“W miłości nie ma optymizmu, szczególnie wtedy, gdy kłamiesz Zulu…” – tak mogłabym zacząć pisać swoje kolejne opowiadanie, ale ja postanowiłam napisać wiersz o czasach, w których żyłam, a w których kochało się na sto pięćdziesiąt procent normy, budowało na jeszcze więcej i idealizowało świat szarych ulic, domów i interpersonalnych zażyłości na ogromną skalę, choć żyło się po peerelowsku: zwyczajnie i pospolicie: klęło jak szewc i paliło “Sporty”…
LIRYKA WSPOMNIENIOWA
 
Szarość PRL – u
nie była taka szara,
czytało się “Pana Tadeusza”,
“Jezioro Osobliwości”
lub “Zapałkę na zakręcie”,
a na prywatkach tańczyło
do przebojów zespołów “Breakout”
albo “The Beatles”.
Tak było prawie w całej Polsce –
wszędzie.
 
Na randki
chodziło się po szkole,
miało marzenia nie z tej Ziemi.
Kochało zachodnie kino i przygodę,
by wyrwać się z peerelowskiej
Krainy Szarości i Cieni.
 
Aż przyszła “Solidarność”
i świat się zmienił.
To co marzeniami Polaków było,
w wolność się zmieniło.
Dzisiaj wspominam tamten czas
z nostalgią,
bo to co szarością we mnie nasiąknęło
wbrew pozorom,
pięknym –
kolorowym życiem było..
 
Dzisiaj korzystam
z dóbr cyfryzacji i techniki,
pisuję tu i ówdzie swoje rymowanki,
szukam sposobu,
na utrwalenie pospolitości –
dwudziestowiecznej epoki,
w której się wzrastało,
myślało i niepospolicie żyło.
23 września 2018 r.
Vide: fot. pixabay
 
Author

Write A Comment