Prozaicy i poeci prześcigają się w twórczości o miłości, nadając jej nowych znaczeń: metafor, epitetów – egzaltowanych form językowych. Wykrzyknikowego wzmocnienia: “och-ów, ach-ów, ech-ów” i Bóg jeden wie, czego jeszcze; a wszystko po to, by wzbudzić zainteresowanie Czytelnika… W sumie dobra taktyka, by zaistnieć lub wzmocnić swoją pozycję w literaturze.
Dla mnie jest to o tyle ważne, bo wraz z pisaniem o życiu i miłości – jej przejawach (od fascynacji po obawę i nienawiść) dojrzewam jako kobieta. I co z tego, że niedługo – jak Bóg da – skończę sześćdziesiąt lat? W głębi duszy ciągle czuję się młodo i myślę, że życie autorki – poetki, pisarki – obliguje mnie do tego, by od czasu do czasu mierzyć się z tym wyświechtanym przez media i codzienność – niebanalnym tematem. Popularyzowanym w poezji, epice i dramacie, nie wspominając o piosence...
LIRYKA WYZNANIA
Zakwitasz miłością –
purpurą pożądania.
A ja kwitnę Tobą.
Dotykiem twoich ust
ściągam z siebie
fałszywą wstydliwość.
Żar lejący się
z wnętrza moich oczu
odsłania we mnie Twój
obraz przemieniony
w czarującą zmysły –
intymną męską bliskość.
Odsłania także
istotę splątania
naszych spoconych ciał
przejętych dreszczem,
jękiem księżyca –
upalnej,
bezwietrznej nocy.
spowitej tajemnicą szafiru
i fioletu;
zapachem miłości:
potu i głośnej ekstazy,
wrażliwej imaginacji…
Vide: fot. – 1. i 2. priv.