Archive

czerwiec 2019

Browsing

Urodzinowo i zabawnie

Zachęcam Państwa do czytania bloga Ocal słowa… – serdecznie pozdrawiam, szczególnie nowych subskrybentów. 
“Autobiografia”
Był rok 1959.
Nieopodal lipowej ulicy, 
nazwanej imieniem wieszcza Reja,
(w sąsiedztwie Skory)
ścienny zegar wybił 
godzinę dwudziestą drugą 
trzydzieści,
przy wtórze kukułki i płaczu dziecka,
którego dzieciństwo przypadło 
na lata sześćdziesiąte,
siedemdziesiąte…
W mgnieniu oka przyszła szkoła, 
przyjaźń i pierwsze zwątpienia 
skrywane pokątnie…
I wiele nadziei, 
i miłości wiele,
a wszystko skumulowane w jednym 
tylko ciele dziewczynki,
co ją imieniem: 
Danuta nazwano
w urzędzie,
w kościele, 
przed południem, 
niekoniecznie rano!
Minęły lata. 
W życiu 
Danuty, Dany, Danki, Danuśki 
z natury bardzo radosnej 
nastał czas recesji 
i mocnego kontemplowania siebie,
na szczęście jeszcze na ziemi,
nie w niebie…
Tylko myśli nieuczesane 
jeszcze wariują,
jej życiu słowami wtórują.
Danuta Schmeling
Chojnów, 5 czerwca 1980 r.
Vide: fot priv.
 

Uff, jak gorąco!

WIERSZ BEZ ALUZJI
Pokalana ziemia
wytrwale czeka na czas odpłaty.
Za życie dane człowiekowi.
Potępia ją zło i ludzkość.
Bezduszne –
minione czasy:
ciała palone na stosach czarownic
i w oświęcimskich piecach –
komorach śmierci.
Płomienne 
przemowy szaleńców
ciągle sączą jad niezgody,
stawiając warunki.
Napuszczają człowieka 
przeciwko człowiekowi.
Burzą pokój!
Siostro nieba, 
(bez)wolna ziemio,
zapamiętaj:
pochód po nagrodę 
to nie parada i nie ma pomiędzy 
męskim i żeńskim pierwiastkiem
równości.
Miłość to znaki przeciwne.
Nigdy tożsame.
Herb tęczy nie może 
fałszować obrazu prawdy, 
liturgii życia, Matki Nazarejczyka.
(Bez)rozumna
nierządnico –
ubłocona po pachy
grzechem,
pramatko narodów,
ludzi prawych i bluźnierców,
czekasz na sprawiedliwość?
Echo:
Jeszcze długo poczekasz, 
jeszcze długo poczekasz! 
Sąd nad sądami 
ściągnie ci wszystkie maski:
wojennych ludożerców 
leksykalnych – 
krwiożerczych ludojadów,
pra, pra … – Adama i Ewy.
Danuta Schmeling
Chojnów, 25 czerwca 2019 r.
 Vide: fot. wł.

Miniatura epicka – ciąg dalszy

Po opolskich wrażeniach muzycznych proponuję Państwu coś z literatury. Dziękuję nowym Czytelnikom za polubienie mojego bloga.  Jestem zachwycona ilością subskrybentów: 11.098, kłaniam się – autorka.  

