JA I LUNA 

Gdy księżyc pełnią
jak kwiat białej kamelii rozkwita,
wraz z małą gwiazdą
na czarnym – spokojnym niebie.
Budzę się
niby lunatyczka
by wypatrzeć w tę noc bezsenną
– jak dawniej bywało – mój Panie,
Ciebie.

Nie żałuję
nic a N I C,
że mój sen dzisiaj na
kilka kwadransów kapryśnie znikł,
bym na sklepieniu nieba prastare
światło tajemnicy znowuż ujrzała.
Bym mogła
kolejny raz spojrzeć
na dzieło Stwórcy – podziwiać je –
jak wtedy, gdy życiem,
ciekawością świata, miłością natury dojrzewała.

Nie mam żalu do nikogo
o cofanie wskazówek zegara.
To tylko chwilowa zachcianka,
umowny znak, dziwactwo – fałszywa ułuda.
Luna –
cały wszechświat –
strefy komfortu na Ziemi ludziom
nie przywróci.
Ani tamtych wiosen, ani poranków wybudzonych śpiewem kogucim…
A może kiedyś przykazaniem troski
o los człowieka
i zgodą rozumu, i miłości się uda?

Autor: Danuta Schmeling

Vide: fot. priv.

Author

Write A Comment