Dzień dobry! Każdy z nas – ja i Państwo zmierzamy do “biblijnego Emaus”. Naszej niebieskiej ojczyzny, czy nam się to podoba lub nie… Nieważne jaki jest w danej chwili nasz status społeczny i ekonomiczny, kim jesteśmy i czym się na co dzień zajmujemy. Wszytko to jest banalnym dodatkiem do rzeczywistości, nic poza tym, bo i tak – rzekomo – zostaniemy rozliczeni z miłości do innych ludzi. To miłość jest kwintesencją życia. Dlatego dzisiaj znów będzie o miłości…Zapraszam do czytania. Pozdrawiam, jak zawsze – do rychłego zobaczenia.

POEZJA

„W drodze do Emaus”

Kocham życie,
które mi ofiarowało Niebo
od wczesnych godzin porannych
do późnych godzin wieczornych
na planecie Tobie oddanej,
Panie!

Nie przekraczam
tabu języka ani wiary.
Kocham (bliźniego) miłosiernie,
jednostajnie,
gdy bywam szczęśliwa
i nieszczęśliwa.

Modlę się ustami, sercem i myślą –
miłością dotykającą prawdy.
Ciągle jestem w drodze do Emaus,
wiedziona światłem zmartwychwstania,
by zbawiać duszę.

Szukam Cię Panie,
bo z grzesznej Ziemi do Raju dojść muszę,
ja, kobieta współczesna,
pokusą szatana zwiedziona – upadła.
Przez krew i mękę Twoją wyzwolona.

13 marca 2016 r.

PROZA

Powroty – cz.1

Dzień stawał się coraz dłuższy. Krzysztof nie ukrywał zadowolenia, że w biznesie kręci się jak należy, a pracownicy okazują mu szacunek i zadowolenie. Czytał faktury machinalnie, jakby pieniądze nie były dla niego tak ważne jak uczucie, któremu oddawał się od kilku tygodni z taką radością i zaangażowaniem. Był zadowolony, że los podarował mu wymarzoną kobietę i miłość – nową perspektywę życia, w której tylko niektóre elementy wydawały się być przestarzałe, aczkolwiek do przeżywania dnia: sekund, minut i godzin, miesięcy – w rezultacie lat – po prostu niezbędne.
Każdego dnia budząc się o tej samej porze, spoglądał na zdjęcie Józefiny, by zaspokoić tęsknotę widokiem ukochanej kobiety. Myślał o niej, pragnął jej, dlatego nie bacząc okoliczności zawodowe, postanowił czym prędzej pozałatwiać wszystkie sprawy i udać się po południu na poznański dworzec PKP, by wyruszyć w kolejną podróż do Wrocławia.
Wspomnieniami nie mógł przecież zaspokoić pożądania. Ale tak naprawdę nie chodziło tylko o seks i pieszczoty – potrzebował zainteresowania, wsparcia – kobiecej uwagi. Oczywiście, że trzymał w ryzach swoją rozpasaną wyobraźnię, której implikacje nie były jemu samemu w stu a może więcej niż stu procentach dobrze znane. Ale jak to w życiu bywa, miłości nie da się rekompensować wyłącznie pięknymi marzeniami… Każda miłość wymaga od człowieka empirycznego doświadczenia. Praktykowania czułości wespół ze zmysłowością. Tak było od zawsze, jest i będzie, chyba że ludzkość oprotestuje miłość, zaprze się lub ograniczy jej naturalne prawa.
Na dworze robiło się szaro. Krzysztof szedł w stronę dworca. Uśmiechając się do samego siebie, pomyślał: Wreszcie będę mógł odetchnąć od zgiełku poznańskiego świata, jakby ów świat nafaszerowany był przesadną obowiązkowością, która nie pozwalała mu szczęśliwie żyć i funkcjonować. Cieszył się, że za parę godzin weźmie w ramiona Józefinę i będzie mógł dzielić z nią cudowne, niezapomniane chwile.
Tak czy owak czuł się wspaniale, choć zmęczenie po długim dniu dawało mu się we znaki. Zakrył twarz dłońmi i przeciągnął się jak dziki kot, podążając w stronę peronu. Świst nadjeżdżającego pociągu wyrwał go z zamyślenia. Nawet ludzie prący do przodu, by znaleźć się jak najbliżej wejścia do drzwi, nie byli w stanie popsuć mu humoru.
– Halo! Niech mi pan pomoże – głos starszej kobiety wyrwał Krzyśka z zamyślenia.
– Oczywiście – odpowiedział lekko zdezorientowany Krzysztof, odbierając bagaż od leciwej kobiety w pożółkłym ze starości kapeluszu.
– Proszę podać mi rękę – wyrwał ją z zakłopotania.
– Dziękuję młody człowieku! – powiedziała nieznajoma. To miło z pana strony, że pomógł pan osiemdziesięciolatce.
– Piękny wiek i piękna kobieta – odpowiedział, by zrobić nieznajomej przyjemność. Ale na ten komplement kobieta nie miała już czasu, brnąc przez korytarz pociągu wraz ze swoim niewielkim, ale przyciężkawym bagażem. Ciekawe, dlaczego w życiu przydarzają się ludziom takie chwile, które powodują w nas spontaniczną dobroczynność?

