Jesteś moją historią
„Skarga córki”
Przeraża
mnie Twoja nieobecność w domu,
ponieważ mój spokój ducha bezkarnie rujnuje.
Nawet nie wiesz,
najdroższy (mój) Tato,
jak mi Ciebie
dzisiaj brakuje, brakuje.
Jak tęsknię za Twoim spojrzeniem,
uśmiechem i szczerym kochaniem.
Boże,
wiedziałeś, że kocham Tatę mocno,
jak mogłeś, Panie, pozwolić na nasze wieczne rozstanie?
Retrospekcja: sześć lat wcześniej…
Tato,
jak dobrze Cię mieć przy sobie,
szczególnie teraz,
gdy mama ciężko choruje!
Kocham Cię
(mój Tato)
i za wsparcie,
i za Twoją miłość dziękuję!
Z ostatniej chwili…
„Wiem…”
To nie może być prawdą, że Ciebie już nie ma.
Ty, Tato, żyjesz inaczej – dla Boga, dla nieba!
Autor: Danuta Schmeling
Vide: fot. priv.
(Oka)leczone myśli
Moje życie po śmierci Taty jest jak czarny sen, pełen niewyobrażalnej tęsknoty i nostalgii… To mój kolejny – trzeci słabszy dzień ubarwiony goryczy słowami.
“(OKA) LECZONE MYŚLI” – Rodzicom
Nie
zapominajcie
o mnie,
Mamo i Tato!
Ja
niezmiennie
jestem Waszym dzieckiem,
spragnionym uwagi,
dobrego dotyku co nie mąci
sumienia,
ale uspokaja serce
i zasępione jak pochmurne niebo –
MYŚLI;
łkające (straszną) pustką:
bólem osieroconego serca,
domu, ogrodu –
okaleczonym mocno
przez Waszą śmierć życiem.
Oboje
dobrze wiecie,
że żałobą dojrzewam,
broniąc się przed rozpaczą,
by z czasu nie uczynić czarno-fioletowego
rozpamiętywania.
Ale Wy,
Imiona utracone
w świecie widzialnym,
mimo wszystko
czuwajcie nade mną jak gwiazdy
i anioły,
i wypraszajcie dla mnie u Pana Boga
łaskę pogodzenia się z Waszą stratą,
by cisza normalna nie kąsała mnie natrętnie
i boleśnie jak lwica.
Nie dręczyła
wspomnieniami,
nieznośną martwotą po Was,
łez ulewą
w każdy dzień
– bezmiarem tęsknoty
zawsze szczerej… –
osiwiałej…
Przychodźcie do mnie
we śnie
i kołyszcie szeptem miłości,
jak czyniliście to za swojego żywota…
Autor: Danuta Schmeling
Vide: fot. priv.
Siostra & brat
Panu X
Wydało nas na świat
to samo łono miłości
i życia.
Wychowali
rodzice ukochani.
Dorosłość nas rozdzieliła,
ale serca w nas obojgu
te same pozostały.
Takie,
o jakich marzyli Oni.
A po
ich nieuniknionej śmierci
sieroctwo
nas scaliło jeszcze bardziej,
żeby samotność okrutna
nie rzuciła nas na szarą ulicę;
żebyśmy się nie pogubili w wielkim świecie
i nie zeszli na życia bocznicę…
Autor: Danuta Schmeling
Vide: fot. priv.
Bez komentarza
Są
w ludziach błahostki,
nie takie błahe.
Rany bez widocznych skaleczeń.
Są
konstelacje czarno-białych słów,
tylko czasem oderwanych od czynów,
oznaczone paradygmatem
dekalogu życia (i sumienia).
Pompatycznych uniesień,
wawrzynowych zwycięstw,
bolesnych upadków bez asekuracji
aniołów i nieba.
Autor: Danuta Schmeling
Vide: fot.priv.
Enigmatycznie, czyli jak?
P O E Z J A
Wielką literą
zapisano
(w Księdze Żywota)
moje imię.
Ocieniono duchem.
Przestrzenią czasu
ofiarowaną na kredyt.
Odgrodzono na chwilę
od cierpkich słów
i czarnej goryczy…
A ja,
Panie Boże,
mimo wszystko kurczę się ciałem,
żółknąc jak stary pergamin
zapisany moją własną
i świata historią.
Dojrzewam
jak śliwki węgierki w sadzie.
Gdy
przenikam sferę miłości,
czuję, że pięknie i mądrze żyję.
Bez żalu,
że mogłam jeszcze piękniej
i szczodrzej.
On mówi:
“Mało,
nie oznacza gorzej”…
dlatego minimalizuję
wymagania.
Cieszę się,
choćby odrobiną uwagi,
byle była szczera,
bez póz i plastikowych masek.
To
prawda!
Lubię słońce,
deszczową muzykę,
dżem malinowy
wiersze (nie)uwikłane
w konflikt pokoleń,
(nie)wymuszone ideologie.
Kocham życie,
nawet jeśli boli
i ciąży zimnym kamieniem
u nóg i szyi.