PARYSKI KOCHANEK 
Przylot do Wrocławia
Samolot linii Ryanair wylądował na płycie wrocławskiego lotniska kilka minut przed planowanym czasem. Radość pasażerów sygnalizowana uśmiechem i szybkim, i sprawnym opuszczeniem statku powietrznego udzieliła się także Alexandrowi. Jeszcze tylko przejście do miejsca odbioru bagażu i będzie mógł wziąć w objęcia kobietę, którą tak bardzo kochał i, której tak bardzo potrzebował. 
Oddzielała go od niej niewielka odległość… i jest, już trzyma ją w ramionach. A ona? Cóż, jak to kobieta, trzepotała rzęsami ze wzruszenia, całując czule – swojego paryskiego kochanka – na powitanie. 
– Jak dobrze, że jesteś ze mną! – szeptała Alexandrowi do ucha, nie mogąc powstrzymać radości ani wzruszenia. Tęskniła za nim, zakochana w każdym jego spojrzeniu, grymasie niepospolicie pięknej twarzy i człowieczeństwie. Gdy oddalali się od portu lotniczego, samochodem prowadzonym przez dziewczynę, Alexander nieśmiało zapytał ją o dzisiejsze palny.
– Plany? – odrzekła bez namysłu. – Najpierw zabiorę Cię do siebie, zaproponuję szybki prysznic, kwadrans, może dwa, relaksu; poczęstuję polskim obiadem i deserem, a potem… Potem nie wiem, co się wydarzy, być może zabiorę Cię na długi spacer po mojej dzielnicy i dolnośląskim Wrocławiu. 
– Wypowiadając ostatnie zdanie, uśmiechała się do Alexandra zalotnie, jakby wiedziała, że młody mężczyzna tego właśnie od niej oczekiwał… Jechali niezbyt szybko, by Alexander mógł nacieszyć oczy i zmysły jej wyglądem oraz krajem, który tak był mu odległy i nieznany. Miasto kąpało się w słońcu. Kurz unosił na wysokość wystaw sklepowych, rozpylając w powietrzu – po ulicach i skwerach miasta – pyłki kwiatów oraz drzew niesionych podmuchem wiatru. 
– A co słychać w Paryżu? – przerwała ciszę Isadora. 
– Czy nadal jesteś oczarowany swoim miastem i odwiedzasz ulubione kawiarnie i parki? 
– Proszę, nie żartuj sobie ze mnie… – odpowiedział chłopak. – Jedynie co mnie w moim mieście fascynuje, to architektura i styl życia paryżan. Nie ma w tym nic złego – mówił – ale żeby od razu: oczarowany… Nie, nie jestem tak pustym facetem. 
– Isadora obserwowała go uważnie, czując w sobie nasilający się stres, a także lekkie podniecenie. Nim przestała myśleć, co czuje – znaleźli się na ulicy, przy której stał dom zamieszkały przez nią i jeszcze kilka rodzin. – O, jesteśmy na miejscu! – wykrzyknął Alexander. – Co za cudowne miejsce. – kontynuował, jakby mało mu było uwagi dziewczyny. A Isadora milcząc, uśmiechała się pod nosem i wziąwszy głęboki oddech, skierowała się wraz z Francuzem w kierunku jej domu.
Alexander szedł za Isadorą powoli. Ciążący na jego ramieniu bagaż podręczny dawał mu się nieźle we znaki. Cóż, jeszcze kilka metrów i staną u wrót windy, która powiezie ich oboje do mieszkania pięknej Polki.
– Isadoro! – Taaak… – rzekła dziewczyna. Nie zabawię u ciebie zbyt długo, ponieważ muszę na mieście coś załatwić. 
– Rozumiem – wyszeptała nieśmiało dziewczyna. – Nie bój się, nie będę cię internować, zachowasz autonomię i wolność, które tak kochasz. Myślałam, że zatrzymasz się u mnie… 
– Czy była zawiedziona? Była rozczarowana, że w facecie, za którym tak tęskniła, nie ma już tego żaru i ognia jak w Paryżu… – A może on mnie już przestał kochać? – Alexander domyślając się, że swoim oświadczeniem wytrącił ją z równowagi, przyciągnął Isadorę do siebie i zaczął całować… – Głupia! Jak mogłaś zwątpić w moją miłość! – mówił coraz głośniej, po czym zaczął gloryfikować jej urodę i wygląd. Gdy przekraczali próg jej mieszkania, po czarnych chmurach nie było już ani śladu.
Danuta Schmeling
Obraz może zawierać: w budynku
Vide: 1-2 fot. priv.

Halo, tu mówi miłość!

Prozaicy i poeci prześcigają się w twórczości o miłości, nadając jej nowych znaczeń: metafor, epitetów – egzaltowanych form językowych. Wykrzyknikowego wzmocnienia: “och-ów, ach-ów, ech-ów” i Bóg jeden wie, czego jeszcze; a wszystko po to, by wzbudzić zainteresowanie Czytelnika… W sumie dobra taktyka, by zaistnieć lub wzmocnić  swoją pozycję w literaturze.
Dla mnie jest to o tyle ważne, bo wraz z pisaniem o życiu i miłości – jej przejawach (od fascynacji po obawę i nienawiść) dojrzewam jako kobieta. I co z tego, że niedługo – jak Bóg da – skończę sześćdziesiąt lat? W głębi duszy ciągle czuję się młodo i myślę, że życie  autorki  poetki, pisarki – obliguje mnie do tego, by  od czasu do czasu mierzyć się z tym wyświechtanym przez media i codzienność – niebanalnym  tematem. Popularyzowanym w poezji, epice i dramacie, nie wspominając o piosence...
LIRYKA WYZNANIA
Zakwitasz miłością  –
purpurą pożądania.
A ja kwitnę Tobą.
 
