Author

Dana

Browsing

Do czytelnika

Wszystkim Czytelnikom bloga Ocal słowa – wierszem i prozą serdecznie dziękuję za to, że są Państwo ze mną na dobre i na złe.  Jest nas wszystkich: 10.013 osób, co jest dla mnie bardzo miłą i radosną niespodzianką!  
Dla subskrybentów – moich wiernych Czytelników
Unikaj w sobie bólu przemijania,
niech miłość podtrzymuje Twoją radość życia.
Nie bój się uczyć codziennego trwania,
chociaż masz trudną drogę do przebycia.
Kochaj uczciwie – bez fałszywej nuty, 
bo kłamstwo zawsze ma krótkie nogi.
A gdy zapragniesz porzucić wszystko,
włóż wygodne buty i powiedz głośno: 
Prowadź, Boże drogi!
Ale na poklask świata ani ludzi nie licz,
bo egoizmem zdobywasz wolności przestworza.
Usprawiedliwiające (siebie) myśli do serca tulisz,
pragnąc pokoju ducha nadchodzącego od strony Boga                                                                                                                 oraz falującego w sobie morza.
Człowiek istotą błądzącą jest – to prawda,
szukającą prostej drogi do Krainy Szczęścia.
Niszczy go jednak próżność przesadna,
samolubna miłość wzniecająca nieszczęścia.
Legnica, 23 maja 2019 r. 
Vide: fot. priv.
 
 

Po świecie literatury – spotkanie autorskie

 
 
Szanowni Państwo, mam przyjemność napisać kilka prostych zdań o spotkaniu z dziećmi – uczniami klasy 3 “A” – Szkoły Podstawowej nr 2 im. Bolesława Chrobrego w Jeleniej Górze, które odbyło się dnia 21 maja 2019 r. we wczesnych godzinach lekcyjnych. Niniejsze spotkanie miało charakter oficjalny, którego celem było przybliżenie jeleniogórskim uczniom (edukacji wczesnoszkolnej), jak wygląda praca poety – pisarza – twórcy i z czego wynikają różnice pomiędzy poezją i prozą… – oczywiście w bardzo uproszczonym, ale merytorycznym skrócie. Następnie krytycznej analizie literackiej poddano treść dwóch krótkich opowiadań : “Kim jest Zuzia?” i “Oswajanie, bajanie” pochodzących z utworu pt. “Tropicielka słów” oraz ukazanie ich walorów edukacyjnych i wychowawczych … 
Za zaproszenie i przemiłe spotkanie dziękuję przede wszystkim organizatorce spotkania, wychowawcy klasy 3 “A'”, Pani mgr Małgorzacie Soból oraz uczennicom i uczniom ww. zespołu klasowego.  
 

Pozorna uciecha!

Literatura jest po to, by nieść ludziom radość, ale także po to, by móc ich nauczyć dostrzegać w życiu rzeczy, które dalekie są od krwiożerczej polityki… – wszystkich tych sytuacji, które są z nią bardzo mocno powiązane… Również mnie… Nie znaczy to, że jestem skrajnie nieodpowiedzialną i lekceważę swoje obywatelskie i wyborcze obowiązki… Staram się wyjść naprzeciw oczekiwaniom mojego państwa i zawsze głosować zgodnie z własnym sumieniem, bez lekceważenia kogokolwiek. Wracając jednak do literatury, upatruję w niej zbawienną moc kojenia wewnętrznych rozterek i bólu,  bo wszystko na tym świecie zaczęło się przecież od SŁOWA!  Od razu zastrzegam sobie! Nie mam się za wszechwładnego Pana Boga. Jestem jedynie odtwórczynią zastałej rzeczywistości… i daleko mi do mistycyzmu, i sprawczej siły Stwórcy.
Autor – poeta i pisarz – to tylko zwyczajny człowiek uwikłany – nie wiedzieć czemu – w romans z wyobraźnią i fikcją udającą rzeczywistość… Pejzażysta, kreator, rzemieślnik słowa dyskretnie podszywający się pod podmiot liryczny lub podmiot epicki, choć podział tych literackich ról na co dzień – zapewniam – jest o wiele bardziej skomplikowany…
Zapraszam Państwa do chwili refleksji nad tym czym jest przeszłość i rzeczywistość wg mojej własnej – poetyckiej klasyfikacji… Nowym subskrybentom dziękuję za polubienie strony i czytanie moich utworów. 
POEZJA
“Lirycznie – histerycznie”
Otrzyj łzy, DNIU!
Nie pora dąsać się i płakać.
Życie 
to pełna nadziei przyszłość
po horyzont.
Towot dla duszy.
Przeszłość 
to ciężka jak grobowy kamień 
wieczność. 
Gruda ziemi dla ciała.                                                                                                                                                                                    Pozorna uciecha!
Dwa bieguny 
po obu stronach egzystencji.
Zegar i (bez)czas!
Chichot losu! 
Chichot losu!
Paryż, 18 – 19 marca 2019
Vide: fot. priv.

