To już miesiąc jak mieszkam w domu, w którym się wychowałam i nabrałam szlifów jako człowiek…Oczywiście bywam spokojna, choć czasem przytłaczają mnie wspomnienia… i wtedy uronię łzę, bo za rodzicami i dobrym życiem (za ich sprawą) trudno nie zapłakać… Ale to nie jest czarna rozpacz, jaka dopadła mnie po śmierci Mamy… Śmierć Taty przeżywam inaczej, jakby mądrzej i dojrzalej… bez oskarżania Boga ( i złego losu), że oddzielił mnie od ukochanej osoby. Ale przyznaję się bez bicia, że  przy grobie Taty – wymiękam, jak mawia moja wnuczka Maja, i popłakuję w rękaw, by zrzucić z siebie ciężar pustki i tęsknoty za człowiekiem, który był mi bardzo, bardzo bliski, podobnie jak nieodżałowana Mama…
Na szczęście mam wokół ludzi, których znam od zawsze, moich sąsiadów i ich dzieci oraz wnuki, których obecność podnosi mnie na duchu … Jestem tu swoja… – żadna tam, “madame” – poetka, pisarka… z czego się cieszę. Wynoszenie się samej na wyżyny Parnasu mnie onieśmiela i bardzo śmieszy, bowiem jestem skromną – zwyczajną kobietą, z dystansem do siebie i tego co robię, nie muszę pozować na wyjątkową osobę, bo jest mi to do szczęścia mało potrzebne… Nie znoszę próżniaczych – egoistycznych gierek. Witam nowych subskrybentów i dziękuję, że są Państwo ze mną na dobre i złe!  Zapraszam do czytania. Dzisiaj będzie i poezja, i proza…  – wiersz i kolejny epizod z miniatury epickiej PARYSKI KOCHANEK…
 POEZJA I PROZA
1.
Moje życie posiwiało,
przybrało kształt dojrzalej kobiecości,
smakuje jak francuskie wino i dobry wiersz,
jak mój mąż i pisanie.
Moje życie przejaśniało dobrem
i nie ma już dławiących duszę palpitacji.
Cieszy się pachnącym latem i błogim spokojem, szczęśliwy domem
i wesołą kompanią mądrych, i życzliwych sąsiadów…
2.
Gość w dom… – epizod trzeci
Mieszkanie Isadory zrobiło na przystojnym Francuzie niemałe wrażenie. Widać w nim było dobry gust i rękę kobiety – estetki…
I choć Alexander przebywał w jego wnętrzu krótką chwilę, zachowywał się w nim na tyle swobodnie, by nie odczuwać onieśmielenia, a tym bardziej niemądrego zawstydzenia.
–  Isadoro, kochanie, czy mogłabyś mi wskazać pokój gościnny, łazienkę i WC ? – zagadnął dziewczynę Alexander.
–  Oczywiście, że mogę – odpowiedziała grzecznie. – Zacznę od początku: po prawej stronie masz pokój gościnny, który jest wyłącznie do twojej dyspozycji, na wprost:  łazienkę i WC, zaś po lewej stronie mieści się pokój dzienny oraz mój gabinet
i sypialnia… – wyrecytowała jednym tchem, niczym studentka podczas ważnego egzaminu semestralnego. Rozgość się i czuj się tak, jakbyś był u siebie w paryskim domu!
– Dziękuję – wyszeptał półgłosem Alexander i czym prędzej przeniósł swój pokaźny bagaż z przedpokoju do pokoju gościnnego,
a potem bez skrępowania udał się do łazienki, by wziąć szybki prysznic.
