Author

Dana

Browsing

Winnica Pańska

Przed wielu, wielu laty marzyłam o mini kapliczce i oto moje marzenie spełniło się. Mam małą – skromną, pośród winorośli; świątynię zmartwychwstałej miłości, która dodaje mi skrzydeł… Tam czerpię energię i siły do życia, i do pisania.
LIRYKA
„HYMN MIŁOŚCI”
Sławię Cię,
Stwórco świata!
Panie mój i Zbawicielu.
Czczę Cię moimi wierszami,
jak czciło Cię przede mną poetów wielu,
choćby Jan z Czarnolasu, 
piszący:
“Czego chcesz od nas Panie,
za Twe hojne dary?”
Albo
“(…) wszędy pełno Ciebie!”
A ja Cię wielbię, Panie, 
słowami jeszcze na polskiej Ziemi,
nie w rozanielonym, błękitnym niebie,
gdyż jeszcze jestem w drodze…
Zginam kolana przed Tobą,
Panie mój i, Boże!
Autor: Danuta Schmeling
 Vide: fot. 1. i 2. priv.

Ja i On, On i ja

Zapraszam na chwilę zapomnienia – autorka bloga! 
“ECHO DUSZY”
“ŻYCIE TO NIE TEATR”
tak pisał znany poeta. 
(Nie)zwyczajny – 
wielki – człowiek,
tworzący swoją
filozofię 
bytu.
Budujący dom 
na piaskowej skale,
z trudem podtrzymujący 
zadurzone w miłości, 
wykpione przez
przewrotny los – 
życie.
Świat ukryty za horyzontem
planet, krążący po tej samej, 
co bezgrzeszne – poetyckie niebo – 
niewidzialnej orbicie…
ON i ja –
ja i ON – 
to klasyczny splot 
papierowych emocji ECHO 
i codzienności mojej, 
i Jego, 
bijący – od czasu do czasu – 
z zatraceniem głupiego serca,
(u)haftowany dzikimi słowami 
metaforyczny dzwon.
Krzyk serca, 
tęsknota za kobieco-męskimi 
marzeniami,
łkanie rwącej 
jak górski strumień – DUSZY,
eksplozja (nie)modnymi, 
pospolitymi rymami…
Więcej:
erupcja myśli kontrolowana,
czyjaś 
– nasza historia 
w bezimiennym zeszycie 
po łyku pierwszej, kolejnej kawy – 
pośpiesznie – 
(nie)byle jak zapisana.
Ukryta za wersów błękitnymi liniami.
Echo! 
Echo! 
Echo! 
Powtórzone wielokrotnie
słodko-gorzkimi słowami.
Chojnów, 19 lipca 2019 r.
Vide: * fraza –  Życie to nie teatr” – Edward Stachura, fot. priv.

Dzikie marzenia – kobiece tęsknoty

Witam o deszczowym poranku, pięknym i rześkim jak wiersz. Dziękuję Państwu za zainteresowanie stroną: Ocal słowa… i za liczne subskrypcje: 11.996.
Dla mnie to wielki zaszczyt, że mimo mojego nieatrakcyjnego – dojrzałego – wieku (60 lat) trwają Państwo przy mnie i mojej twórczości. Kto by pomyślał, że działalność literacka starszych Pań może być atrakcyjna? Sama jestem zadziwiona – jeszcze raz dziękuję!
POEZJA ONIRYCZNA
“Lirycznie”
Całuj mnie oczami. 
Dotykiem delikatniejszym                                                                                                                                      niż puch anielskich piór.                                                                                                                           
Kochaj mnie myślą czystą,
modlitwą, tęsknotą,
przekonaniem,
że jestem tylko Twoja…
Niech Twoja czułość będzie poczęta
z miłości wiarygodnej –
prawdziwie szlachetnej.
Niech nie konkuruje z żadną inną 
pokusą ciała, źródłem krętactw 
wyjętych spod prawa wierności.
Całuj mnie ustami
pełnymi dobrych słów 
w szafirowym (poza)rajskim 
ogrodzie żądz.
(Krainie finezyjnej imaginacji,
gdzie sam Bóg błogosławi ludzkiej miłości;
zwycięskiemu dobru sumienia…)
Kochaj mnie oczami 
czytającymi wiersze 
poetów, 
myślami zsynchronizowanymi 
z pragnieniami kobiety –
wdzięczną nieśmiałością,
bym przemokła deszczem metafor
w sobie… –
nektarem lawendy.
Danuta Schmeling
Vide: fot. pixabay
 