Na moralnym zakręcie

Szanowni Państwo, uciekam od tematów polityki społecznej – jakiejkolwiek! – najdalej jak się tylko da, ale to, co się wydarzyło w ostatnim tygodniu w Polsce, spędza z moich powiek sen i burzy upragniony spokój… Film braci Marka
i Tomasza Sekielskich poraził moją wrażliwość, ale i  także wymógł na mnie wiele pytań. Jak to możliwe, że człowiek stał się ofiarą własnych – nieokiełznanych – obrzydliwych żądz seksualnych, wykorzystując dzieci do ich zaspokajania? Dlaczego instynkt seksualny góruje nad ludzkim rozumem bardziej, niż cokolwiek inne? Naprawdę nie mam pojęcia. Wiem tylko, że pora robić czystki wśród pedofilów, bo jest ich dość spora liczba, także w grupach zawodowych nie mających nic a nic wspólnego z KK… Przykładnie karać i  wsadzać do “paki” i, egzekwować wysokie odszkodowania dla ofiar procederu molestowania. Nie ma, zlituj się dla żadnego pedofila w Polsce, bez względu na to kim jest i jakie pełni społeczne funkcje!  Mam także cichą nadzieję, że obu Panom M. i T. Sekielskim naprawdę chodziło o dobro ofiar, a nie o medialny szum wokół siebie, filmu i księży oskarżonych o pedofilię… – autorka bloga.
“Wyznanie ofiary”
Ja już nie mogę dłużej
z tym żyć…
Chować się przed ciemną przeszłością
skalaną nieswoją winą.
Tajemnicą kąsa mnie własne sumienie
i oprawcy dziki grzech
obdarty ze skrupułów,
w koszmarnych snach wyciągający rękę
po moją  dawną (dziecięcą) ufność i niewinność.
Jest we mnie wstyd,
Jest we mnie strach.
Boję się jasności.
Boję się prawdy.
Boję się ludzkich języków.
Nie chcę być ciągle ofiarą
złej miłości! 
PRZEMILCZANIA!
 
Vide: fot. priv.

