Homilia o Piotrowej łodzi
“PIOTROWA ŁÓDŹ”
W szatańskim
tempie świat
głupieje,
myląc zło z dobrem,
opluwając życie.
A ja Cię
proszę Panie,
pochyl się nad Ziemią,
by ludzkość
nie niszczyła jej
i nie topiła
w studni absurdów,
w turpistycznym bycie.
Niech,
świat jak zboże pęcznieje
dobrym słowem,
dobrym chlebem.
Miłością,
która nie dzieli,
lecz łączy.
Niech człowiek człowiekowi
bratem będzie.
Niech
zawsze razem z nim wsiada
do Piotrowej łodzi.
Autor: Danuta Schmeling
Vide: fot. priv.
Bez wizy do nieba
Tak ostatnio sobie myślę, że nasz polski świat pełen absurdów pełznie w stronę urwiska, by stoczyć się w przepaść i już nigdy nie wzlecieć miłością. Ludzie naskakują na siebie, niczym sępy, by dać upust swoim polityczno-ideologicznym frustracjom, mając się przy tym za mędrców i panów tego świata, aby tylko komuś boleśnie dowalić, wyszydzić go i sponiewierać w “medialnych oczach”. A jeszcze niedawno – z końcem lat siedemdziesiątych – osiemdziesiątych XX wieku – byliśmy wobec siebie bardziej przyjaźni, mniej cyniczni i samolubni. Nasze relacje były jak na tamte czasy poprawne a nawet dobre, chociaż do ideału brakowało nam jak do nieba… Co się z nami w ostatnim czasie porobiło? Czemu “zdziadzieliśmy” jako ludzie, choć żyje się nam na całkiem dobrym – ekonomicznym – poziomie? Dlaczego jesteśmy oschli i nieczuli?
LIRYKA
POPĘKANI
Wśród
potężnych wirów sumień,
świat detonuje miłość
schowaną
pod podszewką życia.(Nie)tolerancja mylona ze złem
bezlitośnie niszczy ludzkie
więzy.
Człowieczeństwo
popękało.A wy, którzy świat pouczacie –
ślepcy w okularach –
niemądrze mądrzy,
też jesteście popękani.
Nic warci,
choć wypełnieni filozofią
scalania.Rozsypując
moralność na drobne kawałki zniewolenia,
stajecie się zimnymi kamieniami.
Bezduszną materią
poruszającą się w (bez)tlenowym
rynsztoku współczesności.Autor: Danuta Schmeling
Vide: fot. 1. – 2. pixabay
Bóg mi wybaczy
Kiedy umieszczam posty dla Państwa z moim utworami, zawsze zastanawiam się, czy nie nadużywam Waszej, drodzy Państwo, cierpliwości, przynudzając swoją wyobraźnią i komentarzami… Być może nie jestem nazbyt oryginalna w tym, co piszę i proponuję Państwu do czytania? Cóż, człowiek uczy się przez całe życie, popełniając różne gafy. Poza tym bycie poetką – pisarką, bywa trudne i wymaga samozaparcia, niezwykłej woli tworzenia i wprawek literackich, na co nie mam zbyt wiele czasu. Dlatego liczę na Państwa wyrozumiałość i poczucie dystansu do mojego pisania, za co z góry Wszystkim dziękuję.
Dzisiaj dla odmiany będzie coś z prozy, dalszy ciąg “Paryskiego kochanka” – miniatury epickiej mojego autorstwa. Życzę Państwu radosnego weekendu, zaś nowym subskrybentom strony: Ocal słowa… wielu miłych wrażeń z podróży po postach umieszczanych przeze mnie na ww. blogu. Pozdrawiam.
P R O Z A
Kawaler do wzięcia – epizod piąty [PARYSKI KOCHANEK]
Isadora dawno była odświeżona po intymnych igraszkach. Dobry humor i przeświadczenie szczęścia nie było w stanie wprowadzić ją w stan niezadowolenia, że oto jej francuski kochanek po angielsku ulotnił się z domu, a ona brnie wyobraźnią po rozdrożach świata i swojej wrocławskiej arkadii, nie wiedząc, co się wokół niej dzieje. Przez moment wydawało jej się, że uciekł, ale rzeczy pozostawione przez Alexandra w pokoju gościnnym nie budziły żadnych wątpliwości, że wyszedł tylko na chwilę.
