Kim jestem, by osądzać miłość i człowieka? Zwykłą “zjadaczką” chleba, dociekliwą, ciekawą siebie, ludzi i świata, krytyczną, choć zniewoloną przez własne słabości – grzeszną… Kochającą życie – zrównaną z losem mężczyzny, którego jestestwo stanowi sedno początku wszelakiej miłości…Tej niewysłowionej, ziemskiej… na dobre i złe chwile.
“Dla mojego męża w Dniu Urodzin…”
Zrównana z losem mężczyzny
czekam na miłość.
Tę niezwykłą,
uwolnioną z umysłu samego Boga,
wieki temu w rajskim Edenie.
Rytmicznie pulsującą w krwiobiegu
i sercu ludzkiego –
ponętnego,
aczkolwiek grzesznego ciała.
Od pierwszego wdechu
do ostatniego wydechu.
Początku
i kresu niełatwego życia,
tryumfującego wolnością ducha.
Na miłość wyzwoloną z ucisku niesławy,
prawą i szlachetną.
Oswojoną!
07 listopada 2015 r.