 

Córka i matka w dwugłosie

Dobry wieczór!
Podzielę się z Państwem rodzinną niespodzianką, otóż moja córka Michalina, Polka z urodzenia, Francuzka z wyboru, postanowiła pójść w moje ślady i uprawiać poezję, oto jej debiut literacki:
1.
UPADEK
Włos 
włosowi nierówny.
Lecę 
po pochyłej do studni.
Woda 
zalewa moje lico. 
Już nie ma nadziei, 
jest nicość.
Bujam się na prawo, 
na lewo. 
Ręce są ciężkie, 
drętwieją. 
A myśl zalega 
mi jedna: 
Wykrztuszę się 
z tego piekła?
Autor: Michalina B.
2.           

Moim dzieciom, wnukom i mężowi  
z podziękowaniem
LUBIĘ…
Lubię myśleć o Was,
gdy gwiazdy na niebie brzaskiem
już zgaszone…
Srebrny księżyc w studni
różnych emocji mocno zatopiony.
Wtedy wybieram
najpiękniejsze słowa,
by wzmocnić się modlitwą
i podziękować Panu Bogu
za dobre życie i strofy różnych chwil,
przy których nasączam się
zapachem życia,
Wami, żywicą szczęścia
i cudzymi wersami.
Autor: Danuta S.
Vide: fot. 1.-2.- 3. priv.

Ja w Mojej Przestrzeni Kultury

Dumą napawa mnie fakt, że nawiązałam współpracę z warszawskim czasopismem literacko-kulturalnym: “Moja Przestrzeń Kultury” oraz z jego redaktorem naczelnym, którym jest warszawianin – człowiek z pisarskim i dziennikarskim zacięciem, wielki propagator i miłośnik twórczości Marka Hłaski – Jarosław Hebel.

 

Poszukiwany – poszukiwana

P O E Z J A  K O N F E S Y J N A
Szukałam Cię w muzyce, 
w poezji.
W słowotoku 
czułości i miłości,
a nawet w zdolności 
przebaczania…
Szukałam Cię w kwiatach,                                                                                               w ptasich chmurach.                                                                                                                   Na łąkach…
Wszędzie tam, 
gdzie trywialną manierą
codzienność wżerała się
w nasze beztroskie “jestem”
poranną kawą.
Znalazłam Cię w sobie,
w przelotnych 
portretach przeszłości… – 
w omszałej znajomości.
Vide: fot. 1.- 2. priv.

Poetycki souvenir

Dzisiaj Czytelnikom mojego bloga poddaję pod rozwagę wiersz o poetach… Jak się Państwu wydaje, jest w nim odrobina prawdy?
  
My poeci, 
żyjemy pozornie dla siebie.
Mimo upływu lat ciągle Ci sami.
Z naszych dziejów utkany stan 
rozumnego trwania:
początek i niedoczekanie.
Czy na tym polega życie?
Czy to tylko poezji słowa?
Żyjemy dla innych.
Dajemy (z siebie) emocje,
bliskość, ale kochamy za mało.
Ciągle myślimy: ja!
A co z drugim człowiekiem?
Szukamy (za)szczytów 
pnąc się po stromych zboczach
elokwentnej próżności, 
zahartowani w Abrahamowym 
bałwochwalstwie –
kulcie obrazu i słowa…
Społecznościowej abstrakcji.
Vide: fot. priv.