Jej fantazje pełne niepokoju nie były jednak destrukcyjne, bowiem wiara w Alexandra, jak również w ich miłość, skłaniały ją do rozsądnego myślenia i optymistycznego spoglądania w przyszłość. Przecież nie mogła wątpić w poczciwość swojego mężczyzny.
Aż z beztroskiego zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi, który sygnalizował prawdopodobnie powrót Francuza do domu. Otwierając mu drzwi, została zaskoczona widokiem wielkiego bukietu róż, które w dłoni Alexandra wyglądały tajemniczo i ekscytująco.
– To dla mnie ten bukiet? – A jakże! – bez namysłu odpowiedział.
– Dla ciebie – dodał. – Jeśli pozwolisz, pójdę do pokoju, wziąć drobiazg, który chciałbym ci podarować, ponieważ nie będę czekał do jutra ani na specjalną – wyjątkową, jak się u was w Polsce mawia – okazję…
– Idź, jeśli musisz ¬ wyrzekła, przeczuwając, że na pewno wydarzy się coś niezwykłego… Chwila wyczekiwania na mężczyznę, którego pieszczotliwie nazywała „ Alem” ciągnęła się w nieskończoność. Zanim doszła do jadalni, Alexander zdecydowanym krokiem podszedł do niej z bukietem różanych kwiatów i pierścionkiem z podłużnym oczkiem w kolorze lawendy, i uklęknąwszy przed ukochaną zapytał:
– Moja, piękna i wspaniała Isadoro, czy zostaniesz moją żoną?
– Dziewczyna zaskoczona sytuacją zaniemówiła. Dopiero po upływie kilkunastu sekund odezwała się, mówiąc:
– Żoną, mówisz? Muszę zebrać myśli i pomyśleć, czego chcę… Po chwili namysłu i upływie kolejnych kilkunastu sekund z uśmiechem odpowiedziała:
– Tak, zostanę twoją żoną, zawsze o tym marzyłam; nie sadziłam jednak, że człowiek pochodzący z liberalnej, zeświecczonej Francji, chce wziąć ślub i zalegalizować miłość. Przecież wiesz, że jestem wychowana w katolickim kraju
i ślub pobłogosławiony ręka księdza jest dla mnie ważnym, jak nie najważniejszym, dodatkiem do cywilnego dokumentu
i ceremonii. Poza tym pragnę, by w przyszłości moje dzieci wychowane były w wierze…Hmm, mam nadzieję, że wziąłeś to pod uwagę?
– Isadoro, wszystko to wiem, i jestem świadom tego, na co się piszę! – napomknął.
– Naprawdę myślisz, że mógłbym zignorować twoją wiarę? Jednego jednak absolutnie nie rozumiem. Skoro jesteś tak bardzo związana z katolickim kościołem, skąd pomysł i przyzwolenie na przedmałżeński seks, a także na (prawie) liberalne podejście do życia?
– Alexandrze, zepsuło mnie życie. Jestem grzeszną kobietą, upadam, ale dążę co dnia do doskonałości, która raz przybliża się do mnie, raz oddala ode mnie, chrząknęła pod wpływem kłopotliwego pytania i zażenowania. – Rozumiesz, co mam na myśli? Bóg na pewno wybaczy mi tę słabość, bo wie, jak bardzo cię kocham…
– Oczywiście i rozumiem, i nie mam nic przeciwko ślubowi kościelnemu. To dla mnie żaden problem, ponieważ – zdziwisz się – jestem katolikiem… To prawda, daleko mi do świętości, ale wartości wyniesione z mojego rodzinnego – francuskiego domu są tożsame z twoimi.
I tak dyskutując, przeszli do jadalni i rozpoczęli wspólne świętowanie zaręczyn.