Autor: Danuta Schmeling
08 sierpnia 2019 r.
Vide. fot.priv.
Homilia o Piotrowej łodzi
“PIOTROWA ŁÓDŹ”
W szatańskim
tempie świat
głupieje,
myląc zło z dobrem,
opluwając życie.
A ja Cię
proszę Panie,
pochyl się nad Ziemią,
by ludzkość
nie niszczyła jej
i nie topiła
w studni absurdów,
w turpistycznym bycie.
Niech,
świat jak zboże pęcznieje
dobrym słowem,
dobrym chlebem.
Miłością,
która nie dzieli,
lecz łączy.
Niech człowiek człowiekowi
bratem będzie.
Niech
zawsze razem z nim wsiada
do Piotrowej łodzi.
Autor: Danuta Schmeling
Vide: fot. priv.
Bez wizy do nieba
Tak ostatnio sobie myślę, że nasz polski świat pełen absurdów pełznie w stronę urwiska, by stoczyć się w przepaść i już nigdy nie wzlecieć miłością. Ludzie naskakują na siebie, niczym sępy, by dać upust swoim polityczno-ideologicznym frustracjom, mając się przy tym za mędrców i panów tego świata, aby tylko komuś boleśnie dowalić, wyszydzić go i sponiewierać w “medialnych oczach”. A jeszcze niedawno – z końcem lat siedemdziesiątych – osiemdziesiątych XX wieku – byliśmy wobec siebie bardziej przyjaźni, mniej cyniczni i samolubni. Nasze relacje były jak na tamte czasy poprawne a nawet dobre, chociaż do ideału brakowało nam jak do nieba… Co się z nami w ostatnim czasie porobiło? Czemu “zdziadzieliśmy” jako ludzie, choć żyje się nam na całkiem dobrym – ekonomicznym – poziomie? Dlaczego jesteśmy oschli i nieczuli?
LIRYKA
POPĘKANI
Wśród
potężnych wirów sumień,
świat detonuje miłość
schowaną
pod podszewką życia.(Nie)tolerancja mylona ze złem
bezlitośnie niszczy ludzkie
więzy.
Człowieczeństwo
popękało.A wy, którzy świat pouczacie –
ślepcy w okularach –
niemądrze mądrzy,
też jesteście popękani.
Nic warci,
choć wypełnieni filozofią
scalania.Rozsypując
moralność na drobne kawałki zniewolenia,
stajecie się zimnymi kamieniami.
Bezduszną materią
poruszającą się w (bez)tlenowym
rynsztoku współczesności.Autor: Danuta Schmeling
Vide: fot. 1. – 2. pixabay
Bóg mi wybaczy
Kiedy umieszczam posty dla Państwa z moim utworami, zawsze zastanawiam się, czy nie nadużywam Waszej, drodzy Państwo, cierpliwości, przynudzając swoją wyobraźnią i komentarzami… Być może nie jestem nazbyt oryginalna w tym, co piszę i proponuję Państwu do czytania? Cóż, człowiek uczy się przez całe życie, popełniając różne gafy. Poza tym bycie poetką – pisarką, bywa trudne i wymaga samozaparcia, niezwykłej woli tworzenia i wprawek literackich, na co nie mam zbyt wiele czasu. Dlatego liczę na Państwa wyrozumiałość i poczucie dystansu do mojego pisania, za co z góry Wszystkim dziękuję.
Dzisiaj dla odmiany będzie coś z prozy, dalszy ciąg “Paryskiego kochanka” – miniatury epickiej mojego autorstwa. Życzę Państwu radosnego weekendu, zaś nowym subskrybentom strony: Ocal słowa… wielu miłych wrażeń z podróży po postach umieszczanych przeze mnie na ww. blogu. Pozdrawiam.
P R O Z A
Kawaler do wzięcia – epizod piąty [PARYSKI KOCHANEK]
Isadora dawno była odświeżona po intymnych igraszkach. Dobry humor i przeświadczenie szczęścia nie było w stanie wprowadzić ją w stan niezadowolenia, że oto jej francuski kochanek po angielsku ulotnił się z domu, a ona brnie wyobraźnią po rozdrożach świata i swojej wrocławskiej arkadii, nie wiedząc, co się wokół niej dzieje. Przez moment wydawało jej się, że uciekł, ale rzeczy pozostawione przez Alexandra w pokoju gościnnym nie budziły żadnych wątpliwości, że wyszedł tylko na chwilę.
Jej fantazje pełne niepokoju nie były jednak destrukcyjne, bowiem wiara w Alexandra, jak również w ich miłość, skłaniały ją do rozsądnego myślenia i optymistycznego spoglądania w przyszłość. Przecież nie mogła wątpić w poczciwość swojego mężczyzny.
Aż z beztroskiego zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi, który sygnalizował prawdopodobnie powrót Francuza do domu. Otwierając mu drzwi, została zaskoczona widokiem wielkiego bukietu róż, które w dłoni Alexandra wyglądały tajemniczo i ekscytująco.
– To dla mnie ten bukiet? – A jakże! – bez namysłu odpowiedział.
