Tak ostatnio sobie myślę, że nasz polski świat pełen absurdów pełznie w stronę urwiska, by stoczyć się w przepaść i już nigdy nie wzlecieć miłością. Ludzie naskakują na siebie, niczym sępy, by dać upust swoim polityczno-ideologicznym frustracjom, mając się przy tym za mędrców i panów tego świata, aby tylko komuś boleśnie dowalić, wyszydzić go i sponiewierać w “medialnych oczach”. A jeszcze niedawno – z końcem lat siedemdziesiątych – osiemdziesiątych XX wieku – byliśmy wobec siebie bardziej przyjaźni, mniej cyniczni i samolubni. Nasze relacje były jak na tamte czasy poprawne a nawet dobre, chociaż do ideału brakowało nam jak do nieba… Co się z nami w ostatnim czasie porobiło? Czemu “zdziadzieliśmy” jako ludzie, choć żyje się nam na całkiem dobrym – ekonomicznym – poziomie? Dlaczego jesteśmy oschli i nieczuli?
LIRYKA
POPĘKANI
Wśród
potężnych wirów sumień,
świat detonuje miłość
schowaną
pod podszewką życia.(Nie)tolerancja mylona ze złem
bezlitośnie niszczy ludzkie
więzy.
Człowieczeństwo
popękało.A wy, którzy świat pouczacie –
ślepcy w okularach –
niemądrze mądrzy,
też jesteście popękani.
Nic warci,
choć wypełnieni filozofią
scalania.Rozsypując
moralność na drobne kawałki zniewolenia,
stajecie się zimnymi kamieniami.
Bezduszną materią
poruszającą się w (bez)tlenowym
rynsztoku współczesności.Autor: Danuta Schmeling
Vide: fot. 1. – 2. pixabay