Zachęcam Państwa do czytania bloga Ocal słowa… – serdecznie pozdrawiam, szczególnie nowych subskrybentów.
Uff, jak gorąco!
WIERSZ BEZ ALUZJI
Pokalana ziemia
wytrwale czeka na czas odpłaty.
Za życie dane człowiekowi.
Potępia ją zło i ludzkość.
Bezduszne –
minione czasy:
ciała palone na stosach czarownic
i w oświęcimskich piecach –
komorach śmierci.
Płomienne
przemowy szaleńców
ciągle sączą jad niezgody,
stawiając warunki.
Napuszczają człowieka
przeciwko człowiekowi.
Burzą pokój!
Siostro nieba,
(bez)wolna ziemio,
zapamiętaj:
pochód po nagrodę
to nie parada i nie ma pomiędzy
męskim i żeńskim pierwiastkiem
równości.
Miłość to znaki przeciwne.
Nigdy tożsame.
Herb tęczy nie może
fałszować obrazu prawdy,
liturgii życia, Matki Nazarejczyka.
(Bez)rozumna
nierządnico –
ubłocona po pachy
grzechem,
pramatko narodów,
ludzi prawych i bluźnierców,
czekasz na sprawiedliwość?
Echo:
Jeszcze długo poczekasz,
jeszcze długo poczekasz!
Sąd nad sądami
ściągnie ci wszystkie maski:
wojennych ludożerców
leksykalnych –
krwiożerczych ludojadów,
pra, pra … – Adama i Ewy.
Danuta Schmeling
Chojnów, 25 czerwca 2019 r.
Vide: fot. wł.
Miniatura epicka – ciąg dalszy
Po opolskich wrażeniach muzycznych proponuję Państwu coś z literatury. Dziękuję nowym Czytelnikom za polubienie mojego bloga. Jestem zachwycona ilością subskrybentów: 11.098, kłaniam się – autorka.
PARYSKI KOCHANEK
Przylot do Wrocławia
Samolot linii Ryanair wylądował na płycie wrocławskiego lotniska kilka minut przed planowanym czasem. Radość pasażerów sygnalizowana uśmiechem i szybkim, i sprawnym opuszczeniem statku powietrznego udzieliła się także Alexandrowi. Jeszcze tylko przejście do miejsca odbioru bagażu i będzie mógł wziąć w objęcia kobietę, którą tak bardzo kochał i, której tak bardzo potrzebował.
Oddzielała go od niej niewielka odległość… i jest, już trzyma ją w ramionach. A ona? Cóż, jak to kobieta, trzepotała rzęsami ze wzruszenia, całując czule – swojego paryskiego kochanka – na powitanie.
– Jak dobrze, że jesteś ze mną! – szeptała Alexandrowi do ucha, nie mogąc powstrzymać radości ani wzruszenia. Tęskniła za nim, zakochana w każdym jego spojrzeniu, grymasie niepospolicie pięknej twarzy i człowieczeństwie. Gdy oddalali się od portu lotniczego, samochodem prowadzonym przez dziewczynę, Alexander nieśmiało zapytał ją o dzisiejsze palny.
– Plany? – odrzekła bez namysłu. – Najpierw zabiorę Cię do siebie, zaproponuję szybki prysznic, kwadrans, może dwa, relaksu; poczęstuję polskim obiadem i deserem, a potem… Potem nie wiem, co się wydarzy, być może zabiorę Cię na długi spacer po mojej dzielnicy i dolnośląskim Wrocławiu.
– Wypowiadając ostatnie zdanie, uśmiechała się do Alexandra zalotnie, jakby wiedziała, że młody mężczyzna tego właśnie od niej oczekiwał… Jechali niezbyt szybko, by Alexander mógł nacieszyć oczy i zmysły jej wyglądem oraz krajem, który tak był mu odległy i nieznany. Miasto kąpało się w słońcu. Kurz unosił na wysokość wystaw sklepowych, rozpylając w powietrzu – po ulicach i skwerach miasta – pyłki kwiatów oraz drzew niesionych podmuchem wiatru.
– A co słychać w Paryżu? – przerwała ciszę Isadora.
– Czy nadal jesteś oczarowany swoim miastem i odwiedzasz ulubione kawiarnie i parki?