Lipcowe rozstanie

Moje życie jest w nieustannym potrzasku śmierci, wczoraj pożegnałam mojego ukochanego wujka Herberta Jana, szwagra mojego śp. Taty… A jeszcze niedawno, wspominałam wraz Nim i moimi krewnymi, mojego zmarłego Ojca. Czy to fatum? Ależ skąd! To tylko fortuna zatacza krąg i bezlitośnie zabiera tych, którym sądzone było odejść.
Oczywiście była to dla mnie kolejna lekcja pokory i potwierdzania faktu, że rodzina to świętość, a pokrewieństwo i więzy krwi stanowią podstawę mojego i krewnych bytu. Mam wspaniałe kuzynki ze strony rodziny Taty  (jego zmarłych sióstr
i braci), które bardzo szanuję i kocham, i z duma mogę powiedzieć, że mimo tragicznych okoliczności, miło mi było się z nimi spotkać na ceremonii pogrzebu Wujka i na stypie, na które wraz z małżonkiem zostałam zaproszona.
Jestem dumna, że tworzymy druga generację naszego rodzinnego klanu, a i trzecia dorasta, by w przyszłości po nas przejąć obowiązek scalania rodziny i podtrzymywania kontaktów i więzi…. Im dedykuję ten skromny wiersz i Wszystkim tym Państwu, których los zmusił do pożegnania na zawsze kogoś ukochanego – bliskiego.
L i r y k a ( żałobna )
“Ostatnie wyznanie”
Poniósł mnie przed północą wiatr w kierunku nieba,
chociaż odchodzić wcale nie zamierzałem.
Ostatkiem tchu trzymałem się ziemi, 
Bo zostać z Wami 
– dzieci, wnuczęta – 
jak najdłużej chciałem.
Z pokorą jednak przyjąłem Boże wezwanie.
Spojrzawszy ostatni raz na Córki mojej załzawione lico.
Wsparłszy się na ramieniu Anioła Stróża 
odpowiedziałem Bogu:
– Jestem na rozkazy, Panie! 
Idę w stronę Światła niebieską alejką – dębową ulicą.
I z góry spojrzałem raz jeszcze na mój ziemski dom w Białej,
i pokoik na piętrze,
by wchłonąć wspomnienia przeżytej z Wami miłości,
śpiew ptasząt,
budzących mnie za życia na świecie
oraz zapach kwitnących, polnych kwiatów…
Wszystko to zabrałem z sobą,
lecz… łzę  jedną skryłem pod prawą powieką, 
na czas naszego ostatniego pożegnania.
Gdziekolwiek będę, 
bo przecież będę żył dla nieba.
Obiecuję wyjednywać Wam łaski
u Miłosiernego Pana!
Wasz Tato – Herbert!

 

Vide: fot.priv.
 

 

 

W “Domu Pod Sówkami”

