Dzisiaj poezja przegadana… Usprawiedliwiona, czarno-biała, pulsująca uczuciami.
1.
Mamo!
Uwielbiałam w Tobie poczucie humoru
i dystans do świata.
Podziwiałam za wiarę w Pana Boga,
życia pokorę,
pracowitość i wielką szczodrość w kochaniu.
Za elegancję, piękne stroje
i wielką skromność,
która mnie od zawsze w Tobie pociągała –
taką Cię Mamo zapamiętałam
i jestem dumna,
że byłaś moją rodzicielką,
najważniejszą życia mego nauczycielką.
Najczulej będę jednak
wspominać Twoje dobre obiadki
oraz nasze wielogodzinne,
smutne i wesołe – pospolite pogawędki –
i intelektualne “gadki”,
także te przez telefon.
Tak, tak:
i nasze żarciki,
czułości i dobroci wiele,
których nikomu nigdy (po ludzku) nie skąpiłaś,
bo najlepszą na świecie Matką – Przyjaciółką byłaś,
za co Panu Bogu (od dnia Twojej śmierci) wdzięcznie dziękuję –
choć przyznam Mamo szczerze
oczy swe za Tobą wypłakuję,
ale obiecuję,
że będę na co dzień bardzo dzielna.
Stwórcy Najwyższemu posłuszna,
wierze naszej wierna!
Twój obraz w mojej głowie
i w sercu mam wyryty trwale,
widzę Cię niemal wszędzie Mamo – doskonale!
Na przykład jak do mnie mówisz,
i jak się uśmiechasz;
jak witasz (z radością) w drzwiach naszego domu
i jak z troską żegnasz.
Jak w końcu częstujesz miłością rodzicielską,
dobrymi gestami – słowami.
Jak pytasz mnie: Córeczko kochana,
jesteśmy od serca Przyjaciółkami?
I w rzeczy samej
przyjaźń nas na długie lata połączyła,
lecz z woli Pana niespodziewanie odeszłaś,
jak powiadają starsi – mądrzy ludzie –
na druga stronę przeszłaś.
Czego nie rozumiem.
Nie potrafię pojąć,
tak bardzo buntuje się przeciw temu,
by w słonych, jak mój smutek, łzach tonąć.
Dlatego wiele robię,
by nie oszaleć z bólu i rozpaczy.
Niech mi Bóg wybaczy!
By wytrwać bez Ciebie do chwili,
aż obie spotkamy się gdzieś w dalekim,
błękitnym niebie.
I wtedy przestanę istnieć dla świata,
żeby żyć dla Boga i Ciebie…
Tymczasem ciału Twemu mówię:
Żegnaj Mamo!
Odpoczywaj w spokoju!
Duszy zaś, co jest blisko Pana Boga:
Bądź szczęśliwa w rajskim domu!
18 stycznia 2014 r.
2.
Wiersze, które piszę, przestały się rymować.
Straciły smak i nieposzlakowaną opinię.
Z gęstwiny słów malują obraz kobiety,
która dała mi życie…
03 lutego 2014r.
3.
Przeraża mnie Twoja nieobecność w domu,
ponieważ mój wewnętrzny spokój rujnuje.
Nawet nie wiesz najdroższa Mamo, jak mi Ciebie brakuje.
Jak tęsknię za Twoim spojrzeniem, uśmiechem i szczerym kochaniem.
Boże, jak mogłeś pozwolić na nasze rozstanie?
15 lutego 2014 r.
4.
Dopisek – 7 miesięcy po śmierci mojej Mamy tak napisałam:
W perspektywie przyszłości i wiecznego szczęścia każdy z nas ma wytyczoną przez Bożą Opatrzność swoją własną drogę do pokonania, by w rezultacie kiedyś znaleźć się po drugiej stronie świata, któremu na imię Niebo. Ja postanowiłam do niego dojść swoimi sposobami…Stąd tyle we mnie determinacji i zapału do pisania, które zawsze było tożsame z moją wrażliwą duszą i niezafałszowanymi uczuciami.
To ono – owo pisanie – przez lata kształtowało mój człowieczy charakter, czyniąc ze mnie wielbicielkę słowa, dzięki któremu mogę dzisiaj ocalić od zapomnienia swoją ukochaną mamę, której miłość i zasady moralne, a także społeczne zrobiły ze mnie prawdziwą z krwi i kości kobietę.
Jak tylko uporam się z czarną, bezduszną żałobą, koloryt moich wierszy zmieni się – pewnie? – samoistnie, bo i moje osierocone uczucia przeobrażą się bardziej we wspomnienia, niż łkający, bezduszny lament. Póki co wypisuję swój żal i smutek po mamie na kartce „komputerowego papieru”, do momentu aż uznam, że czas ciężkiej żałoby już się dla mnie skończył, i że mogę normalnie funkcjonować w swoim dawnym świecie od nowa, choć na pewno inaczej i zdecydowanie mądrzej. Ale oczywiście nie odżegnuję się wspomnień o mamie… Ona zawsze będzie przy mnie i paradoksalnie we mnie. Przecież patrzę na świat jej piwnymi oczami, gustuję w takich jak ona kulinariach, kocham te same kwiaty, przyprawy do potraw, polską wieś i łany zbóż, uwielbiam – jak ona – dowcipkować, modlić się na różańcu, i kochać świat, i ludzi…Żyć na pełnych obrotach!
15 maja 2014 r.