– Proszę, nie żartuj sobie ze mnie… – odpowiedział chłopak. – Jedynie co mnie w moim mieście fascynuje, to architektura i styl życia paryżan. Nie ma w tym nic złego – mówił – ale żeby od razu: oczarowany… Nie, nie jestem tak pustym facetem.
– Isadora obserwowała go uważnie, czując w sobie nasilający się stres, a także lekkie podniecenie. Nim przestała myśleć, co czuje – znaleźli się na ulicy, przy której stał dom zamieszkały przez nią i jeszcze kilka rodzin. – O, jesteśmy na miejscu! – wykrzyknął Alexander. – Co za cudowne miejsce. – kontynuował, jakby mało mu było uwagi dziewczyny. A Isadora milcząc, uśmiechała się pod nosem i wziąwszy głęboki oddech, skierowała się wraz z Francuzem w kierunku jej domu.
Alexander szedł za Isadorą powoli. Ciążący na jego ramieniu bagaż podręczny dawał mu się nieźle we znaki. Cóż, jeszcze kilka metrów i staną u wrót windy, która powiezie ich oboje do mieszkania pięknej Polki.
– Isadoro! – Taaak… – rzekła dziewczyna. Nie zabawię u ciebie zbyt długo, ponieważ muszę na mieście coś załatwić.
– Rozumiem – wyszeptała nieśmiało dziewczyna. – Nie bój się, nie będę cię internować, zachowasz autonomię i wolność, które tak kochasz. Myślałam, że zatrzymasz się u mnie…
– Czy była zawiedziona? Była rozczarowana, że w facecie, za którym tak tęskniła, nie ma już tego żaru i ognia jak w Paryżu… – A może on mnie już przestał kochać? – Alexander domyślając się, że swoim oświadczeniem wytrącił ją z równowagi, przyciągnął Isadorę do siebie i zaczął całować… – Głupia! Jak mogłaś zwątpić w moją miłość! – mówił coraz głośniej, po czym zaczął gloryfikować jej urodę i wygląd. Gdy przekraczali próg jej mieszkania, po czarnych chmurach nie było już ani śladu.
Danuta Schmeling
Vide: 1-2 fot. priv.
Halo, tu mówi miłość!
Prozaicy i poeci prześcigają się w twórczości o miłości, nadając jej nowych znaczeń: metafor, epitetów – egzaltowanych form językowych. Wykrzyknikowego wzmocnienia: “och-ów, ach-ów, ech-ów” i Bóg jeden wie, czego jeszcze; a wszystko po to, by wzbudzić zainteresowanie Czytelnika… W sumie dobra taktyka, by zaistnieć lub wzmocnić swoją pozycję w literaturze.
Dla mnie jest to o tyle ważne, bo wraz z pisaniem o życiu i miłości – jej przejawach (od fascynacji po obawę i nienawiść) dojrzewam jako kobieta. I co z tego, że niedługo – jak Bóg da – skończę sześćdziesiąt lat? W głębi duszy ciągle czuję się młodo i myślę, że życie autorki – poetki, pisarki – obliguje mnie do tego, by od czasu do czasu mierzyć się z tym wyświechtanym przez media i codzienność – niebanalnym tematem. Popularyzowanym w poezji, epice i dramacie, nie wspominając o piosence...
LIRYKA WYZNANIA
Zakwitasz miłością –
purpurą pożądania.
A ja kwitnę Tobą.
Dotykiem twoich ust
ściągam z siebie
fałszywą wstydliwość.
Żar lejący się
z wnętrza moich oczu
odsłania we mnie Twój
obraz przemieniony
w czarującą zmysły –
intymną męską bliskość.
Odsłania także
istotę splątania
naszych spoconych ciał
przejętych dreszczem,
jękiem księżyca –
upalnej,
bezwietrznej nocy.
spowitej tajemnicą szafiru
i fioletu;
zapachem miłości:
potu i głośnej ekstazy,
wrażliwej imaginacji…
Vide: fot. – 1. i 2. priv.
Czerwcowe przebudzenie
Wiem – ten blog literacki jest nietypowy, bo obarczony autorskimi zagajeniami – komentarzami – ustosunkowującymi się do pewnych zjawisk i wydarzeń, które są postrzegane wyłącznie z mojej perspektywy.