To już miesiąc jak mieszkam w domu, w którym się wychowałam i nabrałam szlifów jako człowiek…Oczywiście bywam spokojna, choć czasem przytłaczają mnie wspomnienia… i wtedy uronię łzę, bo za rodzicami i dobrym życiem (za ich sprawą) trudno nie zapłakać… Ale to nie jest czarna rozpacz, jaka dopadła mnie po śmierci Mamy… Śmierć Taty przeżywam inaczej, jakby mądrzej i dojrzalej… bez oskarżania Boga ( i złego losu), że oddzielił mnie od ukochanej osoby. Ale przyznaję się bez bicia, że  przy grobie Taty – wymiękam, jak mawia moja wnuczka Maja, i popłakuję w rękaw, by zrzucić z siebie ciężar pustki i tęsknoty za człowiekiem, który był mi bardzo, bardzo bliski, podobnie jak nieodżałowana Mama…Na szczęście mam wokół ludzi, których znam od zawsze, moich sąsiadów i ich dzieci oraz wnuki, których obecność podnosi mnie na duchu … Jestem tu swoja… – żadna tam, “madame” – poetka, pisarka… z czego się cieszę. Wynoszenie się samej na wyżyny Parnasu mnie onieśmiela i bardzo śmieszy, bowiem jestem skromną – zwyczajną kobietą, z dystansem do siebie i tego co robię, nie muszę pozować na wyjątkową osobę, bo jest mi to do szczęścia mało potrzebne… Nie znoszę próżniaczych – egoistycznych gierek. Witam nowych subskrybentów i dziękuję, że są Państwo ze mną na dobre i złe!  Zapraszam do czytania. Dzisiaj będzie i poezja, i proza…  – wiersz i kolejny epizod z miniatury epickiej PARYSKI KOCHANEK…
 POEZJA I PROZA
1.
Moje życie posiwiało,
przybrało kształt dojrzalej kobiecości,
smakuje jak francuskie wino i dobry wiersz,
jak mój mąż i pisanie.
Moje życie przejaśniało dobrem
i nie ma już dławiących duszę palpitacji.
Cieszy się pachnącym latem i błogim spokojem, szczęśliwy domem
i wesołą kompanią mądrych, i życzliwych sąsiadów…
2.
Gość w dom… – epizod trzeci
Mieszkanie Isadory zrobiło na przystojnym Francuzie niemałe wrażenie. Widać w nim było dobry gust i rękę kobiety – estetki…
I choć Alexander przebywał w jego wnętrzu krótką chwilę, zachowywał się w nim na tyle swobodnie, by nie odczuwać onieśmielenia, a tym bardziej niemądrego zawstydzenia.
–  Isadoro, kochanie, czy mogłabyś mi wskazać pokój gościnny, łazienkę i WC ? – zagadnął dziewczynę Alexander.
–  Oczywiście, że mogę – odpowiedziała grzecznie. – Zacznę od początku: po prawej stronie masz pokój gościnny, który jest wyłącznie do twojej dyspozycji, na wprost:  łazienkę i WC, zaś po lewej stronie mieści się pokój dzienny oraz mój gabinet
i sypialnia… – wyrecytowała jednym tchem, niczym studentka podczas ważnego egzaminu semestralnego. Rozgość się i czuj się tak, jakbyś był u siebie w paryskim domu!
– Dziękuję – wyszeptał półgłosem Alexander i czym prędzej przeniósł swój pokaźny bagaż z przedpokoju do pokoju gościnnego,
a potem bez skrępowania udał się do łazienki, by wziąć szybki prysznic.
W tym czasie Isadora nakrywała do stołu, aby poczęstować gościa przekąską i tradycyjnym polskim obiadem z lampką wytrawnego, niekoniecznie francuskiego wina. Dała sobie trzy kwadranse na ogarnięcie siebie i posiłku. Miała bowiem zamiar po Alexandrze odświeżyć swoje ciało i zadbać o jego wygląd, a nowe ciuchy, jak również delikatny makijaż, miały jej w tym dopomóc. Cisza przerywana szumem wody nurkującej w odpływie brodzika sygnalizowała, że Francuz zmywa z siebie ślady samolotowej podróży i zmęczenia.
– Alexandrze, długo jeszcze będziesz zajmował łazienkę? – wyrzuciła z siebie zniecierpliwiona Isadora.
– Za chwilę wychodzę, kochanie. – A które są moje ręczniki? – pośpiesznie dodał. Jego męski głos, dobiegający z wnętrza małego pomieszczenia, burzył monotonną ciszę jej wrocławskiego mieszkania. – Ręczniki masz w ażurowej szafce, wiszącej po prawej stronie umywalki – odpowiedziała, zaskoczona kolejnym pytaniem. Ale nie miała mu za złe, że dociekliwie pyta, w końcu to prawo każdego wyjątkowego gościa.
Gdy Alexander opuścił łazienkę i udał się do swojego pokoju, Isadora skorzystała z okazji i zadbała o swoje ciało oraz wygląd. Jej myśli skupiały się na osobie obcokrajowca. Była ciekawa jego pierwszych wrażeń z pobytu w Polsce. Jeszcze tylko mgiełka dobrych perfum i będzie gotowa na oficjalną część spotkania.
Spojrzawszy na zegar, udała się do kuchni, by wreszcie wypełnić honory pani domu… Odgrzewanie wcześniej przygotowywanego posiłku nie zajęło jej wiele czasu, dlatego z przyjemnością przeniosła wszystko na uprzednio nakryty i przystrojony stół,
i poprosiła ukochanego gościa do jadalni.
  – Halo, kochanie! Zapraszam na posiłek. Przejdź, proszę do jadalni – rzekła zdecydowanym głosem, jakby się bała, że przyciszony głos rozejdzie się echem po wielkim mieszkaniu, bez zainteresowania jej chłopka.
– Już idę!  I wyszedł, piękny, i pachnący ubrany w markowe ciuchy kupione w jednym z tych sklepów, do których przeciętniacy raczej nie zachodzą.
– Wow, jak Ty pięknie wyglądasz! – wpatrując się w Alexandra, wręcz wykrzyczała. A on niespodziewanie podszedł do niej, odsunął krzesło, by Isadora zajęła miejsce i przysunął ją do stołu, po czym sam udał się na swoje miejsce i  nie spuszczając oczu z ukochanej, kontynuował rozmowę. A pachniał po prostu bajecznie!
– Naprawdę uważasz, ze wyglądam pięknie? – Właśnie tak uważam – odpowiedziała przyciszonym głosem, jakby się bała, że za dużo powiedziała… Tej nastrojowej – łapiącej za serce – sytuacji dodawał wykwintnego smaczku przyozdobiony białym obrusem, polnymi kwiatami, stół z polskimi potrawami, które na tle kolorowych kwiatów prezentowały się naprawdę  czarująco i wspaniale.
– Proszę, częstuj się! – dziewczyna zachęcała Alexandra do konsumpcji. – Sama wszystko, kochanie przygotowałaś?  – zarzucił Isadorę pytaniem Alex, by zrzucić z siebie ciężar ukrywanej tremy…
– Oczywiście, że sama. Gospodyni, pani Aldonie, dałam na czas twojego pobytu w Polsce – wolne. A ta dziękując mi, z radością udała się do swojego domu w niedaleko oddalonej od Wrocławia – Legnicy, miasta słynącego przede wszystkim z imprezy kulturalnej Satyrykon… i wymuszonego  przed laty romansu jego mieszkańców z wojskami radzieckimi.
 Danuta Schmeling
Vide: 1. fot. priv. – 2. fot. autorstwa Joanny Michałkiewicz
 