W tym czasie Isadora nakrywała do stołu, aby poczęstować gościa przekąską i tradycyjnym polskim obiadem z lampką wytrawnego, niekoniecznie francuskiego wina. Dała sobie trzy kwadranse na ogarnięcie siebie i posiłku. Miała bowiem zamiar po Alexandrze odświeżyć swoje ciało i zadbać o jego wygląd, a nowe ciuchy, jak również delikatny makijaż, miały jej w tym dopomóc. Cisza przerywana szumem wody nurkującej w odpływie brodzika sygnalizowała, że Francuz zmywa z siebie ślady samolotowej podróży i zmęczenia.
– Alexandrze, długo jeszcze będziesz zajmował łazienkę? – wyrzuciła z siebie zniecierpliwiona Isadora.
– Za chwilę wychodzę, kochanie. – A które są moje ręczniki? – pośpiesznie dodał. Jego męski głos, dobiegający z wnętrza małego pomieszczenia, burzył monotonną ciszę jej wrocławskiego mieszkania. – Ręczniki masz w ażurowej szafce, wiszącej po prawej stronie umywalki – odpowiedziała, zaskoczona kolejnym pytaniem. Ale nie miała mu za złe, że dociekliwie pyta, w końcu to prawo każdego wyjątkowego gościa.
Gdy Alexander opuścił łazienkę i udał się do swojego pokoju, Isadora skorzystała z okazji i zadbała o swoje ciało oraz wygląd. Jej myśli skupiały się na osobie obcokrajowca. Była ciekawa jego pierwszych wrażeń z pobytu w Polsce. Jeszcze tylko mgiełka dobrych perfum i będzie gotowa na oficjalną część spotkania.
Spojrzawszy na zegar, udała się do kuchni, by wreszcie wypełnić honory pani domu… Odgrzewanie wcześniej przygotowywanego posiłku nie zajęło jej wiele czasu, dlatego z przyjemnością przeniosła wszystko na uprzednio nakryty i przystrojony stół,
i poprosiła ukochanego gościa do jadalni.
  – Halo, kochanie! Zapraszam na posiłek. Przejdź, proszę do jadalni – rzekła zdecydowanym głosem, jakby się bała, że przyciszony głos rozejdzie się echem po wielkim mieszkaniu, bez zainteresowania jej chłopka.
– Już idę!  I wyszedł, piękny, i pachnący ubrany w markowe ciuchy kupione w jednym z tych sklepów, do których przeciętniacy raczej nie zachodzą.
– Wow, jak Ty pięknie wyglądasz! – wpatrując się w Alexandra, wręcz wykrzyczała. A on niespodziewanie podszedł do niej, odsunął krzesło, by Isadora zajęła miejsce i przysunął ją do stołu, po czym sam udał się na swoje miejsce i  nie spuszczając oczu z ukochanej, kontynuował rozmowę. A pachniał po prostu bajecznie!
– Naprawdę uważasz, ze wyglądam pięknie? – Właśnie tak uważam – odpowiedziała przyciszonym głosem, jakby się bała, że za dużo powiedziała… Tej nastrojowej – łapiącej za serce – sytuacji dodawał wykwintnego smaczku przyozdobiony białym obrusem, polnymi kwiatami, stół z polskimi potrawami, które na tle kolorowych kwiatów prezentowały się naprawdę  czarująco i wspaniale.
– Proszę, częstuj się! – dziewczyna zachęcała Alexandra do konsumpcji. – Sama wszystko, kochanie przygotowałaś?  – zarzucił Isadorę pytaniem Alex, by zrzucić z siebie ciężar ukrywanej tremy…
– Oczywiście, że sama. Gospodyni, pani Aldonie, dałam na czas twojego pobytu w Polsce – wolne. A ta dziękując mi, z radością udała się do swojego domu w niedaleko oddalonej od Wrocławia – Legnicy, miasta słynącego przede wszystkim z imprezy kulturalnej Satyrykon… i wymuszonego  przed laty romansu jego mieszkańców z wojskami radzieckimi.
 Danuta Schmeling
Vide: 1. fot. priv. – 2. fot. autorstwa Joanny Michałkiewicz
 
Author

Write A Comment