– Dla ciebie – dodał. – Jeśli pozwolisz, pójdę do pokoju, wziąć drobiazg, który chciałbym ci podarować, ponieważ nie będę czekał do jutra ani na specjalną – wyjątkową, jak się u was w Polsce mawia – okazję…
– Idź, jeśli musisz ¬ wyrzekła, przeczuwając, że na pewno wydarzy się coś niezwykłego… Chwila wyczekiwania na mężczyznę, którego pieszczotliwie nazywała „ Alem” ciągnęła się w nieskończoność. Zanim doszła do jadalni, Alexander zdecydowanym krokiem podszedł do niej z bukietem różanych kwiatów i pierścionkiem z podłużnym oczkiem w kolorze lawendy, i uklęknąwszy przed ukochaną zapytał:
– Moja, piękna i wspaniała Isadoro, czy zostaniesz moją żoną?
– Dziewczyna zaskoczona sytuacją zaniemówiła. Dopiero po upływie kilkunastu sekund odezwała się, mówiąc:
– Żoną, mówisz? Muszę zebrać myśli i pomyśleć, czego chcę… Po chwili namysłu i upływie kolejnych kilkunastu sekund z uśmiechem odpowiedziała:
– Tak, zostanę twoją żoną, zawsze o tym marzyłam; nie sadziłam jednak, że człowiek pochodzący z liberalnej, zeświecczonej Francji, chce wziąć ślub i zalegalizować miłość. Przecież wiesz, że jestem wychowana w katolickim kraju
i ślub pobłogosławiony ręka księdza jest dla mnie ważnym, jak nie najważniejszym, dodatkiem do cywilnego dokumentu
i ceremonii. Poza tym pragnę, by w przyszłości moje dzieci wychowane były w wierze…Hmm, mam nadzieję, że wziąłeś to pod uwagę?
– Isadoro, wszystko to wiem, i jestem świadom tego, na co się piszę! – napomknął.
– Naprawdę myślisz, że mógłbym zignorować twoją wiarę? Jednego jednak absolutnie nie rozumiem. Skoro jesteś tak bardzo związana z katolickim kościołem, skąd pomysł i przyzwolenie na przedmałżeński seks, a także na (prawie) liberalne podejście do życia?
– Alexandrze, zepsuło mnie życie. Jestem grzeszną kobietą, upadam, ale dążę co dnia do doskonałości, która raz przybliża się do mnie, raz oddala ode mnie, chrząknęła pod wpływem kłopotliwego pytania i zażenowania. – Rozumiesz, co mam na myśli? Bóg na pewno wybaczy mi tę słabość, bo wie, jak bardzo cię kocham…
– Oczywiście i rozumiem, i nie mam nic przeciwko ślubowi kościelnemu. To dla mnie żaden problem, ponieważ – zdziwisz się – jestem katolikiem… To prawda, daleko mi do świętości, ale wartości wyniesione z mojego rodzinnego – francuskiego domu są tożsame z twoimi.
I tak dyskutując, przeszli do jadalni i rozpoczęli wspólne świętowanie zaręczyn.
– Mój drogi poczęstuję cię dzisiaj rosołem z lanymi kluseczkami oraz ziemniakami z kotletem schabowym i bukietem trzech surówek. I tak zachęcając kochanka do wspólnej konsumpcji, rozpoczęła część kulinarną, tak beztrosko odciąganą w czasie.
Gdy oboje raczyli się drugim daniem, zapijając jego smak pysznym winem, Alexander przypomniał sobie, że nie włożył pierścionka zaręczynowego dziewczynie na serdeczny palec i szybko poprawiając się uczynił to z wielkim rozmachem. Padł powtórnie na kolana u jej stóp i wypowiedział magiczne słowa:
– Kocham Cię! – mówił. Przyjmij ten pierścionek, kochanie, jako dowód mojej szczerej miłości do ciebie i nie robiąc sobie nic z popełnionego przed kwadransem faux pas, usiadł przy stole, by zacząć ponownie delektować się jedzeniem oraz radować swoje oczy i niepokorną duszę przemiłym towarzystwem wrocławskiej dziewczyny.
Isadora spoglądała na ukochanego z uwielbieniem, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że mimo oświadczyn przyjdzie jej po raz kolejny przyjąć na klatę parszywą samotność. Boże, jak ja to wytrzymam? – myślała. Nie dając po sobie poznać, że targają nią negatywne uczucia, uśmiechała się do narzeczonego, jakby nic się wewnątrz niej niepokojącego nie działo.
Na szczęście zajadanie się deserem i konwersacja o wszystkim co polskie, poprawiło jej nastrój na tyle, by mogła sprostać towarzyskiej – polskiej gościnności. Później rozmowa zakochanych przeszła na Paryż, pracę i rodzinę Alexandra. Świat wydawał się być dla nich otwarty, dlatego z przyjemnością po wybornym obiedzie udali się na długi spacer po nadodrzańskim Wrocławiu.
Autor: Danuta Schmeling
Vide: fot. priv.