Archive

październik 2017

Browsing

Miłość do granic czy bez granic?

Termin mojego wyjazdu przesunął się o kilka dni z przyczyn ode mnie niezależnych, więc jestem. Znów coś napisałam. Ale najpierw powitam nowych CZYTELNIKÓW bloga. Dziękuję, że są Państwo ze mną. A teraz pora na autorskie zagajenie:

22310485_1638773879519754_3674607275365208256_n

Ostatnie wydarzenia w Polsce nastroiły mnie nadzieją, że może zapanuje w naszym narodzie ład i pokój wewnętrzny, taki prawdziwy – nie na pokaz… Bo, co ludzie powiedzą? Ale płynący z potrzeby serca i szacunku do drugiego człowieka. Bez oceniania, wyśmiewania – korekty ludzkich charakterów, etc. Fajnie jest żyć ze świadomością, że po drugiej stronie ulicy, monitora laptopa, kraju – są ludzie, którzy są dobrzy i czuli na potrzeby emocjonalne (społeczne) innych ludzi: czasem samotnych, chorych, spragnionych kontaktów z bliźnimi…Dlatego tu jestem! Może podołam poprawić Państwu samopoczucie i wlać w Wasze serca – szczyptę otuchy słowami. Może się uda?

P O E Z J A wyciągnięta z kufra:

1.
“Paryski wierszyk” / (Wiersz napisany w Paryżu)

Kobieto!
Jesteś solą w mym oku,
jesteś pięknym,
mgielnym marzeniem:
goryczą i nadzieją –
tkliwym wspomnieniem!

Wspomnieniem wielkiego cudu,
co się w moim życiu zdarzył
i mnie mężczyznę miłością obdarzył.

Dlatego dziękuję Ci
za to:
żeś przez długie lata ze mną była –
taka niezwyczajna,
zwyczajna –
po ludzku prawdziwa.

Dziękuję Ci
za wszystko:
za miłość bezpieczną,
za nasze dzieci,
ciepłe obiady
i przyjaźń serdeczną.

Dziękuję za kochanie,
wiele uczuć szczerych,
za dobro
i za zło,
napuszone fochy
i dobre maniery.

Dziękuję za milczące
niekochanie,
żal i łzy zazdrości –
za swoje istnienie,
a także wdzięki kobiecości.

27 stycznia 2012 r.

DSC_0732

2.

Moje życie przejaśniało dobrem
i nie ma już dławiących duszę palpitacji.
Cieszy się pachnącą jesienią i błogim spokojem,
szczęśliwym domem,
gwarną ulicą.
Deszczem.

10 lutego 2012 r.

3.

Nie jestem predestynowana do pisania prawdy o człowieku.
Nie mam na to żadnej licencji,
ale mam bystre spojrzenie i język cięty
szczyptę inteligencji
i humoru.

04 maja 2012 r.

U podnóża tajemnicy człowieka
jest wielka,
popielata przestrzeń,
do której ma dostęp nasza świadomość!

Im więcej jej,
tym bardzie jesteśmy przyjaźni
i ludzcy!

24 lipca 2012 r.

4.

DSC_0964

Pamiętaj!
Nigdy kochać Cię nie przestanę,
nie odwrócę się do Ciebie plecami,
nawet gdyby zimnymi soplami
miały spłynąć na mnie z nieba anielskie łzy,
będę z Tobą na dobre
i niedobre, i ostatnie dni.
Cała Twoja!

15 maja 2013 r.

DSC_0769

P O E Z J A – ostatnich chwil:

Jestem blisko języka.
Reimpretuję swoje życie.
A gdy słów brakuje,
Księżycem oddalam się od jego jądra,
jak wyspa Wight od Wielkiej Brytanii…

Legnica, 07 października 2017 r.

Vide: fot.priv.

Uwaga!

  • reimpretować lub reinpretować – neologizm językowy, zastępujący wyraz reinterpretować!

Księżycowy wiersz

Sobotnim, jesiennym dniem witam Państwa, życząc cudownych chwil w życiu każdego z WAS – do zobaczenia za tydzień, bo wyjeżdżam na kolejne – tym razem październikowe wakacje, by odpocząć od obowiązków życia i zająć się pisaniem książki. Dziękuję, że są Państwo ze mną. Pozdrawiam.

NOKTURN

Pomaluję Ci
na pięciolinii życia –
nuta po nucie –
świat czarnymi znakami.

