszczurka Rozalina – kret Albercik. Z oczkami pełnymi ufności, że świat, w którym żyją ludzie, jest całkowicie przyjazny zwierzętom. Czy był? – miał się o tym przekonać już niebawem. A wszystko dzięki małemu chłopcu z sąsiedztwa – Christopherowi, którego rodzice cieszyli się szacunkiem i sympatią wielu ludzi… Za co? Oczywiście za wiele szlachetnych działań, m.in. za miłość do natury, cokolwiek słowo „natura”  w XXI wieku jeszcze znaczy.  Krecik pokochał chłopca jak brata i chętnie spędzał z nim każdą wolną chwilę. Gdy tylko spotkali się na łące, opowiadał mu o zwyczajach łąkowych kwiatów oraz owadzich i ptasich przyjaciół: trzmiela Marcelego, osy Clary oraz kosa Olafa, łąkowego pieśniarza i poety. Natomiast Christopher z radością snuł jemu opowieść o swoich rodzicach i tradycjach w jego wielkim, pięknym domu… Kochał to miejsce, bo w nim poczęło się jego życie. Szczęśliwe i radosne, pełne dziecięcych marzeń i mnóstwa zabawek.

– Wiesz Albercie, w moim pokoju jest wielkie okno. Czasem zagląda przez nie do jego wnętrza słoneczko i księżyc. Tylko gwiazdy zapominają o mnie, jakby nie chciały pamiętać, że dzieci w moim wieku – wieczorowa porą – uwielbiają srebrne błyskotki – powiedział niezadowolony chłopiec do Alberta, zachmurzonego jak czerwcowe, burzowe niebo.

­– Ja, przyjacielu, rzadko przyglądam się niebu i słońcu – odpowiedział Christopherowi zasmucony krecik. – Żyję przecież w podziemnych komnatach swojej skromnej rezydencji. Mogę ci o niej opowiedzieć – kontynuował – chcąc zainteresować chłopca swoją historią, ale Christopher oddalał się od niego myślami. Czy lekceważył krecika? Ależ skąd! Po prostu swoją wyobraźnią nie obejmował przestrzeni, w której żył jego drogi przyjaciel.  Oczywiście, że traktował go po bratersku, choć żyli na pograniczu dwóch różnych światów: równie pięknych i tajemniczych, pełnych wielu niespodzianek, magicznych zaklęć i codziennych rytuałów. Martwił się o niego, bo zauważył, że życie pod ziemią osłabiło krecikowi wzrok… To dlatego Albert unikał dłuższego przebywania na powierzchni ziemi zalanej gorącym słońcem. Nagle Christopher wpadł na niecodzienny pomysł, o czym szybko poinformował przyjaciela.

– Może zamieszkasz w naszym ogrodzie? Wiem, że przyzwyczaiłeś się do łąki i do swojego ziemnego domu, ale przecież możesz polepszyć sobie swoje życie. W moim ogrodzie jest wiele wzbudzających ciekawość zakamarków, może znajdziesz odpowiednie miejsce dla siebie? Jesteś wytrawnym budowniczym, doskonale poradzisz sobie  z architekturą ogrodu.

Albert słuchając przyjaciela, czuł jak wzbiera w nim wzruszenie. Po raz pierwszy w życiu, ktoś zatroszczył się o jego egzystencję. Jego serce biło jak dzwon rozkołysany rękami dzwonnika.  Bez namysłu odpowiedział przyjacielowi, że się zgadza. Ale czy powinien opuszczać swoją łąkę? – myślał. To pytanie powracało do niego przez kolejne tygodnie, aż nadszedł czas, by pożegnać swoich przyjaciół z łąki i zacząć żyć w ogrodzie rodziców Christophera, którzy z radością wsparli pomysł swojego małego synka i udzielili gościny krecikowi na terenie swojej posesji, by mógł rozpocząć nowe – piękniejsze życie. Lato wiło się bujną roślinnością w ogrodach, parkach i niczyich łąkach, dojrzewając  kwiatami i owocami, mimo że do jego końca pozostało jeszcze kilka tygodni. Tylko krecik i Christopher nie zauważyli jego przemijania, bo tak bardzo mocno byli zajęci sobą i swoją przyjaźnią.

 

 Autor: Danuta Schmeling

 

Author

Write A Comment