– Mój drogi poczęstuję cię dzisiaj rosołem z lanymi kluseczkami oraz ziemniakami z kotletem schabowym i bukietem trzech surówek. I tak zachęcając kochanka do wspólnej konsumpcji, rozpoczęła część kulinarną, tak beztrosko odciąganą w czasie.
Gdy oboje raczyli się drugim daniem, zapijając jego smak pysznym winem, Alexander przypomniał sobie, że nie włożył pierścionka zaręczynowego dziewczynie na serdeczny palec i szybko poprawiając się uczynił to z wielkim rozmachem. Padł powtórnie na kolana u jej stóp i wypowiedział magiczne słowa:
– Kocham Cię! – mówił. Przyjmij ten pierścionek, kochanie, jako dowód mojej szczerej miłości do ciebie i nie robiąc sobie nic z popełnionego przed kwadransem faux pas, usiadł przy stole, by zacząć ponownie delektować się jedzeniem oraz radować swoje oczy i niepokorną duszę przemiłym towarzystwem wrocławskiej dziewczyny.
Isadora spoglądała na ukochanego z uwielbieniem, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że mimo oświadczyn przyjdzie jej po raz kolejny przyjąć na klatę parszywą samotność. Boże, jak ja to wytrzymam? – myślała. Nie dając po sobie poznać, że targają nią negatywne uczucia, uśmiechała się do narzeczonego, jakby nic się wewnątrz niej niepokojącego nie działo.
Na szczęście zajadanie się deserem i konwersacja o wszystkim co polskie, poprawiło jej nastrój na tyle, by mogła sprostać towarzyskiej – polskiej gościnności. Później rozmowa zakochanych przeszła na Paryż, pracę i rodzinę Alexandra. Świat wydawał się być dla nich otwarty, dlatego z przyjemnością po wybornym obiedzie udali się na długi spacer po nadodrzańskim Wrocławiu.
Autor: Danuta Schmeling
Vide: fot. priv.

Osaczenie
W życiu osaczają nas różne rzeczy i sytuacje: żal po stracie kogoś, uzależnienia lub po prostu miłość, za którą oddalibyśmy własne życie…Czy to dobrze, czy źle? Wszystko zależy od rysu psychologicznego naszego charakteru i osobowości. Priorytetów i poczucia własnej wartości, które albo windują nas w górę, albo bestialsko zrzucają w dół czarnej przepaści – choroby duszy. Co w takim wypadku zrobić ? Trudno jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć. Dla jednych będzie to terapia, dla innych – ludzi wierzących – rozmowa z Panem Bogiem i zwrot ku medytacji, wyciszeniu uczuć, modlitwie; dla innych będzie to pretekst, by swoje emocje zatopić w alkoholu.
Puentując: jesteśmy “biednymi istotami” – w makrokosmosie – które gubią się w świecie wartości, bo chodzą po cudzych śladach, próbując przypodobać się światu. zamiast kroczyć własnymi drogami i “ścieżynami”; bez zbytecznego naśladowania innych ludzi, czasem o bardzo wątpliwej moralności i zasadach społecznych,
L I R Y K A
*
Jesteś
bliżej mnie
Twoje słowa mkną
w stronę mojego serca
i dzikiej jaźni
z prędkością światła.
Chcą
mnie szybko prześcignąć.
Zniewolić
wierszem.
Posiąść
metafor dotykiem.
Niebem bez czułych gwiazd,
świtem na rozstaju miejskich
ulic.
A może
tylko życiem
aż braknie mi sił?
Paryż, 17 kwietnia 2019 r.
**
Smutku!
Pozwolę Ci odejść.
Idź sobie!
Moje życie
nie ma więcej czasu na
reperację słabej od mąk
duszy,
żałobą umęczonego
ciała.
Jest lato,
(ja)
potrzebuję rześkiego
oddechu.
Póki żyję,
chcę dotknąć miłości.
Sercem objąć ją
i nazwać po imieniu.
Bosą stopą stąpać
po zroszonej ziemi
i czuć jej tętno.
Pragnę
bez oskarżeń
i żalu
wznieść oczy ku Bogu,
by podziękować
Mu
za zwiastowanie
poranka
i szmer ulicy –
śpiew ptaków…
i pierwsze przytulenie.