Niech zawojują niebo twojej wyobraźni
księżycową melodią
tęsknoty i natury:
rozbłysną
marzeniami przepoczwarzonymi
w mokre liście brzozy
lub pływające po srebrnym stawie
dwuczube perkozy.

Pomaluje Ci świat –
słowo po słowie –
czułą pieszczotą oderwaną od duszy,
muzyką przepełnioną kroplami smutku,
szeptem jesiennej mgły
wietrznego tańca porywistej burzy.

Szumem poezji i oddechem ziemi,
trzepotem skrzydeł anioła,
nim człowieka świt w objęcia
mocno uchwycić zdoła.

Nim rozbudzi modlitwą
rannych zórz i dzwonów świat cały,
dla Boskiej i ludzkiej, wszechpotężnej chwały!

07 października 2017 r.

Słowne miraże

Nie mam sił na nic, bo znów dopadła mnie “jesienna zmora” pod postacią błogiego lenistwa. Starość, nie radość! Ale dla Państwa znalazłam czas i napisałam wiersz. Trochę niemrawy jak mój nastrój, za co przepraszam.

22154683_1637269819670160_1403003979988240529_n

P O E Z J A

“Nostalgicznie, lirycznie…”

Przywołuję Cię siłą słowa!
Mokrą kroplą deszczu, co spada z nieba.

Dlatego wynurz się zza gęstych powłok
deszczowych chmur,
choćby na chwilkę.
Bo Twego serduszka, dotyku czułych rąk
i słów mi potrzeba.

Małą cząstką siebie spójrz z wysokości.
Uśmiechaj się do mnie,
choćby najmniejszym słońca jesiennego promieniem.
A ja Ci pozwolę może na dłuższą chwilę,
zostać moim drugim ja,
moim wiernym cieniem.

Wróć do mnie!
I zostań ze mną tej przemoczonej,
chłodnej jesieni.
Zrobię Ci herbatę z mięty.
I znów, jak dawnej,
razem przy naszym oknie usiądziemy.
A Ty
opowiesz mi,
jak tam jest.

Czy jesteś szczęśliwa?
Czy masz swój własny dom,
i pachnące jaśminy w ogrodzie?
Czy aniołowie Cię dobrze traktują,
i czy żyjesz z wszystkimi Niebianami
w zgodzie?

A gdy się sobą nacieszymy,
do swoim różnych, marnych ról wrócimy.
Staniemy się dla siebie odległe milczeniem,
bliższe uśmiechem przez łzy –
listopadowych chryzantem wspomnieniem.
Światełkiem w mroku.

6 października 2017 r.
Vide: fot.priv.

Poetycki erotyzm

Erotyzm – czymże jest? Sztuką wabienia! To on pozwala człowiekowi spełniać się w roli kochanka (-ki), a kochanie i bycie kochanym, to najczulszy, a zarazem najsłodszy stan duszy i ludzkiego ciała, choć okupiony biblijnym – starotestamentowym grzechem. No, ale skoro jego istnienie jest dopuszczone przez samego Stwórcę, nie pozostało mi nic innego, jak tylko zachęcać Państwa do korzystania z życia, czarowania i kuszenia swoich partnerów: żon, mężów, kochanek, kochanków, etc. – słowem, uprawianiem seksu, “migdaleniem się” czułością i urokliwą nagością poetyckiej wyobraźni.

WIERSZE BEZ wyraźnej CENZURY:

1.
Poeto płci nijakiej
kusisz nagim wierszem
i pieszczotą czułych westchnień.

Kusisz prawdą i metaforą życia.
Nic nie mając do ukrycia,
żonglujesz słowami…

2.
“Kto kocha”
Kto kocha, żyje szczęśliwie.
Dopóki nie spali się w nim
cząstka materii:
rozumu, tęsknoty i czucia.
Wiary i miłości.
Dopóki nieład duszy
– wewnętrznego piekła –
nie osiągnie apogeum chaosu.
Bezkształtu!
Końca początku,
początku końca.

Kto kocha,
– mocą miłości – siebie
i ludzkość przeżywa,
stając się nieosobowym wiatrem
wiejącym po lawendowych wzgórzach Raju.
Pańskiego domu…

3.

“Przestroga”

Pamiętaj,
ustami dotykaj myśli!
Niech (bez)namiętność przerodzi się
w CZUŁOŚĆ prawdziwą.
Niech miłość uczyni z Ciebie artystę,
Don Juana,
kochanka pierwszego i drugiego planu –
bohatera niepowtarzalnych kreacji
i opowieści.

