Dwa lata temu, czyli w 2016 roku, napisałam takie oto opowiadanie:

SŁOWAMI “INKI” –  DANUTY SIEDZIKÓWNY
Byłam niezłomną. Niewiele obchodził mnie świat, jaki proponowali bliźnim po zakończeniu drugiej wojny światowej – moi rodacy, sojusznicy zwycięskiej armii ZSRR… – polscy „patrioci”, dla których ideologia socjalizmu stanowiła trzon światopoglądu i wszelkich mechanizmów jego oddziaływania w sferze społeczno-obyczajowej, edukacyjnej, kulturalnej, także – o dziwo – religijnej, etc. Czy byłam świadomą tego w co się angażuję, składając po raz pierwszy w 1943 roku przysięgę w 5 Wileńskiej Brygadzie Armii Krajowej, 4 szwadronie?
Oczywiście, że wiedziałam. Przystępując do walki zbrojnej przeciwko niemieckiemu najeźdźcy a po zakończeniu wojny – „wyznawcom” i wiernym “sługusom” Armii Ludowej – w strukturach podziemnej, wileńskiej organizacji AK, w oddziałach „Łupaszki”, „Konusa”, „Piasta” i „Mścisława”, jako skromna sanitariuszka, a także niepozorna kancelistka, pragnęłam jedynie służyć ojczyźnie prawdziwie wolnej, gdzie hasło: Bóg, Honor i Ojczyzna wyznaczały kierunek prawdzie, dobrobytowi Polaków, cokolwiek to w realiach powojennych – mojej ojczyzny mogło znaczyć…i znaczyło. Doskonale wiedziałam, jakie grożą mi za to konsekwencje, tym bardziej, że świat Europy Wschodniej coraz odważniej zmierzał w stronę ideologii Lenina, Engelsa i Marksa, tocząc bój o bezwzględne podporządkowanie się sowieckiej propagandzie i wszechwładnej Rosji. Moje osiemnastoletnie serce krwawiło, gdy patrzyłam na powojenne cmentarzyska polskich miast i wsi…Zgliszcza i zrujnowany działaniami wojennymi i pożogą kraj…
Ale były we mnie: nadzieja oraz wielkie marzenia. Wiele marzeń, że w mojej umęczonej ojczyźnie będzie panował przedwojenny porządek, ideały zapamiętane i wyniesione z domu, i ze szkoły, unoszące wszystkie polskie dzieci, młodzież i dorosłych na wyżyny wyobrażonego nieba. Sprawiedliwości społecznej. Realnego, autentycznego braterstwa między ludźmi i narodami. Pragnęłam domu, męża i gromadki dzieci – spokoju, dostatku oraz miłości takiej jak w wierszach polskich poetów, m.in.: Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej czy w powieściach znanych i uznanych pisarzy okresu dwudziestolecia międzywojennego. Pragnęłam…Nikt nie przypuszczał jednak, że moje życie zakończy się tak szybko, bo 28 sierpnia 1946 roku. Ja sama nie mogłam uwierzyć, że w momencie aresztowania mnie we Wrzeszczu, mój los jest przesądzony.
Z jednego jednak jestem bardzo, bardzo dumna. Podczas wielogodzinnych przesłuchań w gdańskim WUBP, żadnego z moich kolegów czy koleżanek nie wydałam, zachowując się po prostu, jak trzeba…
Danuta Schmeling
Vide: fot. pixabay
 
Author

Write A Comment