Pocałunek życia
wyrwany z kontekstu
przemijania,
o którym nie chcę ciągle
pamiętać…
Smutku!
Pozwalam Ci odejść.
Idź sobie
i już nigdy nie wracaj!
Autor: Danuta Schmeling
Chojnów, 01 sierpnia 2019 r.
Vide: fot. 1. -2. priv.
Metodologia poprawy życia
Wołaj!
Wołaj!
Westchnieniem –
prostą modlitwą
wypraszaj łaski.
Nie rezygnuj z siebie –
z mojej miłości.
Wstyd niech nie krępuje
Twojego serca.
Ono wie,
czego mu trzeba!
Ono rozumie,
że sam – sama
nic nie możesz.
Proś o laskę szczęścia w ukryciu!
Proś o łaskę szczęścia w ukryciu!
Niechaj
ludzkie oko nie widzi,
Twojej wewnętrznej niemocy,
Twojej wewnętrznej niemocy.
Łez skraplających się na duszy
i na skruszonym ciele
w chwili prawdy
i uniżenia.
Niechaj
ludzkie ucho nie słyszy
Twoich próśb i przerywanych łkań,
Twoich próśb i przerywanych łkań.
Tylko
ja i Ty – Ty i ja:
Twój Bóg,
Twój Brat
w cieniu wspólnej tajemnicy.
Błagaj!
Błagaj!
Twoje życie,
warte jest tego,
aby w zgodzie z retoryką nieba –
po nieuniknionej śmierci –
wznieść się lotem białego orła
do Raju.
Kraju Wiecznego Kochania.
Kraju Najczystszej Miłości.
Autor: Danuta schmeling
Vide: fot. 1. i 2. priv.
Strefa relaksu
Jak jest mi źle albo bardzo smutno, nie potrzebuję nowoczesnych terapii, by podnieść siebie na duchu. Wystarczy kartka papieru, dobrze piszący długopis i pomysł na wiersz lub opowiadanie… Nie wierzę w żadne psychologiczne czary – mary… Sama sobie pomagam, bo nikt jak ja sama nie zna mnie tak dobrze i nie wie, czego mi do życia i szczęścia tak naprawdę potrzeba. Ponadto pisanie jest wspaniałą odskocznią od codzienności, a także sposobem zacieśniania więzi międzyludzkich – koleżeńskich – i wspólnej, towarzyskiej zabawy.
Po udzieleniu krótkiego wywiadu do Gazety Chojnowskiej na temat własnych (skromnych) dokonań artystycznych na niwie literackiej, razem z moich kolegą, pracownikiem ww. gazety i reprezentantem – podobnie jak ja – Gildii Artystów Chojnowa, “popełniłam” prosty wiersz pt.: ” „POD TWOIM OKIEM, PANIE”… Zapraszam do czytania.
„POD TWOIM OKIEM, PANIE” – wiersz bez redakcyjnej korekty
Ona:
Spoglądam
na Ciebie, Panie,
w postawie zadumania,
a Ty obejmujesz mnie miłością
bym w niej dojrzewała…
On:
Panie,
dlaczego ludzie,
podobni do poetów,
nie wyciągają wniosków
z Twojego cierpienia?
Ona:
I…
nieustannie upadają
pod ciężarem swoich grzechów
oraz rozżalenia?
On i Ona:
Dlaczego,
gdy pod Twoim okiem, Panie,
los ofiarowuje im chwilę w oazie skupienia,
oni chowają się za innych,
by nie wyjść na spotkanie z Tobą
z mrocznej Krainy Cienia?
Autorzy: Danuta Schmeling i Piotr Misikiewicz
Vide: * Wiersz powstał pod wpływem impulsu: “Od słowa do słowa…”, fot. 1. – 2. i 3. priv.
