To najtrudniejszy czas w moim życiu, czas oswajania się z przemijaniem mojego ukochanego Taty, którego los obdarował starością – a w związku z tym – przeróżnymi niedostatkami zdrowotnymi, a mnie – do kresu sił i wytrzymałości – wystawia na”próbę ognia”, z której wychodzę mocno poraniona, czasem niezadowolona z siebie, bo brakuje mi sił i entuzjazmu w czynieniu swojej posługi wobec ukochanego taty… Sama Choruję i bywa, że jestem bardzo, bardzo smutna i obolała…Ale żeby była jasność: nie narzekam – po prostu energetycznie wysiadam!
Liryka
Mojemu Ojcu z miłością
Świeca
ciągle się jeszcze pali.
Spokojnie – miarowo,
by przedwcześnie nie zagasić życia…
Lat ma wiele. Prawie dziewięćdziesiąt.
Niejedno widziała.
Każdy podmuch wiatru ją przeraża,
wyginając się jej czarny knot na prawo i na lewo,
jak gałązki nadrzecznej wierzby
opłakującej minione…
Czasem
próbuje ją przygasić
chorobą tęsknoty smutek i niepewność,
ale tlen i szybka reakcja serca
– kapłanów miłości –
wciąż pobudza do życia jej uduchowioną,
świetlistą istotę.
Ale świecy wciąż ubywa…
Każdego dnia niknie w oczach jak marzenia,
których nie da się już żadną reakcją chemiczną
pobudzić do istnienia…
Trawi ją czas – jak wszystko inne –
gubiąc wątek i osnowę.
02 grudnia 2018 r.
Vide: fot. pixabay