Dotykiem twoich ust
ściągam z siebie
fałszywą wstydliwość. 
 
Żar lejący się
z wnętrza moich oczu
odsłania we mnie Twój
obraz przemieniony
w czarującą zmysły –
intymną męską bliskość.
Odsłania także
istotę splątania
naszych spoconych ciał
przejętych dreszczem,
jękiem księżyca –
upalnej,
bezwietrznej  nocy.
spowitej tajemnicą szafiru
i fioletu; 
zapachem miłości:
potu i głośnej ekstazy,
wrażliwej imaginacji…

 

Vide: fot. –  1.  i 2. priv.

 

 

Czerwcowe przebudzenie

Wiem – ten blog literacki jest nietypowy, bo obarczony autorskimi zagajeniami – komentarzami – ustosunkowującymi się do pewnych zjawisk i wydarzeń, które są postrzegane wyłącznie z mojej perspektywy.
I jest to moja świadoma decyzja, by kształt prowadzonego przeze mnie bloga był  “niekonwencjonalnie pospolity”, choć brzmi to niedorzecznie. Czule pozdrawiam i zachęcam Wszystkich do czytania, zaś nowym Czytelnikom – subskrybentom – dziękuję za zaprzyjaźnienie się z moim blogiem i ze mną.
L I R Y C Z N I E
Godziny kwitną
(jeszcze) we mnie błogą ciszą
i spokojem.
Uśpiona świadomość
powoli budzi się do życia.
Za oknem wiatr 
sowizdrzał 
odlicza kukułczym: ku-ku
(ku-ka-niem)
 czas do chmur przybycia,
by deszczem czerwcowym
okrążyć świat
i niepozbierane (po nocy)
myśli
moje.

 

Vide: fot. priv.
 

Optymistycznie

Bycie chojnowianką i legniczanką równocześnie czyni ze mnie wielką szczęściarę, bo żyję w dwóch niezależnych od siebie wymiarach rzeczywistości Dolnego Śląska, który jest  według mnie i innych ludzi przeuroczym regionem Polski. Jestem – mimo żałoby – szczęśliwą… i uczę się siebie od nowa.
“P R Z E M Ą D R Z A L E”
– Posłuchaj!
Wiara daje Ci szansę na wieczność.
Słowo daje Ci szansę na wieczność.
Niebo daje Ci szansę na wieczność.
– Czego Ty chcesz?
Chcę miłości, 
która jest samą mocą, 
choć nie jest wieczna.
Vide: fot. priv.

Tutaj jest mój dom – dziedzictwo miłości

Ten upalny – czerwcowy tydzień spędzam w moim rodzinnym miasteczku. Bywam w nim od śmierci Taty. Dlaczego wracam, a właściwie wróciłam do domu?  W nim czuję się swojsko i najbezpieczniej… W nim czuję zapach minionych wiosen, słyszę śmiech swoich zmarłych – ukochanych rodziców, świergot ptaków; szum rzeki, wiatru, dźwięk dudniącego o szyby deszczu, zapach lip i piwonii … czterech pór roku, które są zupełnie inne o tych , które były i są mi znane z mojego dorosłego życia oderwanego od Chojnowa. Czy te drugie były – są gorsze? Były – są inne – równie dla mnie ważne i kochane, jak wszystko, co się wokół mnie przez wiele lat działo i nadal dzieje… w dolnośląskiej Legnicy…
Zapisane są w nas 
różne smaki miłości, 
różne chwile 
przesiąknięte radością 
i smutkami.
Zapisane są w nas 
dźwięki: deszczu, płaczu
i śmiechu.
Rozpaczy na wyrost!
Euforii płochej jak wróbelek.
Rozhisteryzowanej niepewności.
Vide: 1.- 2. fot. priv.