Miłość jest jak opium
ZAGAJENIE
Gdy człowiek ma dwadzieścia lat i wydaje się jemu, że jest przez to dorosły i bardzo odpowiedzialny, niestety jest w wielkim błędzie… Wiek z dorosłością niewiele ma wspólnego. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Przez wszystkie lata pierwszego dziesięciolecia od dwudziestki uczyłam się bycia żoną i matką trojki dzieci oraz odpowiedzialności za wszystkie swoje decyzje, których ciężar miał wyjątkowa skalę! To były dla mnie piękny i trudny okres w życiu, naznaczony wielkimi wyrzeczeniami; a potem przyszła kolejna dekada i następne, i doświadczenia, które zrobiły ze mnie “kobietę z charakterem” z własnymi poglądami, chrześcijańska moralnością i umiłowaniem polskiej tradycji, którą tak naprawdę wyniosłam z rodzinnego domu, gdzie nauczyłam się bycia sobą – bez nakładania teatralnych masek i udawania kogoś kim nie byłam, i nigdy być nie chciałam… Dzięki temu jestem tym, kim jestem.
Moje dzieci nauczyły mnie empatii, miłości bez miary, czułości, troski i mogłabym tak bez końca, Najbardziej jednak cieszę się, że przy nich i przy mężu nabrałam pewności siebie i nauczyłam się tolerancji, choć dla współczesnej rozwiązłości moralnej nie ma we mnie – absolutnie – przyzwolenia…Miłość to nie hucpa, a człowiek to nie mechaniczna zabawka dla zaspokajania cudzych żądz, nawet jeśli fantazja erotyczna kobiety i mężczyzny nie jest egoistycznie skupiona na mechanice samego kochania i “seksie bez granic”… Mówię jak “stara baba” ? Cóż, nie wypieram się swojego słusznego wieku, ale nie jestem na tyle naiwną, by poddawać się wpływom złych ludzi, którzy rozpustę i amoralność nazywają miłością, bo miłość jest wyjątkowym darem ofiarowanym współczesnemu kobiecie i mężczyźnie, by za ich przyczyną jej emocjonalna wartość szlachetniała, zaś ona sama wydawała dorodne owoce, uszczęśliwiając całą ludzkość… Tworzyła człowieczą rodzinę z mężczyzną, kobietą i ich dziećmi w tle…
“PARYSKIE OPIUM”
Paryż
jest jak opium.
Omamia zmysły,
czyniąc z człowieczego
oczarowania
(nim)
i pożądania
realny występek.
W lampce wina
La Camarie Sainte Pinot Noir…
pozwala
zatopić żeńsko-męskie smutki.
Kobiece upadki (z miłości)
z dyplomacją usprawiedliwia
i rozgrzesza,
pozwalając jej na więcej
i więcej.
Mężczyznę bezkarnie hołubi,
bo Paryż to typek
(siewca miłości),
osaczający kobietę swoją aparycją
i zapachem perfum Lacoste – Esential…
Przystojniak
z jednodniowym
zarostem
o oczach bystrych jak nurt Sekwany;
ustach spragnionych kobiety, poezji,
bezpruderyjnej wolności.
Kocich pieszczot
pod dachami miasta,
w jaśminową noc na Place
de la Concorde.
Paryż
działa na mnie jak morfina.
Jestem
nim odurzona,
do zatracenia,
bo kocham piękno
i sztukę
wyniesione na orbitę Ziemi
przez Upadłych Aniołów –
republikańskiej,
trójkolorowej ojczyzny
Franków.
Paryż, 19 kwietnia 2019 r.
Vide: fot. priv.
