HOLENDER
Vincent
przeżył sztuką
samego siebie.Prawdziwy był,
choć skruszyło
go życie.Kochały go pola,
irysy, słoneczniki,
gwiazdy na firmamencie.
A on pragnął
po swojemu żyć. Malować w słońcu
i w deszczu.Chciał
być użyteczny dla
świata i ludzi.Gdy umarł,
Paryż zanosił się smutkiem
i płaczem, a wrony czyniły honory
żałobników.
Autor: Danuta Schmeling