Gdy ma się głowę pełną myśli i dwadzieścia lat – jak ja kiedyś – wydaje się człowiekowi, że ma się cudowny – niezawodny pomysł i sposób na piękne, szczęśliwe – udane życie. Nic bardziej mylnego! Niestety życie “w realu” szybko zweryfikowało moje myślenie i próżne wyobrażenie o sobie, i świecie. Często bywałam pod wozem, zamiast na wozie. Ale nie panikowałam, bo podświadomie czułam, że każde potknięcie i porażka jest po coś, i w ostatecznym rozrachunku wyjdzie mi tylko na dobre. I dzięki Panu Bogu – wyszło!
Czterdzieści lat później, czyli w chwili obecnej, z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć: Nie czuję się nieszczęśliwą – jestem spełnioną kobietą, brulionową do niedawna autorką – poetką; zwyczajną kobietą: żoną, matką i babcią, co mnie w pełni satysfakcjonuje!