Kobietę zesłał – mężczyźnie – Bóg
O tym, że kobieta jest “solą i pieprzem” tej ziemi, nie trzeba chyba mężczyzn długo przekonywać. (Jesteśmy im potrzebne nie tylko ze względu na seks…) Mądrzy mężczyźni kochają nas za intelekt, empatię, radosne usposobienie, macierzyństwo; niemądrzy za wygląd i seksualną – wyuzdaną uległość. Nie jesteśmy zakałą ludzkości ani przekleństwem tego świata! Powiem nawet przekornie, gdyby nie my – nasza atrakcyjna płciowość – nie byłoby przedłużającego się w nieskończoność życia na tej Ziemi. Jesteśmy energetyzującym promykiem Słońca wyrwanym z rydwanu Boga, by dawać mężczyznom rozkosz i życiową stabilizację. Więc – ciągle pamiętając, że nie zaczynamy zdania od spójnika więc… – nim rzucicie Panowie “kamieniem osądu” w stronę jakiejś kobiety, zelżycie wulgarną frazą, nazywając dziwką, wykpicie za słabość charakteru i niską pozycję zawodową, zastanówcie się, czy warto skreślać ją z życia i skazywać siebie na izolację, i wyalienowanie, bowiem żaden z Was nie jest hardym aniołem ani diabłem w ludzkiej skórze, by przejść z ich nadprzyrodzoną siłą w pojedynkę przez długie bądź krótkie życie. Kończąc Mickiewiczowym: “Kochajmy się!” – serdecznie Panie i Panów pozdrawiam – autorka bloga. Zapraszam również do kolejnego fragmentu “Paryskiego kochanka”, czyli mojej prozy.
PARYSKI KOCHANEK
Weekendowy seks – epizod czwarty
– Wspaniale Isadoro! – Czyli, co możemy nacieszyć się sobą, bo nikt nam nie przeszkodzi?
– Tak, ale może zamiast zwlekać, zróbmy to teraz… – podpowiedziała Isadora, nie bacząc na moralne zakazy i nakazy oraz konwenanse. W końcu był jej facetem. Nim skończyła kusić go „rajskim jabłkiem”, jak Ewa swojego Adama, Alexander był już przy niej – zachęcony jej odważnymi słowami do seksu.
Gdy obejmował ją, czuł się tak, jakby robił to po raz pierwszy. Pełen zabawnej nieśmiałości. Co z nim? Czyżby utrata francuskiego gruntu pod nogami sprawiała, że zżerało go od środka onieśmielenie. Mimo to, grę którą zaczął, namiętnie kontynuował, otwierając serce i wszystkie zmysły na miłość, i kobietę, której tak bardzo, bardzo pożądał.
Ona całym światłem swego ciała nęciła go, doprowadzając do szału… Zdzierając z niego koszulę, całowała szyję i piękne – smukłe ramiona kochanka, zapuszczając swoje bezwstydne dłonie i głodne dotyku palce w gęstwinę bujnych – czarnych włosów skręcających się na głowie w długie rurkowate kosmki, spadające na jego lepką od potu i pożądania twarz z ciemnym, jednodniowym zarostem.
– Zabierz mnie do nieba, chcę lecieć razem z tobą wysoko – szeptała – gdzie podświadomość daje upust fantazji – a jej głos wyrywał się z gardła i krtani, jakby poczucie spełnienia miało definitywnie postawić kropkę nad jej kobiecymi żądzami.
Alexander niewiele mówił, raczej prężył się niczym wąż czyhający na swoją ofiarę, by rokosz stała się udziałem ich obojga… Gdy przestali się kochać, Isadora cichutko powiedziała:
– Alex, tylko ty potrafisz doprowadzić mnie do ekstatycznego szaleństwa. Bez udawania, że jest lepiej, niż bym pragnęła. Kocham Cię, bez względu na to, co o mnie myślisz… Leżąc obok siebie przytulali się, nie zważając na swoją bezwstydną nagość. Aż dopadła ich błoga senność, której poddali się bez sprzeciwu i wytrenowanej kalkulacji. Cisza i tykanie ściennego zegara wprawiło ich zmysły w stan uśpienia, jakby świat i wszystko z nim związane przestało się nagle liczyć.
Isadora nie wybudziła się zbyt szybko z miłosnej drzemki. Alexander zrobił to przed nią, wziął prysznic, ubrał się i wyruszył do miasta, by kupić dziewczynie kwiaty, bo w zaręczynowy pierścionek zaopatrzył się już w Paryżu. Zamierzał oświadczyć się Polce, ale czy się nie wygłupi? Czy Isadora przyjmie propozycję małżeństwa? Te i inne pytania męczyły go od chwili, gdy pojawiła się w nim chęć zalegalizowania związku. Wracając do domu, zastanawiał się nad tym, co przyniesie mu najbliższa przyszłość, którą pragnął na zawsze związać z Isadorą i, z Polską.