Więzy miłości

Witam ponownie, by poczęstować Państwa prozą. Będzie to dalszy ciąg historii Alexandra, pięknego paryżanina, którego los niespodziewanie zetknął z młodą, ambitną  studentką romanistyki – Isadorą… Zapraszam do czytania miniatury epickiej pt. PARYSKI KOCHANEK. 
Jesteś tego pewny? – epizod pierwszy
Alexander szukał w Isadorze tego, czego nie potrafił odnaleźć w kobietach z przeszłości. Spokoju, powściągliwości i miłości bez reglamentacji. Prawdziwej, bez udawanych orgazmów – wymuszonych jęków rozkoszy. Ale czy taki pierwowzór kobiety we współczesnym, zakłamanym świecie istnieje? Czy można Isadorze zaufać i powierzyć jej własne jestestwo, by wspólnymi siłami dojść do nieograniczonej żadnym fałszem i obłudą radości, a przy odrobinie szczęścia – kresu wspólnie przeżytego losu; bez wyrafinowanych gierek i oszustw dla zaspokojenia własnych – egoistycznych zachcianek. Te i inne pytania nie dawały Alexandrowi spokoju. 
Tęsknił za Polką i coraz bardziej czuł się emocjonalnie z nią związany… Miał w życiu niewiele kobiet, ale te, z którymi był, nie kochały go tak, jakby tego pragnął. Szczerze, bez przybierania teatralnych póz i fałszywych zapewnień, że jest wspaniale – choć serce i rozsądek podpowiadały, że nie jest.
Od sobotniego świtu nastrajał się pesymistycznie do własnego życia, choć w głębi duszy marzył o Isadorze i takiej miłości oraz egzystencji, które dałaby jemu i jego wybrance poczucie spełnienia oraz satysfakcji, gdy nagle z porannego marazmu i rozpamiętywania przeszłości, i przyszłości wyrwał go zachrypnięty głos matki, który strofował domowników za pozostawiony po śniadaniu bałagan w kuchni. 
– Chłopaki! Jak mam z wami w zgodzie i w harmonii żyć, skoro zapominacie o tym, że jestem zmęczona po ostrym dyżurze w szpitalu i wypadałoby po sobie posprzątać, i pozwolić mi na dłuższy odpoczynek! – rzucała złością na prawo i na lewo podenerwowana Coletta.
Alexander, bagatelizując uwagi matki, udał się do swojego pokoju, podszedł do aparatu telefonicznego i bez dłuższego namysłu wykręcił kierunkowy numer do Polski. Jeszcze tylko kilka cyfr i będzie mógł wreszcie powiedzieć ukochanej o tym, o czym od tygodnia rozmyślał:
– Isadoro, Isadoro, witaj kochanie! – mówił do słuchawki telefonu tak szybko, jakby się bał, że za chwilę połączenie z Polską zostanie zerwane, po czym bezceremonialnie dodał: 
– Co myślisz o tym, żebym przyleciał w następnym tygodniu na weekend do Wrocławia? Chciałbym wreszcie poznać miasto i kraj, w których żyje i mieszka moja ukochana Isadora. 
Dziewczyna, zaskoczona propozycją chłopaka, bez namysłu rzekła: 
– Do Wrocławia? Na weekend? 
Jej zdziwienie było tak wielkie, jak wielka była odległość – czasoprzestrzeń – w której oboje kochankowie żyli i społecznie funkcjonowali. Głos łamał się jej ze wzruszenia i przycichał z każdą minutą rozmowy. Zgodziła się, choć na spotkanie z Alexandrem w Polsce nie była w żaden sposób mentalnie przygotowana. Aby nie zniechęcić do siebie podekscytowanego sytuacją chłopaka, nieśmiało zapytała: 
– Alexandrze, jesteś tego pewny? – ale nie usłyszała od niego żadnej odpowiedzi, bowiem z niewiadomych przyczyn połączenie telefoniczne między Paryżem a Wrocławiem zostało przerwane ciszą zapowiadającą ponowną rozłąkę.
Autor: Danuta Schmeling
Vide: fot. 1. – pixabay, 2. priv.
Obraz może zawierać: niebo, chmura i na zewnątrz

Zastanówmy się razem

Zagajenie:
Dzisiejszy świat – mam wrażenie – moralnie stacza się w czeluści duchowego chaosu. Materializm niemal całkowicie zawładnął umysłami ludzi, czyniąc z nich korporacyjnych – współczesnych niewolników, pozbawionych czasu na normalne, radosne życie.  Niewolników własnych żądz: kariery, posiadania (najlepiej stosu) pieniędzy, seksu, sławy po trupach – dobrobytu skrojonego na miarę przekombinowanych potrzeb: „rozpusty cielesnej i patologicznych ambicji”. 
A co z prostymi  obywatelami tej Ziemi, których nikt nie pyta o zgodę na samounicestwienie i śmierć cywilizacyjną, a którzy wyznają  wartości wyniesione z rodzinnych domów: wierzą w Boga, sens miłości, zdrowe relacje pomiędzy ludźmi – koleżeństwo, przyjaźń,  rodzinę z jasno określonymi priorytetami i wyłącznie jej poświęconym czasem? Nie wiem, choć serce mi się łamie z żalu na myśl, że bezsens i fałszywie pojętą wolność osobistą i społeczną tak wysoko się we współczesnym świecie ceni… i hołubi. 
(Nie)zgubne pytania
Komu jestem potrzebny?
Kto mi na to uczciwie odpowie?
Jak mam żyć,
by nie czuć się niewolnikiem świata
i własnych, frustrujących ambicji
rodzących się w głowie?
Jak mam czuć się wolnym,
gdy zewsząd jestem obserwowany –
manipulowany?
Jak mam cieszyć się miłością
i  osobistą wolnością,
skoro ich obraz jest
przez złych ludzi
bestialsko fałszowany?
Vide: fot. priv.

