Czym jestem starsza, tym trudniej mi pogodzić się z myślą, że wszytko – całe to egzystencjalne piękno! – jest tylko ulotną chwilą. Podobnie jak ja, moje pisanie, miłość… Reszty nie skomentuję, bo szkoda słów na zaklinanie i odczarowywanie ludzkiego przeznaczenia… Życzę Państwu, udanego weekendu.
Liryka bez podwójnego dna
Obudziłam
swoje marzenia
i znów jak dawniej
jesteś blisko mnie,
kochana.
Beztroska, szczęśliwa,
zjednoczona z moim sercem
i z błogimi myślami…
Widzisz!
Obojętny świat
i bezwzględny czas
nie złamał mnie
ani rozpaczą, smutkiem,
ani słonymi jak sól łzami.
Możesz być
ze mnie dumna.
Już nie płaczę.
Kocham Cię tęsknotą,
wiatrem, stokrotkami
i polnymi makami, i chabrami.
Jestem silną kobietą,
jak chciałaś.
Czasem mi tylko żal,
że wszystko nagle –
matko –
szarugą jesienną się skończyło.
Odeszło chwilą,
jakby nigdy na ziemi
miłością ani przyjaźnią nie było.
17 lutego 2018 r.