Niech karmi się ciepłem Twojego
przyśpieszonego oddechu.
Rozkoszą słów śmiało rzucanych w eter
czasoprzestrzeni życia.

Niech trwa w bezokoliczniku:
KOCHAĆ!

4.

“Adam i Ewa”

Kogóż,
jak nie Ciebie kocha serce moje.
Impulsywnie na Twój widok –
po wariacku – ciągle bijące,
rozmiłowane w Tobie.

Zatopione w rozmarzonych myślach,
wędrujących po zakazanych szlakach mojego
i Twojego ciała,
jakby natura pragnęła
i chciała.
Żądała na zamówienie…

Kogóż,
jak nie Ciebie przywołuje moje ciało w nocy,
powołując się na nasze uczucia,
bijące siłą mocy,
pozwalając nam stać się kochankami.
Zniewolonymi ofiarami miłości,
pysznej, bezwstydnej nagości.
Zatraconymi w niejedynym życia sensie.
Przyrzeczonym człowiekowi przez Boga w Raju,
przy edeńskich cnót ruczaju…

5.

Rozebrało
go pożądanie na czynniki pierwsze,
nie ostatnie.
Miłość ma go w garści!

Ale on jest
zdecydowany na przenikanie.

Stoi przed nią gotowy
na dotyk ust,
spojrzenie lubieżne,
zanurzone w jego ciele
z wampirycznym błyskiem w oku.
Pocałunek drapieżny,
ociekający miłości spełnieniem.

A ona
bez wahania
zlizuje z niego czułość,
przenikając go całą sobą
i wydała z siebie
cichy jęk
poświstującej rozkoszy.

I poczuli razem,
że miłość
z nich obojga uszła,
przeistaczając się w serca ukojenie.

Autor: Danuta Schmeling

Anka, szafarka słów

Hej,
proponuję Państwu ciąg dalszy opowiadania pt. “Nie taka obca”, by umilić każdemu z Państwa, czas i nadać mu kolorytu polskiej jesieni, która sprzyja czytaniu. Dobrego dnia. Jak zawsze serdecznie pozdrawiam.

22154287_1635467126517096_814409244923180566_n

P R O Z A

Kochana – tolerowana, mój Boże, jakie to ma znaczenie? Dla niej chyba żadnego, choć od zawsze była kobietą o wrażliwej duszy, mocno osadzoną w świecie rzeczywistym, ceniącą sobie ludzi, ich dobro i bezinteresowną życzliwość.
Przez mijające lata wiele się od życia nauczyła. Szczególnie jak być: córką, żoną, matką, “w dechę” przyjaciółką, w szkole – “spoko” nauczycielką, po pracy – babcią, od kilku lat emerytką i – o ironio losu – blogerką. Mijające lata pokazały jej także, co powinna w sobie zmienić, udoskonalić i bezwzględnie unicestwić, choć to reformowanie siebie przychodziło jej z oporem i wielką trudnością.
Było jednak coś z czego nie umiała definitywnie zrezygnować: z miłości i, z pisania. Dlaczego właśnie z miłości i pisania?
Dlatego że miłość podtrzymywała ją na swoich białopiórych skrzydłach i wznosiła, mimo trudności, zawsze w górę, pisanie natomiast gwarantowało (i tak jest do dzisiaj) jej poczucie istnienia poza sferami ziemi – w chmurach – i dawało energię, i mocnego kopa do przeżywania “po swojemu” dni, które jej jeszcze do przeżycia pozostały.

Anka, bo o niej jest ta historia, to przypadek człowieczeństwa nieco skomplikowany. Mimo ogromnej woli życia oraz radości, w jaką wyposażyła ją matka natura, nigdy nie lubiła wokół siebie tłumów. Zagęszczenie ludźmi, jej przestrzeni życiowej, mocno ją onieśmielało i budziło w niej obawę i niepokój. Bała – boi się ludzi? Ależ nie! Stworzyła tę granicę dla swojego własnego bezpieczeństwa, by nie czuć się osaczoną przez nikogo w świecie realnym, a tym bardziej w cyberprzestrzeni… Ot, takie niewielkie odstępstwo od jej zwyczajowych zasad. Bo jak twierdzi:”Są słowa, których nie powinno się otwierać ani kluczem, ani wytrychem. To słowa nienawiści…”, które mogą nagle uaktywnić się złem, siejąc ferment i burząc harmonię jej wyidealizowanego, artystycznego świata, który paradoksalnie czasem bywa okrutny. Summa summarum: Anna ufa ludziom, ale nie zawsze jest ich do końca pewna.