A jednak jesteś – cz. 2

Niestety do spotkania Krzyśka z Józefiną nie doszło, ponieważ chcąc zrobić sobie wzajemną niespodziankę, rozjechali się w przeciwnych kierunkach. Ani on, ani ona nie przybliżyli się do siebie czwartkowego wieczoru z czułością przynależną miłości, której tak bardzo – od dwóch, może i nawet trzech tygodni – oboje potrzebowali. Dopiero w sobotę, by nadać posmaku egzotyki temu niefortunnemu skądinąd zdarzeniu, spotkali się w Hotelu Rzymskim w Poznaniu. Zdzwoniwszy się do siebie w samotną, piątkową – na dodatek: hotelową zimną noc – doszli do telefonicznych uzgodnień, żeby doszczętnie nie zmarnować czasu na zbyteczne pakowanie rzeczy. Samo powitanie było w ich wydaniu ekscentryczne a nawet zabawne.
– Jesteś – szepnęła Józka, gdy Krzysztof stanął po drugiej stronie korytarza.
– Jak ja na ciebie długo czekałam. Zbyt długo, by nie czuć w sobie pustki i namiętności pożądania, której nie potrafię się już w żaden logiczny i skuteczny sposób oprzeć – mówiła. Krzysiek wsłuchiwał się w jej słowa niespokojnie, pośpiesznie ściągając z siebie płaszcz i marynarkę, by poddać się miłosnym praktykom Józefiny. W jakim tempie znaleźli się w łóżku, trudno powiedzieć, ale puentując tę historię i przyczynek do kolejnej opowiastki powiem wymijająco: było im ze sobą naprawdę dobrze! Tylko hotelowy pokoik na piętrze przypominał im obojgu, że ta noc nie może trwać wiecznie… I nie trwała, gdyż następnego dnia po obfitym śniadaniu zjedzonym naprędce, trzeba było wracać do swoich domowych obowiązków i zająć się od poniedziałku – jak zawsze – karierą zawodową.
Wracali do siebie ze wspomnieniem intymności, która jak spoiwo czyniła z ich ciał i duszyczek jedność – z myśli sentymentalną podróż w głąb siebie i świata, który dawał im szansę na przeżycie wspólnej przygody i miłości, która okrawała ich onego czasu z doznań, jakie daje przyjaźń i zadowalający obie strony dobry, choć nieco wyuzdany seks. Ale niby czemu mieli się wstydzić swoich instynktów i pragnień, przecież przeżywanie miłości to elementarna część naszego życia – dobra lub zła – na tyle istotna, by o nią walczyć i się nią chlubić. Dlatego mimo wymuszonego rozstania, nie odczuwali złości, wiedzieli bowiem, że będą do siebie wracać i wracali. Aż któregoś dnia Krzysiek postanowił na jakiś czas wyjechać w interesach o Hamburga. Powstała wtedy w życiu Józefiny przygniatająca pustka, jakby odebrano jej tożsamość i ubezwłasnowolniono pełną temperamentu i tkliwości duszę.
Na szczęście świat nie składa się wyłącznie z romansowych epizodów życia człowieka. I oby tak jak najdłużej było! Są przecież ponad flirtem i zwyczajnością rzeczy ważniejsze… Boże, jak inne i bardziej ważne od tego wszystkiego, co zwie się – romansowym szczęściem i powodzeniem? Krzysiek przecież przed Józefiną nie uciekał, lecz wyjechał, by szukać kontrahentów do robienia dobrych interesów za granicą, więc nie ma po co robić zamieszania i afery…

Autor: Danuta Schmeling

Author

Write A Comment