Nic tak nie poprawia krążenia, niż nocne czuwanie i pisanie wierszy…

Najpiękniejsze wiersze powstają nocą lub szarym,
bezwonnym porankiem!
Dlatego dzisiejszej nocy piszę,
ciągle piszę,
bo czuję w sobie potrzebną do pisania melancholię
i słyszę wszędobylską ciszę,
którą uwielbiam!
Tak jak kocham tykanie starego zegara,
który jak nocna mara
pozbawia mnie spokojnego snu
i rytmicznego oddechu…

Mój dobry Boże!
Ileż takich nocy w mym życiu bywało – naprawdę nie pomnę ?
Jedynie wspomnę,
że zawsze kochałam te wyjątkowo
nadęte myślami i wzruszeniem chwile,
nawet uciekanie od rymów,
które rzekomo nie są dzisiaj takie modne…
Chociaż uważam,
że szlachetny rym jest niczym prawdziwek
w garnku z bigosem,
wymieszany z ludzkim losem!
Zapity czerwonym,
pół słodkim winem dla wzmocnienia siły,
żeby móc, gdy nadarzy się okazja, uciekać od marazmu
i bezsilności trwania – ludzkiego przemijania…

 

Author

Write A Comment