Autor: Danuta Schmeling

22089758_1635119093218566_8393402328607540611_n

Vide: fot.priv.

Nie taka obca

Jako że ostatnio zanudzam Państwa wierszami, dzisiaj będzie proza… Może się Państwu spodoba?

PROZA

Dmuchali, chuchali na nią od dziecka, bo była dzieciną słabą i chorowitą. A ona nieświadoma stanu swego lichego zdrowia beztrosko żyła, by osiągnąć kiedyś, oczywiście jak dobry Bóg pozwoli, swoją dorosłość. Nie była osobą krnąbrną ani nieposłuszną. Raczej pełną energii, ciekawą życia. Uwielbiała czytać książki, uczyć się “podglądać” świat oraz marzyć o tym, by umieć pięknie “operować” słowami, za pomocą których mogłaby kiedyś tworzyć ludzkie historie i pięknie nimi malować i kolorować świat.
Urodziła się w małym mieście słynącym przed wiekami z tkactwa i garbarstwa, a w czasach PRL-u z przemysłu papierniczego i metalowego. Nieopodal rzeki, przecinającej jej rodzinną miejscowość na dwie enklawy: za i przed rzeką, choć ten naturalny podział niewiele miał wspólnego ze sprawiedliwym dzieleniem: pół na pół.
Ludzi lubiła, ale tak naprawdę wolała swój odrealniony, zaczarowany świat, pełen tajemnic: czarownic, księżniczek, rycerzy i zamków wypełnionych od sieni po wysoką wieżę legendami i bajdami.
Uwielbiała historię. Nigdy nie zabiegała natrętnie o ludzkie przyjaźnie. Zdawała się na los i jemu całkowicie zaufała. A gdy pewnego razu zakochała się, zrozumiała, że to wielka odpowiedzialność i zobowiązanie wobec drugiego człowieka. Rzecz jasna wiedzę o życiu i miłości zdobywała stopniowo z błogosławieństwem świata i kochających ją rodziców, choć samo życie doświadczało ją na różne sposoby i traktowało raz źle, raz bardzo dobrze.
Ta życiowa – niebanalna nauka przydała jej się do samostanowienia o sobie, do rozumienia innych ludzi i zależności, które wpływają na zażyłości i społeczne – upersonifikowane koneksje. Nigdy nie czyniła światu zarzutów z tego, że jest zwyczajną, że w rodowodzie jej rodziny nie było i nie ma ani księżniczek, ani rycerzy na białym koniu. Swoich przodków szanowała i szanuje do dziś przez wzgląd na wspólny kod DNA oraz cechy charakteru i talenty, które po nich i rodzicach w spadku odziedziczyła. A jest nietuzinkową, radosną kobietą z milionem drobnych wad, które wybaczają jej bliscy i znajomi, bo ją kochają… A może tylko tolerują?

02 października 2017 r.

DSC_1280

Vide: fot.priv.

Różańcowe słowa

Modlitwa. Któż jej nie odmawiał? Mnie tej umiejętności, modlenia się różańcem do Matki Boga, nauczyła moja ukochana – nieżyjąca Mama. I chwała Jej za to, bo gdy jest mi źle i mam chwile trudne do zaakceptowania i przeżycia, że nawet poezja ani proza nie pomagają, odmawiam różaniec i nabieram energii, i zaufania do życia, ludzi i świata.

P O E Z J A

Apostrofa do Maryi

Tobie poświęcę tę modlitwę,
Pani,
a czcić Cię będę październikowymi –
różańcowymi zdrowaśkami.

I kontemplacją łask,
i darów nieba,
których mnie,
a także moim bliskim,
do życia potrzeba.

Będę Ci, Maryjo,
za wszystko
dziękować szczerze,
bo w mego Boga
i w Ciebie,
Pani, wierzę.

A zacznę już dzisiaj
wznosić prośby
za:
mego ojca, dzieci,
przyjaciół i całą rodzinę,
bo wiem,
że dzięki Bogu,
Tobie i Nim,
nigdy na wzburzonym
oceanie życia,
nie zginę.

01 października 2017 r.

22196246_1633911646672644_5369557615577088420_n

Vide: fot.priv.