Współistnienie życia i miłości

Rola  własnych dzieci w moim życiu jest przeogromna. Są mi bliskie, kochane – bez względu na ich wiek i stan posiadania doświadczeń… A ja, cóż występuję w ich życiu w roli rodzicielki, powiernicy trosk niesionych na czarnych skrzydłach losu. Matką – poetką, lekarstwem na bolączki życia…
L I R Y K A  O S O B I S T A
1.
TAK BYŁO
              Łukaszowi
Zszedłeś
do mnie z Panteonu nieba.
Malutki,
bezbronny,
po synowsku ufny…
Śpiewałam Ci kołysanki.
Nosiłam na rękach miłości
przyuczona przez los
do macierzyńskiej roli.
A ty realnie
dojrzewałeś w moim sercu
kolorami życia
na kształt kwiatu w ogrodzie nierajskim,
lecz ziemskim,
bym śmielej mogła
zapachem Twojego życia
cieszyć matczyne zmysły
najprawdziwszym ludzkim szczęściem.
Pod wodzą Boga
i swojego taty
stawałeś się bohaterem swojego życia
i odziedziczonej po mnie wolności!
Naśladując niewinnością
i dobrem szczodrego Pana Boga,
oraz swojego Anioła Stróża,
spełniałeś się,
będąc człowieczym synem –
MOIM SYNEM
z pierwszeństwem czułości… –
strywializowanej przez świat miłości
obojga rodziców!
2.
PANNA POLNA                                                                                                                                                                                                                       Tomaszowi
Panno polna, 
siewna, częstochowska – 
uwielbiana przez tłumy, 
kochana niemal bezustannie. 
Chcę zasmakować twojej miłości. 
Ocenić jej formę – 
poziom wrażliwości sentymentalnej.
Panno kapliczkowa, 
ogrodowa, leśna, 
zwiewna jak wiatr – 
zrzuć ze świata ciężar owoców grzechu,                                                                                                                                                      bym mógł na końcu drogi 
bez lęku wspiąć się na szczyt nieba 
i stanąć ponad granicą dobra – zła 
w cieniu miłości większej 
niż materia świata widzialnego.

3.

RECEPTA NA SZCZĘŚCIE
                                   Michalinie
Do życia
wystarczy Ci skrawek nieba.
byś mogła nieskazitelną koronką słów
formułować swoje zachcianki
przemyślane – konieczne.
Żyj tak,
by współistnienie z innymi
w harmonii
uczyniło z Ciebie sługę Boga
i ludzi,  a zachowasz  na zawsze życie
i dobre imię! 
Autor: Danuta Schmeling 
Vide: fot. priv.