Artysta!  Któż to taki? Od dziecka wmawiano mi, że to ktoś wyjątkowy, bo rzeźbi, maluje, komponuje, pisze wiersze, powieści… W istocie rzeczy to zwyczajny człowiek, pełen wielu sprzeczności w sobie i słabości. Ale i także cnót , i walorów osobistych, choćby przez wzgląd na swój nieprzeciętny (do czegoś) talent. Wszyscy go mamy! Wierzę w to, jak kiedyś wierzyłam w złe duchy i magię…
Jedni potrafią pięknie śpiewać, inni wypiekać ciasta i chleb, jeszcze inni są wspaniałymi animatorami życia kulturalnego w swoim mieście lub na wsi, a Ci mniej zauważalni: matki, ojcowie – żony, mężowie po prostu żyją w cieniu własnych obowiązków, chyba, że mają jakieś hobby i są kontenci z tego, co w wolnych chwilach robią bez rozgłosu i sławy… Cenię ich trud i kreatywność najbardziej, bo są artystami codzienności, bez konieczności udowadniania komukolwiek i nieustannego potwierdzania, że coś potrafią i znaczą… A ja ? Cóż ze mną?  Ja w dzieciństwie, jako dziewięciolatka – dziesięciolatka, marzyłam o tym, by pisać. Uprawiać hobbystycznie prozę lub poezję albo równolegle jedno i drugie.
A potem wydoroślałam i zaczęłam uczyć w szkole. Pokochałam swój zawód i moich uczniów najszczerzej jak potrafiłam… Z bólem serca odchodziłam na emeryturę, ale nie miałam wyboru – zdrowie podupadło, życie nie oszczędzało emocji i to co kiedyś robiłam w tajemnicy przed rodziną i znajomymi, gejzerem poniosło mnie na wyżyny – nie szczyty – rodzimej – polskiej literatury… – ale to przecież szczegół… Piszę dla siebie i innych, by uszczęśliwiać słowem, bo wierzę w ich moc i terapeutyczne możliwości. Nic tak nie poprawia złego nastroju i samopoczucia jak  przeczytany ” fajny” kawałek czyjejś poezji lub prozy… albo spektakl TV lub film… Ja zapraszam Państwa jak zawsze do literatury, bo z aktorstwem niewiele mam wspólnego…
Liryka  (z odrobiną dziegciu)
Pokalana 
grzechem Ziemia
wytrwale czeka na czas zapłaty
za miliard żyć
danych człowiekowi.
Epokom… 
Potępia
ją zło i ludzkość.
Bezduszne –
minione czasy:
ciała palone na stosach czarownic
i w piecach –
komorach śmierci.
Płomienne
mowy szaleńców
ciągle sączą jad
niezgody,
stawiając warunki.
Napuszczają człowieka
przeciwko dobru
niewinnemu jak dziecko.
 Jak wiosenna burza!
Trwonią w czeluściach nowomowy
moralny pokój!
Siostro Nieba,
ogłupiana Ziemio,
zapamiętaj:
pochód po nagrodę do Boga
to nie parada
i według Jego praw,
pomiędzy męskim
i żeńskim pierwiastkiem 
nie ma znaku równości.
Miłość to znaki  (po Bożemu )
przeciwne…
Nigdy tożsame!
Czekasz na ugodę,
złagodzenie praw?
On nie popuści!
Jeszcze długo poczekasz,
jeszcze długo poczekasz,

 

Autor: Danuta Schmeling
Vide: fot. pixabay, 
 
 
Author

Write A Comment