I jest to moja świadoma decyzja, by kształt prowadzonego przeze mnie bloga był “niekonwencjonalnie pospolity”, choć brzmi to niedorzecznie. Czule pozdrawiam i zachęcam Wszystkich do czytania, zaś nowym Czytelnikom – subskrybentom – dziękuję za zaprzyjaźnienie się z moim blogiem i ze mną.
L I R Y C Z N I E
Godziny kwitną
(jeszcze) we mnie błogą ciszą
i spokojem.
Uśpiona świadomość
powoli budzi się do życia.
Za oknem wiatr
sowizdrzał
odlicza kukułczym: ku-ku
(ku-ka-niem)
czas do chmur przybycia,
by deszczem czerwcowym
okrążyć świat
i niepozbierane (po nocy)
myśli
moje.
Vide: fot. priv.
Optymistycznie
Bycie chojnowianką i legniczanką równocześnie czyni ze mnie wielką szczęściarę, bo żyję w dwóch niezależnych od siebie wymiarach rzeczywistości Dolnego Śląska, który jest według mnie i innych ludzi przeuroczym regionem Polski. Jestem – mimo żałoby – szczęśliwą… i uczę się siebie od nowa.
“P R Z E M Ą D R Z A L E”
– Posłuchaj!
Wiara daje Ci szansę na wieczność.
Słowo daje Ci szansę na wieczność.
Niebo daje Ci szansę na wieczność.
– Czego Ty chcesz?
Chcę miłości,
która jest samą mocą,
choć nie jest wieczna.
Vide: fot. priv.
Tutaj jest mój dom – dziedzictwo miłości
Ten upalny – czerwcowy tydzień spędzam w moim rodzinnym miasteczku. Bywam w nim od śmierci Taty. Dlaczego wracam, a właściwie wróciłam do domu? W nim czuję się swojsko i najbezpieczniej… W nim czuję zapach minionych wiosen, słyszę śmiech swoich zmarłych – ukochanych rodziców, świergot ptaków; szum rzeki, wiatru, dźwięk dudniącego o szyby deszczu, zapach lip i piwonii … czterech pór roku, które są zupełnie inne o tych , które były i są mi znane z mojego dorosłego życia oderwanego od Chojnowa. Czy te drugie były – są gorsze? Były – są inne – równie dla mnie ważne i kochane, jak wszystko, co się wokół mnie przez wiele lat działo i nadal dzieje… w dolnośląskiej Legnicy…
Zapisane są w nas
różne smaki miłości,
różne chwile
przesiąknięte radością
i smutkami.
Zapisane są w nas
dźwięki: deszczu, płaczu
i śmiechu.
Rozpaczy na wyrost!
Euforii płochej jak wróbelek.
Rozhisteryzowanej niepewności.
Vide: 1.- 2. fot. priv.
Koniecznie pomyśl
Ten wiersz poświęcam ludziom, których bestialsko oszukała miłość, pozostawiając ich samych na rozdrożu życia… i odczłowieczając w nich nadzieję… Witam nowych subskrybentów strony: Ocal słowa… – cieszę się z Państwa tak licznej obecności, bo jest nas aż 10.145 osób. Dziękuję!
“Bądź dobry jak chleb”.
Jak miłość,
co kłamstw wokół siebie
nigdy nie rozsiewa.
Nim skrzywdzisz kogoś,
pomyśl, że zło i niegodziwość
będzie mieć Twoją twarz
i Twoim imieniem
będzie się odbijać przez lata – wieki
od cudzego serca
oraz nieba!
Vide: fot. priv.
Słodkie wyznanie
Wszystkim Matkom i ich małym, i dużym dzieciom życzę wspaniałej niedzieli. Serdecznie Państwa pozdrawiam – autorka bloga.
Liryka wyznania
Kocham Cię, piękna moja Mamo!
Kocham Cię, mój – lekki jak wiatr – Aniele!
Kocham Twoje najwierniejsze i najczulsze Serce!
Bijące – przy moim sercu – w każdy powszedni dzień
i w każdą niedzielę!
Kocham Twoje i ręce, i oczy,
i uśmiech łagodzący moje lęki oraz troski.
Mamo moja, najukochańsza Przyjaciółko!
Jesteś po stokroć piękniejsza
od błękitnych niezapominajek
i rozsłonecznionej wiosny…
Vide: fot. priv.
“(…) Reszty nie pamiętam.”
Nic dodać, nic ująć… – dlatego nie będzie dzisiaj zbędnego komentarza. Zapraszam do czytania.