Gdy ma się głowę pełną myśli i dwadzieścia lat – jak ja kiedyś – wydaje się człowiekowi, że ma się cudowny – niezawodny pomysł i sposób na piękne, szczęśliwe – udane życie. Nic bardziej mylnego! Niestety życie “w realu” szybko zweryfikowało moje myślenie i próżne wyobrażenie o sobie, i świecie. Często bywałam pod wozem, zamiast na wozie. Ale nie panikowałam, bo podświadomie czułam, że każde potknięcie i porażka jest po coś, i w ostatecznym rozrachunku wyjdzie mi tylko na dobre. I dzięki Panu Bogu – wyszło!

Czterdzieści lat później, czyli w chwili obecnej, z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć: Nie czuję się nieszczęśliwą – jestem spełnioną kobietą, brulionową do niedawna autorką – poetką; zwyczajną kobietą: żoną, matką i babcią, co mnie w pełni satysfakcjonuje!

L I R Y K A  W S P O M N I E N I O W A
“Tak było”
Wiele sobie
kiedyś obiecywałam:
że w moim życiu
nie będzie bojaźni,
nienawiści,
czarnych żalów,
ran na głębokość studni.
Wiele także
sobie wmawiałam:
że życie nie kopie,
nie osacza,
nie pęta – nie boli.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                            Zrównałam
niepewność z nadzieją.
A potem metodą zero-jedynkową
spacyfikowałam siebie,
by następnym oddechem
ulec prawu tautologii i sprawić,
by życie fałszywe
przeszło w fazę życia prawdziwego.
Odrodziło mnie
pragnieniem trwania w harmonii duszy
i ciała. Powtarzanym echem…
Tych samych słów i zdań,
co nie dzielą,
lecz miłością skrzeczą
i łączą.
Jak konie
biegną po wertepach danego mi czasu.
9 stycznia 2018
Vide. fot. priv.
Author

Write A Comment