Moje życie nie jest dzięki pisaniu w odwrocie. Nie ogarnia mnie ani marazm, ani nieokiełznana bezradność czy smutek, choć nie jestem w momentach zawieruch, nazbyt operatywna, bo paraliżuje mnie strach i panika. Na szczęście los dozuje mi takie atrakcje z rozsądkiem, bez obciążeń dla ducha i mojej psychiki. I chwała Bogu!
W ten niedzielny poranek zaproponuję Państwu dwa wiersze napisane dzisiaj i wczoraj. Każdy tematycznie inny. Pierwszy o surrealistycznym śnie, drugi – o elitarnej i pospolitej wierszomanii. Życzę słonecznej, bezdeszczowej niedzieli. Kłaniam się!
1.
“Surrealnie…”
Lecę ponad ziemią,
spoglądając na życie z góry.
Wiatr znosi mnie
na chmurny brzeg nieba.
A ja chcę do ludzi,
do swojego domu.
Jestem?
Kim jestem?
Sobą jestem!
Wiatrem.
Falą morza.
Muzyką.
Szelestem osikowych liści.
Czasem w bezczasie budzika.
Miłością obdartą z miarowego oddechu.
Zbiorem niemych fotografii.
Słowem oderwanym od czarnej ziemi.
Flakonem fiołkowo-jaśminowych zapachów wiosny.
Tajemnicą beznadziei w nadziei.
Obudzonym świtem.
12 sierpnia 2017 r.
2.
Są wiersze skromne
i mądrością poety, i życia nadęte,
mówiące o tym i owym – emocją zacięte.
Ale poławiacz słów, epitetów i rymów
tego przecież nie wie,
które są w piekielnej pułapce,
a które w pierzastym niebie.
Są frazy gorzkie i frazy słodkawe,
w piwne butelki przez życie i lato rozlane.
Są sukcesy poetów spektakularne
i przemilczane – małe.
Miarą ludzkich zmysłów i języków zaszeptane,
wycenione – obgadane.
Ale poławiacz słów, epitetów i rymów
tego przecież nie wie,
które są w piekielnej pułapce,
a które w pierzastym niebie.
A puenta tego wywodu może być taka:
Poezja, jak życie, bywa pstrokata!
13 sierpnia 2017 r.
Vide: fot.priv.