Ulewne smutki

Gdyby nie miłość do literatury i pisanie, zatopiłabym się w rozpaczy.  A ja nie chcę tonąć. Pragnę cieszyć się życiem do ostatniego przebudzenia. Do ostatniego tchu oddanego widzialnemu światu i niewidzialnemu Bogu. 
LIRYKA OSOBISTA 
Mamo i Tato! 
Daliście mi życie. 
Wywołaliście na świat po imieniu. 
Bym żyła w blasku 
Waszej serdecznej troski, 
nigdy w przygnębiającym lęku 
ani w dobra cieniu.
Ofiarowaliście mi 
wiele cennego czasu, 
pełnego nauk i mądrości. 
Żebym wytrwała 
w przeciwnościach losu – 
szanując Pana Boga 
oraz spotkanych na drodze życia ludzi – 
w imię zmartwychwstałej miłości.
Dzisiaj 
dom bez Was smutkiem obejmuję, 
choć wiem, że nie powinnam smucić się 
ani gorzko płakać. 
Po doświadczeniu 
od Was wielkiej miłości i dobroci, 
nigdy Was nie zapomnę… 
i obiecuję, że w niszczącą serce 
i umysł rozpacz
nie będę świadomie się staczać!
(***)
Nie grzęźnij w ulewnych smutkach. 
Ucz się siebie od nowa. 
Od prapoczątku, 
którego nie pamiętasz. 
Po bujnie rozkwitłą dorosłość – 
wschody i zachody życia.
Vide: fot. priv.

Paryski kochanek

Dzisiaj zaproponuję Państwu coś z prozy. Miniaturkę epicką z Paryżem i miłością w tle. Ponadto serdecznie dziękuję nowym subskrybentom za polubienie mojego bloga. Miłego czytania… – autorka.

   PARYSKI KOCHANEK
Paryż często zaskakiwał ją swoim pięknem. Wabił architekturą, kawiarenkami i restauracjami. Isadora kocha to miasto, od kiedy sięga pamięcią. To dlatego z taką przyjemnością postanowiła ponownie je odwiedzić. Zachłysnąć się zapachem paryskich ulic, bulwarów, skwerów i Sekwany wijącej się krętą taflą wzdłuż rozwlekłego – nowoczesnego – miasta.
Dzisiaj znów uległa jego czarowi, jak wtedy, gdy po raz pierwszy stanęła na Polach Elizejskich niedaleko Łuku Tryumfalnego… To właśnie tam zwróciła uwagę na Alexandra, chłopaka z piękną twarzą i czarnym – jednodniowym zarostem; oczami koloru grafitowego nieba i smukłą sylwetką modela.
 Pamiętała, że zakochała się w nim bez pamięci od pierwszego wejrzenia, choć mignął jej przed oczami zaledwie kilka sekund. Taki wytworny i imponująco atrakcyjny…  –  tajemniczy przechodzień. A on mijając ją na ulicy, nie rzucił na nią nawet przelotnego spojrzenia, jakby ona – Isadora – była nierealną, przeźroczystą dziewczyną.
 A potem zdarzył się cud i tych dwoje wpadło na siebie po raz drugi… i jak w każdej romansowej historii bywa, ich znajomość rozkwitła w scenerii wielkiego miasta niczym wiosenne pąki żonkili i konwalii tak bardzo lubiane i popularne we Francji.
Spotykali się najczęściej w Dzielnicy Łacińskiej, by w aranżacji bulwaru Saint-Michel spędzić ze sobą  miło czas i wypić pyszną kawę.  A kim był tajemniczy Francuz?  Alexander, bo o nim w tej opowieści mowa, gdy się oboje poznali, był studentem Sorbony, zdolnym, pracowitym młodym człowiekiem; synem lekarzy pracujących w jednej z tutejszych paryskich klinik – niestety nieco wyniosłym i zarozumiałym, ale to szczegół… Może dlatego, że czuł się kimś lepszym od Isadory pochodzącej przecież ze wschodniej – pozornie tylko – zapyziałej Europy. Lecz on o tym nie wiedział. Nie miał w ogóle zielonego pojęcia o Polsce i jej mieszkańcach, a w rozmowach o ojczyźnie dziewczyny i jej rodakach kierował się zasłyszanymi i powtarzanymi przez siebie, i swoich rodaków – stereotypami. Ich przyjacielski związek z czasem przemienił się w romans. On pokochał ją. Ona pokochała jego. Taki organiczny odruch zainteresowania płcią odmienną przypisywany instynktowi zaspokojenia intelektualnych i seksualnych potrzeb. “Miłość na zabój” nie mieściła się jednak w wydłużonej perspektywie czasowej tych dwojga, ponieważ dziewczynie powoli kończył się sześciomiesięczny kontrakt ze szkołą, gdzie praktykowała jako stypendystka… Ale oboje obiecali o sobie pamiętać: dzwonić i pisać do siebie SMS-y, i e-maile. Spotykać się raz na dwa miesiące w Paryżu przy fontannie świętego Michała, by kontynuować swoją nietuzinkową znajomość i XXI wieczną miłość.  
Autor: Danuta Schmeling 
Vide:  fot. 1. – 2. priv.

