Gdy mamy po dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści lat wydaje nam się, że złapaliśmy Pana Boga za nogi; bo praca dobrze płatna, żona i kochanka na boku, i vice versa, bo samochód dobrej marki, pieniądze i sława… Wszystko to niewiele znaczące szczegóły. Tak naprawdę nasze życie jest jednokrotnym incydentem, które bywa i jest ograniczone czasem, dlatego warto o nie zatroszczyć się od strony duchowej, dzięki czemu poczujemy się wolnymi ludźmi. Mam na myśli dbanie o sferę wyznaczoną nomenklaturowym określeniem: sacrum i profanum. Dla mnie te dwie przenikające siebie sfery, to ludzkie sumienie. Moralna samoświadomość, czyniąca z “człekokształtnych” – ludzi silnych i mądrych albo słabych i głupich. Odróżniających dobro od zła lub niekoniecznie. Czemu o tym wspominam? Od wielu lat odnoszę wrażenie, że jestem przesycona wartościami, które nie negują w świecie istnienie zła, hipokryzji i tarzania się błocie, które po niskiej cenie, wręcz za darmo, ofiarowuje światu nowoczesna moralność. I choć szanuję cudzą wolność osobistą i światopogląd, to jednak nie godzę się na umniejszanie rangi ludzkiego życia, jako świętości danej nam z Nieba. Uważam bowiem, że skoro jesteśmy genotypem samego Boga, który stworzył człowieka: Adama i Ewę na swoje własne podobieństwo, powinniśmy być wyjątkowi w swoim człowieczeństwie i pod każdym względem niemal doskonali, cokolwiek doskonałość na tym świecie oznacza. Kończąc niniejszy wstęp, zapraszam do lektury.
P O E Z J A
Dotykasz mnie życie lubieżnie.
Bez mojej zgody na pustą ekstrawagancję.Wyrywasz
z kontekstu całości:
harmonii i sumienia.Robisz
przy tym wiele szumu
i medialnego hałasu,
czyniąc ze mnie niewolnicę swoich czasów.
Nierządnicę zmysłów. Brukowej moralności.Halo, halo!
Świat mnie taki nuży i złości.
Chcę być sobą, nie tobą!Zrozum!
Potrzebuję koncentracji na drugim człowieku.
Chcę być skupiona na nim,
nie na echu!
Pogłosie świata!Chcę,
by moja dusza była miłością bogata.
Niezależna! Mentalnie staroświecka.Danuta Schmeling