Moja wyobraźnia i miłość do natury często zatrzymywała się w moim życiu na górach i pagórkach. W przeszłości nawet sama po nich chodziłam, by być bliżej ich potęgi i wszechobecnego Boga. Piękna uświadamiającego człowiekowi, marność jego i swojej istoty, i tego, co materialne – przemijające… Ten, podobnie jak poprzedni, wpis jest sprowokowany ostatnimi – tragicznymi doniesieniami z Himalajów i całą tą bezsensowną dyskusją o tym: Kto i po co? Pozdrawiam jeszcze smutna i przejęta, ale pogodzona.
Liryka kontemplacyjna
Góry
to potęga Boga – Człowieka,
którego moja dusza wielbi
i ciągle w sobie poszukuje…
Orogeneza:
świadomości, miłości,
życia, świata i szacunek bliźniego. Moja egzystencjalna wspinaczka
na szczyt góry: NEBO,
najtrudniejszy z celów.
Prawda! – rzekło echo.
– Sporo, jak na jeden byt, tego!
***
Granatowo-żółte niebo,
stromych myśli rozwidlenia.
Cisza i powiew świszczącego wiatru.
Czymże są?
Tajemnicą współistnienia…
Legnica, 30 – 31 stycznia 2018 r.
Vide: fot.priv.