Od dziecka zastanawiało mnie puste miejsce przy stole wigilijnym. Jaka jest jego symbolika i wyjątkowość? Rodzice tłumaczyli mi, że to miejsce dla zmarłych krewnych, potem, że dla strudzonego wędrowca. Ja sama wiele lat temu wymyśliłam swoją własną teorię na ten temat, której się niewzruszenie trzymam: puste miejsce przy wigilijnym stole w moich polskim domu jest dla tych, którzy dotknęli prawdy o Bogu, co przeminęli, lecz wspomnieniem i minioną miłością są przywiązani do Ziemi i swoich bliskich. Dlaczego? Żyję wiele długich lat i nigdy żaden strudzony wędrowiec nie zapukał do drzwi rodzinnego domu ani mojego mieszkania, choć wyczekiwałam go z radością i zaciekawieniem od dziecka; więc przemianowałam tę symbolikę na moją własną i niczego już w niej nie zmieniam. Mistycyzm tego wieczoru i tak zrobi swoje – stanie się przepowiadanym Ciałem.
POEZJA O SŁOWACH i MIŁOŚCI
Pstrokate słowa
wznoszą się,
to opadają na dno
kawiarnianych filiżanek,
niczym ptaki…
Amplitudą szeptu
i trzepotu skrzydeł
otrząsają się z nadmiaru wolności.
Bywa, że pierwszym i kolejnym –
pełnym łykiem,
z mocy miłości milczą,
bo mają prawo do pokoju –
niemówienia bzdur wśród pospólstwa.
Boją się pokuszenia
zacietrzewionej głupoty języka –
rebelii bez powodu.
Zmierzchu –
końca mądrości w sobie.
“(…) byśmy siedli pospołu…”
Pastorałką
obwieszczę całemu światu,
że Pan się narodził.
Modlitwą
wschodzącą pierwszą polską gwiazdką.
Opłatkiem na białym obrusie.
Miłością,
która nie udaje ludzkiego przywiązania.
Tęsknotą za betlejemskim światłem i prawdą,
która z nieba jest nam dana.
Zaproszeniem do wigilijnego stołu
byśmy siedli pospołu
i cieszyli się, że jeszcze żyjemy.
Trudzimy się życiem.
Vide: fot. priv.