 

 

Odpowiednie słowa

Znów jestem dzisiaj z Państwem po dwutygodniowym pobycie w Paryżu. Ale myślałam  codziennie o Państwu i moim blogu, i pisałam. Oto jeden z wierszy napisany we Francji.

Naga prawda”
Są chwile, 
kiedy człowiek gorzko 
nad swym losem (w ukryciu) płacze.
Jedyne życie w gorycz 
cierpienia przemienia.
Są chwile, 
kiedy człowiek do serc 
ludzkich głośno kołacze, 
by pozbyć się ucisku duszy: 
smutku i samotności brzemienia!
Są chwile, 
gdy miłość 
różanym zapachem kusi nas i osacza. 
Nadając naszemu życiu znaczenia siły 
i mocarnej potęgi.
Są chwile, 
gdy człowiek judaszową niewiernością 
miłość w pył ziemi obraca. 
Zniżając swoje i cudze życie 
do poziomu piekielnej udręki.
Są chwile, 
kiedy życie nabiera dobrego smaku 
i prawdziwego sensu. 
Kłamstwo mając za nic, 
zło niszcząc wytrwale.
Są chwile, 
kiedy ludzie prawdę 
i uczciwość traktują po Bożemu. 
Niegodziwość i podłość 
topiąc w dziejów świata 
globalnym kanale.
Danuta Schmeling 
Paryż, 25 – 26 kwietnia 2019
Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba
Vide:  1. – fot. – priv. 2. fot. – pixabay

Wielkopostne wypominki

Czas Wielkiego Postu jest  dla mnie czasem odkupienia win, nawrócenia… boleści – czarnej żałoby  oraz poezji. Sprawdzianem z człowieczeństwa i lojalności wobec ukochanych – nieżyjących rodziców… TESTEM  z  miłości starej jak świat!

Mojemu Ojcu, Stanisławowi

Jestem 
CÓRKĄ BOLESNĄ. 
Opłakuję minioną – 
przeżytą – miłość.
Nie jestem 
Jezusem z Nazaretu 
ani Szymonem z Cyreny, 
choć dźwigam na swoich barkach 
krzyż sieroctwa.
Życie przybiło mnie (w Wielki Post) 
do drzewca rozpaczy 
bez korony na głowie, 
bom niegodna wywyższenia…
Umieram przeszłością, 
aby powstać z martwych przyszłością…

Mojej Mamie, Adeli

Smutkiem marnieję, Mamo.
Pustką,
co mnie zewsząd świata otacza.
Tato niedawno odszedł,
zostałam z bagażem wspomnień,
które każdego dnia
łzami słonymi –
jak życiodajną wodą – zraszam…
Przywołuję z Księgi naszego Życia
wspólne chwile,
by we mnie zakwitały miłości
żarem.
Choć ciąży mi Wasza śmierć
okrutna,
– Was OBOJE
w sobie ocalę!
 
 
Vide: fot. priv.